To był naprawdę wyczerpujący dzień dla Zhongliego. Od dawna nie miał tylu interakcji międzyludzkich co tego dnia. Właśnie kończył wypełniać ostatni formularz, gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Odblokował je przyciskiem i zaprosił osobę do środka.
- To poprawiony po Childzie kosztorys. - westchnął Aether, podając prezesowi dokument. - Na pewno nie chce prezes go zwolnić?
- Aether. - Zhongli wstał ze swojego miejsca. - To jest moja firma i ja decyduje o tym, kogo zwolnię, a kogo oszczędzę. Jeśli jeszcze raz zaczniesz ten temat, to będziesz pierwszy do odstrzału.
- Ja tylko martwię się o losy firmy i wolny czas pracowników. - mruknął blondyn, udając się do wyjścia. - Jak tak dalej pójdzie, to wszyscy będziemy robić nadgodziny.
Drzwi za mężczyzną zatrzasnęły się. Brunet westchnął krótko, szybko przeglądnął kosztorys i dołączył go do reszty dokumentów. Może Aether miał rację. Archon nigdy nie zwracał uwagi na swoich pracowników, nie znał ich twarzy, imion czy zwyczajów. Za kontakt między nim a pracownikami odpowiadał jego sekretarz. Sam nie pamiętał, kiedy osobiście po raz ostatni przekroczył drzwi do grupy A.
Zebrał swoje rzeczy i udał się do bocznego wyjścia. W ten sposób mógł sprawnie przejść do swojego auta oraz opuścić mury firmy bez zbędnego spotkania z pracownikami. Jadąc, swoimi myślami był przy rudowłosym. Uregulowanie spraw w firmie zajęło mu raptem trzy godziny. Chłopak do tego czasu powinien się już rozpakować i zadomowić.
- Może za szybko działam... - mruknął do siebie brunet, czekając na zielone światło. - Ale to taki głupek. Jeśli będę wolno działać, to wpakuje się w kolejne kłopoty.
Archon zaparkował swój samochód na podziemnym parkingu i czym prędzej udał się do swojego apartamentu na spotkanie z chłopakiem. Tylko przy nim był w stanie cokolwiek poczuć. Mógł cieszyć się ciepłem wypełniającym jego wnętrze oraz szybszym biciem serca.
Przekraczając próg domu, poczuł przyjemny zapach dochodzący z kuchni. Rzucił na bok swoją walizkę, ściągnął buty i czym prędzej udał się w tamtym kierunku. Childe był właśnie w trakcie robienia kurczaka Teriyaki.
- Mógłbym się przyzwyczaić. - prychnął brunet, czym wystraszył chłopaka.
- Kurwa! Jak się wchodzi do domu, to się wita, a nie zachodzi od tyłu bezbronną osobę! - warknął rudowłosy, odwracając się w jego kierunku.
Wesoły wyraz twarzy Zhongliego szybko zmienił się na zmartwiony. Podszedł do chłopaka i przejechał kciukiem po plastrze na jego skroni.
- Co Ci się stało? - zapytał, oglądając go z każdej strony w poszukiwaniu większej ilości ran.
- Byłem w sklepie, poślizgnąłem się i przyjebałem głową w jakąś półkę. - Harbinger wzruszył ramionami i wrócił do przygotowania posiłku. - Wiem, że miałem siedzieć w domu, ale chciałem Ci się jakoś odwdzięczyć za to, że przyjąłeś mnie pod swój dach.
Zhongli spojrzał na niego podejrzliwie. Nie sądził, że Childe byłby na tyle niezdarny, żeby poślizgnąć się na podłodze. Już raz chłopak go okłamał, więc mógłby zrobić to i drugi raz. Ale wypytywanie rudzielca o szczegóły byłoby jak gadanie do ściany. Niczego wartościowego by się nie dowiedział, a atmosfera między nimi pozostałaby napięta. Musiał dojść do prawdy sam, tak samo, jak zrobił to ze sfałszowanym CV.
Gdy chłopak kończył przygotowywać posiłek, Zhongli przygotował zastawę i ciepłą herbatę. Obaj usiedli do stołu naprzeciw siebie. Harbinger widząc, co leży przed nim, udał się do kuchni po parę sztućców.
- Jesz widelcem? - zapytał brunet, zręcznie chwytając w pałeczki kawałek kurczaka.
- A nie masz oczu? Przecież widzisz, że jem widelcem. Pałeczkami to mogę co najwyżej w bierki zagrać. - odpowiedział.
CZYTASZ
TWO FACED // Genshin Impact [ZHONGCHI]
FanfictionChilde Harbinger to chłopak, który sam próbuje rozwiązać wszystkie swoje problemy. Jest samowystarczalny i nie potrzebuje niczyjej pomocy. Jednymi słowy nie pierdoli się w tańcu. Gdy poznaje pewnego bruneta, postanawia wciągnąć go w swój plan. Nie w...