10

1.7K 111 114
                                    

Childe usiadł przy swoim biurku, zabierając się do pracy. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że jego szef - Zhongli Archon... jest dziki. Może i pracował tylko 5 dni, ale ani razu nie widział go wchodzącego lub wychodzącego głównymi drzwiami. Zawsze korzystał z drzwi awaryjnych, stworzonych tylko dla niego. Podczas obiadów Zhongli zamykał się w swoim biurze, więc nie było nawet możliwości zobaczyć go na firmowej stołówce. Gdy pytał o niego swoich współpracowników, większość oznajmiła, że jego twarzy na oczy nie widziała.

- Jedyną osobą, która go codziennie widuje, jest Aether. Ale to w końcu jego sekretarz. - powiedziała jedna z dziewczyn.

- A co jeśli macie jakąś sprawę bezpośrednio do szefa? - rudowłosy uniósł brew.

- Wszystko przekazujemy przez jego sekretarza. - zaśmiał się Thoma, popijając soczek. - Raz nieliczni mogli go zobaczyć podczas protestu.

- Protestu? - Childe dołączył ze śmiechem do blondyna. - Małe zarobki czy warunki pracy?

- Nie. - zaprzeczył. - Kiedyś myśleliśmy, że tak naprawdę ta firma nie posiada prezesa. Nigdy nie widzieliśmy jego twarzy, podczas przesłuchań był tylko Aether. Zaczęliśmy mieć podejrzenia, że ta firma to scam. I wtedy go zobaczyłem. Takiego wkurwienia do dziś nie widziałem.

- Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić. - Harbinger mruknął do siebie, zatapiając widelec w makaronie.

- To jest mistrz na umowy i kontrakty. - prychnęła Lumine. - Kazał nam ruszyć dupę do roboty, jeśli nie chcemy płacić odszkodowania za straty i bezpodstawne protesty. Później, jak już wszystko ucichło, przejrzeliśmy nasze umowy. Gościu, jakby to przewidział i umieścił punkt o odszkodowaniu dla firmy. 

- To był jedyny raz, jak widzieliśmy. - Thoma przeciągnął się. - Wtedy dowiedzieliśmy się dwóch rzeczy. Prezes istnieje i nie ma z nim żartów.

Te historie tylko wzbudziły w Childzie podejrzenia co do mężczyzny. Jego nazwisko nie było znane wśród przedsiębiorstw. Po prostu pewnego dnia nagle się pojawił na rynku z górą pieniędzy.

- Może nie chce się pokazywać, by chronić swój wizerunek? - zaczął myśleć Childe.

Ekran jego telefonu rozświetlił się, a na nim pojawiła się wiadomość od Archona. Po pracy miał podejść na parking pod jego auto. Westchnął, odchylił się w stronę biura prezesa i kiwną głową w jego stronę. Wiedział, że mężczyzna bacznie go obserwuje przez weneckie lustra. Mieszkanie z brunetem nie było większym wyzwaniem. Wychodzili razem i wracali razem z pracy. Jedli wspólnie posiłki i optymalnie spędzali ze sobą czas. Childe nawet nie miał okazji, by rozejrzeć się bardziej po mieszkaniu w poszukiwaniu nowego łupu. A czasu miał coraz mniej. 



Znalezienie auta na parkingu nie było wyzwaniem. Tylko to konkretne wyróżniało się w znaczny sposób. 

- Coś się stało? - rudowłosy wsiadł do auta i zapiął pasy. - Zwykle wracamy osobno, by nie wzbudzać podejrzeń.

- Jedziemy na zakupy. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem.

Brunet nie wyglądał za dobrze. Ku końcowi zbliżał się jeden z projektów, przez co wszyscy byli zawaleni pracą. Mimo że grupa A odpowiadała za efekt końcowy, to przez nieznaczne błędy Childe'a, Archon spędzał dodatkowe godziny na poprawkach. Jego oczy były podkrążone i zmęczone ciągłym wpatrywaniem się w ekran. Przemęczenie mężczyzny nie uszło uwadze Harbingera. 

- Przepraszam. - rudowłose westchnął cicho. Brunet spojrzał na niego pytająco. - Przeze mnie masz więcej pracy, niż powinieneś.

- To nic. - Zhongli zaśmiał się krótko. - Dawno nie miałem okazji zaangażować się w projekt. Wszystko wracało do mnie perfekcyjne i bez skazy. Dzięki Tobie się nie nudzę.

Mężczyźni w ciszy zajechali pod galerię handlową. Childe na słowo "zakupy" myślał o jakimś spożywczaku czy markecie. Nie spodziewał się, że jadą na tego typu zakupy.

- Co my tu robimy? - zapytał. - Potrzebujesz nowych ubrań?

- Nie ja. - Zhongli zarzucił rękę na ramię Childe'a. - Idziemy TOBIE kupić ubrania.

- A mi na chuj? - zmarszczył brwi.

- Nie dyskutuj. Robi się coraz zimnej, a ty nie masz nic, co mógłbyś na siebie zarzucić. - Archon pociągnął go do pierwszego sklepu z modnymi, męskimi ubraniami.

- Ty naprawdę chcesz być postrzegany jako Sugar Daddy? - rudowłosy spojrzał na niego poważnym wzrokiem. 

- A jeśli tak, to co? - nachylił się do jego ucha, szepcząc mu obniżonym głosem.

Harbinger poczuł, jak na jego twarzy pojawiają się rumieńce. To był pierwszy raz, jak ktoś chciał mu coś kupić bez jego ingerencji. Zwykle prosił się albo była to oferta wymienna za seks. W jednej chwili poczuł się źle, że chce wykorzystać tego faceta. Ale na ten moment nie miał większego wyboru. Pętla na jego gardle coraz bardziej się zacieśniała, a w dodatku nie tylko jego życie było zagrożone.

Zhongli zadbał o wszystko. Powybierał kilka zestawów, które rudowłosy musiał grzecznie przymierzyć wraz z obuwiem i dodatkami. Brunet, kupując nowe ubrania dla chłopaka, nie miał w planach mu imponować. Chciał, by poczuł się lepiej. Miał wrażenie, że przez ostatnie dni chodzi przygnębiony, a myślami jest gdzieś indziej. Myślał, że głównym zmartwieniem chłopaka jest jego praca i błędy, które ciągle popełnia. On sam nie miał łatwej drogi, by piąć się po szczeblach kariery. Musiał wiele poświęcić i jeszcze więcej przejść, dlatego chciał być podporą dla Childe'a i jego zmartwień.

Obładowani w torby szli przez korytarz galerii. Zhongli zatrzymał się przy jeszcze jednym sklepie. Childe niepewnie wszedł za nim do jubilera. Mężczyzna stanął przy jednym regale z męską biżuterią.

- To jest nasz ostatni projekt. - powiedział, pokazując na jeden z naszyjników. - złoto pomieszane z rubinem, czyste bez domieszek. Swój czerwony kolor zawdzięcza kamieniowi szlachetnemu. Mimo swojego delikatnego wyglądu jest wytrzymały. - uśmiechnął się. - Może wyglądać niepozornie, ale to diabeł wcielony.

- Dlaczego mi to pokazujesz? - rudowłosy spojrzał na niego pytającym wzrokiem. - Chyba mi nie chcesz go kupić.

- Ten naszyjnik przypomina mi Ciebie. Przeszedł miliony testów, a mimo to jest niezniszczalny. No, chyba że weźmiesz kombinerki. - zaśmiał się. - I nie ,,chcę go kupić" tylko ja już go kupiłem. 

Mężczyzna wyjął pudełeczko z kieszeni spodni. Otworzył je i wyciągnął z niego rubinowy naszyjnik. Childe z niedowierzaniem patrzył na mężczyznę, który właśnie zapinał mu łańcuszek wokół szyi. 

- Pasuje Ci. - szepnął Archon.

Childe chwycił go za kołnierz i przyciągnął go do siebie. Nie chciał, by mężczyzna widział w tym momencie jego twarz. Był wzruszony, szczęśliwy, a przy okazji było mu wstyd za to, co robi z mężczyzną. Nigdy tak się nie czuł. Zawsze powtarzał, że to dla wyższego dobra. Ale teraz nie wiedział już, co robi. Czuł się głupio, że wykorzystuje Zhongliego i jego sympatię.

- Wracajmy do domu.. - wyszeptał mu rudowłosy do ucha. - Chcę Ci podziękować najlepiej, jak potrafię..




***

Ohayo!

Witam, witam i o zdrowie pytam xD 

Nie mogę przegapić niedzielnej premiery. Muszę jakoś Wam umilić koniec tygodnia (dla niektórych początek) <3

Dziękuję za wszystkie feedbacki. Jeśli zauważycie jakiś błąd czy coś to dajcie mi znać xd Z jednej historii Omegaverse przerzuciłam się na pisanie tej, a tam piszę z perspektywy 1osobowej. Więc jakby tu nagle Childe albo Zhongli zaczął za siebie gadać to wybaczcie ;-;

Dziękuję za wszystko! I do następnego w niedzielę!

Sashy ;3 

TWO FACED // Genshin Impact [ZHONGCHI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz