Rozdział 20

2.8K 109 39
                                    

Pov: Maddalena

Zamrugałam powiekami, czując promienie słońca świecące wprost na moją twarz. Ostrożnie otworzyłam oczy, natrafiając na źródło światła, które wydostawało się z niezasłoniętych zasłon.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, czując automatyczny chłód na swoim ciele. Jęknęłam przeciągle, przypominając sobie wszystko z wczorajszego dnia, po czym spojrzałam na klamkę do drzwi, która się poruszyła, a po chwili ujrzałam sylwetkę Marcello.

- Widzę, że księżniczka się obudziła.- wychrypiał, zapinając guziki czarnej koszuli.

- Tak. - szepnęłam, przytakując. - Która godzina? - położyłam się ponownie, przykładając dłonie do twarzy. Byłam wyczerpana, choć pewnie spałam o wiele dłużej od niego.

- Po piętnastej. - odrzekł, podchodząc do lustra. Roztrzepał już i tak nieułożone włosy, jedynie przejeżdżając po nich palcami.

- Gdybym zaproponowała ci wyjście do jednego, spokojnego miejsca. Zgodziłbyś się? - zapytałam, zmieniając temat. Zmarszczył brwi, kontynuując swoje poprzednie ruchy.

- Coś ty znów wymyśliła?

- Ja? Absolutnie nic. - udawałam głupią, chcąc aby się zgodził na moją propozycję, która w dużym stopniu była fascynująca.

- Mam ci zaufać? Tak abyś to wykorzystała?

- A więc zgadzasz się?

- Niech ci będzie. Chcę wyjść z tego żywo, bez żadnych obrażeń. - wytknął w moją stronę palec, grożąc mi.

- Przypadkiem wczoraj nie mówiłeś, że groźby są karalne? - uniosłam brew w obronnym geście.

- Mówiłem. - przyznał. - Ale to był wczoraj. - dodał z łobuzerskim uśmiechem.

Uniosłam kącik ust, wychodząc z łóżka. Ogarnęłam się w kilka minut, finalnie zakładając okulary przeciwsłoneczne na włosy. Spakowałam torebkę i wyszłam z mieszkania. Zjechałam windą na sam dół, prosto na podziemny parking.
Otworzyłam drzwi od samochodu, po czym do niego wsiadłam. Zerknęłam na mężczyznę, który po zobaczeniu mnie odłożył telefon do kieszeni.

- Gotowy na przygodę życia? - spytałam, uśmiechając się szeroko.

- Elena..

- Mógłbyś się chociaż trochę ucieszyć. - oburzyłam się, zakładając ręce na piersi.

- Omg.. Maddalena jadę z tobą na przygodę życia! Huraa.. nie mogłem się doczekać od początku mojego istnienia! - wybuchł gromkim śmiechem.

- Od razu lepiej. - przyznałam szczerze. Włączył silnik, wyjeżdżając z parkingu. Założyłam okulary na oczy, czując rażące słońce. Podałam Marcello ulicę na której chciałabym abyśmy pojechali. Słysząc ją, jedynie westchnął, wyprzedzając kolejne auto. Droga upłynęła nam w zupełnej ciszy, każdy z nas był pogrążony w swoich myślach. Z jednej strony było to właściwe, a z drugiej coraz bardziej się w nich zatraciliśmy, nie stykając się z realnym światem.

Wyszliśmy z samochodu, podchodząc bliżej klifu.
Przed nami rozprzestrzeniał się urokliwy widok.
Zawsze chciałam tutaj przyjechać, ale nigdy nie miałam aż tak dużo czasu albo o tym zapominałam.

- Morze?

- Dokładnie. - uśmiechnęłam się.

- Zamierzasz pływać? - parsknął, opierając się o maskę samochodu.

- Tak, ty również. - zauważyłam, zdejmując koszulkę i spodnie, a zostawiając czarny strój kąpielowy.

- Zwariowałaś. - podsumował moje ruchy.

Związana frenezja 18+ [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz