Rozdział 24

2.1K 96 8
                                    

Pov: Maddalena

Minęło równo osiemnaście godzin. Od tego czasu nie wrócił do domu. Nie odbierał telefonu, tak jakby rozpłynął się w powietrzu.

Wybrałam numer Gabrielle, przykładając telefon do ucha. Odebrała po pierwszym sygnale.

- Możemy się spotkać? - zaczęłam pierwsza, opierając się o ścianę.

- Jasne! Akurat jestem w pobliżu. - powiedziała. Szczerze mówiąc byłam zaskoczona jej tonem głosu. Była cholernie rozbawiona, a ja nie wiedząc z czego ma dobry humor, nie podzielałam tego.

- Na rogu apartamentowca jest kawiarnia. Wiesz gdzie to jest? - spytałam, przekładając telefon do drugiej ręki.

- Oczywiście. Często w niej bywam, ale muszę już kończyć. - rozłączyła się, zanim zdążyłam się pożegnać. To wszystko było pokręcone.
Zdanie się zaczynało, ale nigdy nie mogło się skończyć.

Często bywała w tej kawiarni? Nie wydaje mi się. To dwadzieścia pięć minut samochodem od naszego rodzinnego domu.

Skończyłam swoje przemyślenia, zaczesując włosy, palcami do tyłu. Założyłam okulary przeciwsłoneczne na głowę, chowając telefon do kieszeni jeansów. Zamknęłam apartamentowiec, zjeżdżając windą na dół. Wyszłam niezauważalnie z budynku, kierując się wprost do lokalu.
Ona już tam czekała, zamawiając dla siebie kawę. Choć minęło dosłownie pięć minut od naszej rozmowy telefonicznej.

Podeszłam w stronę jej stolika, siadając naprzeciwko. Uniosła na mnie swoje spojrzenie, a na jej ustach wykwitł szeroki uśmiech.

- Cześć kochana. Dostałaś listy? - spytała, mrugając do mnie.

- Jakie listy? - udawałam głupią.

- No wiesz.. listy. Tamte listy. - zaśmiała się nerwowo.

- Powiedz coś więcej. Nie wiem o co ci chodzi. - namawiałam ją do wypowiedzenia ich treści.

- No wiesz.. Te o destrukcyjnych siłach i o tym, że macie dużo wspólnego.

- Aaa.. te listy. No tak dostałam. Ale jak widzę i słyszę ty również o nich wiesz. Ciekawe, nieprawdaż Gabrielle? - uniosłam brew, spuszczając spojrzenie na jej dłonie, które drżały. Możliwe, że ze strachu albo prawdopodobieństwa nakrycia jej dalszych czynów.

- Na prawdę o nich nie wiedziałam. - zaprzeczała, kręcąc głową.

- Za dużo powiedziałaś. Sama siebie wydałaś.
Jak już kłamiemy to lepiej zapamiętać te kłamstwa, aby nie było takich sytuacji jak teraz. Taka złota rada od starszej siostry. - mruknęłam, unosząc kącik ust ku górze.

- To nie było kłamstwo. - skłamała, a jej tęczówki zaczęły błyszczeć.

- Gabrielle.. Coś kręcisz. - pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.

- Spotkaj się z nią o 17. Wytłumaczy ci wszystko. - zacisnęła usta w wąską linie.

- Z kim?

Kim była ta tajemnicza ona? Czyżby od niej dostawałam listy? A moje przeczucia były błędne?

- Z nią. - szepnęła.

- Z nią? A może z Emiliano? Podobno dobrze spędzacie razem wolny czas.

- Skąd o tym wiesz?

- Tajemnicze źródła. Wiesz.. słyszałam tu i tam. - wzruszyłam ramionami. Jej twarz robiła się dosyć czerwona. Wstydziła się, a może i bała?

- Nic nie słyszałam. Maddalena uwierz mi. - błagała, puszczając filiżankę. Zerknęłam na kawę, biorąc ją do ręki. Przyłożyłam do ust i wypiłam łyka.

- Myślałam, że mu tylu latach zmieniłaś swój gust odnoście kawy. - jęknęłam cierpiętniczo. Powoli pokręciła głową, marszcząc brwi na moją zmianę tematu.

- Nadal popijam tą samą. - powiedziała.

- Na twoją niekorzyść. - powiedziałam na odchodne, zakładając okulary przeciwsłoneczne na oczy.
Ruszyłam biegiem do wyjścia, chcąc jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu.
Wyjęłam kartę i poszłam w stronę wind.

Nic podejrzanego nie zauważyłam, choć ktoś mi kiedyś wyrył w pamięci, że może być spokojnie a i tak może się coś zepsuć w każdej możliwej chwili czy sekundzie.

Otworzyłam drzwi apartamentowca, a gdy weszłam zamknęłam go na klucz. Okulary wraz z telefonem położyłam na komodzie w holu. Skierowałam się w stronę jego gabinetu. Środek pozostał nienaruszony, dokładnie tak jak go zostawił. Rozejrzałam się dookoła, szukając kluczy do szafy z bronią.

Pamiętam jak kiedyś mi wspominał o nich. Chował je zawsze w jednym miejscu, ale nigdy nie zwracałam na to uwagi.

Choć powinnam.

Dzisiaj by mi to ułatwiło sprawę.

Podeszłam w stronę biurka, kucając obok niego. Otworzyłam kilka szuflad, które ukazywały dokumenty w różnokolorowych teczkach.
Nie to mnie interesowało.

Szarpnęłam jedną szafką, która nie ustąpiła, mimo mojego szarpania. Zdjęłam wsuwkę z włosów, przykładając ją do otworu. Po chwili manewru ustąpiły.

Niektóre książki się przydają.

Znalazłam w niej laptopa, jedno zaświadczenie zaadresowane na niego i kluczyk. Ten, którego szukałam. Wyjęłam go, zamykając szufladę.

Stanęłam na równe nogi, podchodząc do średniej wielkości szafy. Według wskazówek drzwi ustąpiły. Westchnęłam, gdy moje oczy ujrzały kilkanaście pistoletów, karabinów i jak i noży. W tym mój, ten który dostałam od niego.
Razem zdecydowaliśmy, że to będzie najlepsze miejsce dla niego.

W kilka minut wybrnęłam z sytuacji. Po całym domu w niewidocznych miejscach były poukładane pistolety, a w mojej dłoni widniało pamiętne ostrze.

Oparłam się o komodę, chowając twarz w dłoniach. Często życie na pokładach mafii nie było takie kolorowe. Miało swoje brudy czy niebezpieczeństwa. Ale mimo to lubiliśmy takie życie.

Zmarszczyłam brwi, słysząc dzwonek do drzwi.
Otworzyłam je, a moje oczy stały się większe, widząc sylwetkę Emiliano Bianchi w progu.
Na ustach gościł mu szeroki uśmiech, a dłoń trzymał na pasku spodni, pod którymi miał schowany pistolet.

- Nie wpuścisz mnie? - spytał, na co pokręciłam głową. - Trudno.. wejdę sam. - popchnął mnie na drzwi, po czym sam wszedł do środka.

Pomrugałam powiekami na jego zachowanie, jednak sekundę później pobiegłam za nim w stronę salonu.

- Ładnie tu macie. Muszę to przyznać. - pokiwał powolnie głową.

- Emiliano.. - zaczęłam.

- Czas to skończyć, nieprawdaż Maddaleno?

- Do czego zmierzasz? - spytałam, masując skronie od powstałego bólu. Sam jego głos był irytujący, a co dopiero postawa.

- Do końca. Samego końca. - mruknął, rozglądając się po wnętrzu apartamentowca.

- Możesz jaśniej?

- Mogę. - przyłożył dłoń do ust, a następnie wziął głęboki oddech. - Piękne chwile często się kończą, wiesz? Gdy mówili, że zemsta jest słodka, zapomnieli również dodać, że krwawa. A krew poleje się nie tylko z naszego ciała. Dusza ucierpi tak samo, o ile nie bardziej. - szepnął.

Zerknęłam kątem oka na klamkę od drzwi, która się poruszyła. Myślałam, że to tylko złudzenie, jednak okazało się błędne.

Moje oczy zaszły łzami, gdy ujrzałam w progu drzwi sylwetkę Marcello.

Tego było za dużo.

Związana frenezja 18+ [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz