Rozdział 9

65 5 0
                                    

Siedzieliśmy w pociągu zgżani od biegu bo na pociąg musieliśmy zdążyć w dwadzieścia minut.

- I co teraz? - zapytał się Janek

- No co? Po powrocie zanosimy nasze walizki i wycieczka do warsztatu. - powiedziałam

- No tak... - powiedział

Siedzieliśmy kilka minut w ciszy której niechcieliśmy przerywać.

- Dzień dobry kontrola biletów - do przedziału weszedl konduktor

- Tak już daje - bilety były u Rudego - Proszę, to są nasze bilety

Sprawdził nasze bilet i oddał je mojemu przyjacielowi

- Tak wszystko się zgadza, miłej podróży Dowodzenia - powiedział i wyszedł nieusłyszawdzy naszych odpowiedzi

W przedziale siedzieliśmy sami. Żadne z nas nie zamierzało płucną ci ponieważ był dopiero ranek a może południe straciłam rachubę czasu.

- Jak myślisz co będzie z ... - zapytałam

- No... Zaradna ojczyzny... Ciężkie zarzuty... Jest tylko jedno rozwiązanie i ty o tym wiesz. Nie?

- Tak jest jedno rozwiązanie

Zostało jeszcze pół godziny które stracili na rozmowy. W ich oczach było widać wielką miłość i troskę najchętniej nigdy by się nie rozstawali że sobą. Choć nic nie wyznali sobie uczucia wprost okazywali to w innych gestach.

Pociąg staną wysiedliśmy z wagonu rodzajach do warsztatu. Z walizkami w rękach zapukaliśmy w wielkie metalowe wrota.

Otworzył nam Alek.

- Serwus¡ - krzyknęłam z Rudym

- Serwus krasnale! - powiedział żucajac się na nas

- Ej, tyko nie krasnale - powiedziałam

- To jak? Wielkoludy? - roześmiał się

- Może być - powiedział Czarny

Weszliśmy do środka gdzie znajdował się cały nasz oddział razem z Niuśką i Nitka

- Dzień doberek wszystkim - powiedziałam

- Serwus! No co się tak patrzycie? Wruciliśmy i mamy ważną wiadomość. - powiedział Rudy

- Serwus! - ocknęli się

Po spotkaniu chłopcy i dziewczęta poszli na akcje sabotażu a ja z Krokodylem zostałam i oczywiście też Orsza

- Dobra mówić. Co się tam działo? Miały być dwa dni a nie jedna doba. - powiedział najstarszy

- No a więc - zaczęłam - Biały i Tryb to szpicle chcieli nas dzisiaj wydać.

- Znają wasze pseudonimy? - zapytał

- Ja podałem się jako Czarny a panienka jako Nastka więc no wiadomka co dalej trzeba zrobić. - powiedział Rudy

Stałam zdezorientowana patrząca się raz na jednego raz na drugiego.

- Zmiana pseudonimu - powiedział po chwili Orsza - No a więc kim teraz będziesz...

- Klamerką - dokończylam - tarza będę Klamerką

- No a więc Klamerko i Rudy trzeba zlikwidować szpiclów - powiedział

- Ale to co? My mamy to zrobić? - zapytał Janek

- Porozmawiam jeszcze z górą i podejmiemy co do tego decyzję. A co do nowego pseudonimu ogłosimy go oficjalnie po powrocie reszty z akcji. - powiedział Orsza

Czakalismy tak do szesnastej aż wszyscy wrucą. Oczywiście zdążyliśmy zanieść nasze walizki i takie tam zjeść obiad przywitać się z rodzicami.

Oczywiście wszystko opowiedziałam mojemu tacie o trasie pociągiem, obojętności Białego, powrocie do hotelu, zawiszaku, o liście i oczywiście zdradzie ojczyzny. Był bardzo przejęty moja przygodą.

Gdy szłam zpowrotem do warsztatu royslal ci powiem biednej Basi. Oczywiście prawdę. Nie lubię kłamać no nie w moim typie. Basia jest mi bardzo bliska, jest moja siostrą której nigdy nie miałam.

Doszłam do miejsca zbiórki byli już wszyscy. Zdobyli dwa krótkie pistolety i jeden karabin rozbrajając dwuch Niemców czynów tak "wielkich" podjęli się Anoda i Alek bo któż inny by się lubił tak narażać jak nie oni. Oprucz broni były też flagi okupanta koloru krwistej czerwieni pobrudzone krwią niewinnych ludzi Polaków a przede wszystkim ludności Żydowskiej. Zostały zużyte dwie puszki farby i 29 ulotek tyle byliśmy "stratni".

Na koniec zbiórki został ogłoszony mój nowy pseudonim pokolenie Kolumbów nieprubowali nawet ukryć zdziwienia. Wiedziałam że będę musiała opowiedzieć Zośce historię naszej wycieczki pomijając kwestie tego pięknego pocałunku. A jak mojemu bratu to i Dryblasowi deciekliwemu Gliździe.

Cały czas nurtowały mnie myśli o Basi co jej powiedzieć znaczy nie co tylko jak.

Na koniec Orsza oczywiście kazał zostać mi i dwum nieswornym przyjaciółeczkom. Ciągle coś gadały o chłopakach gdzie one to niebyły co nie zwiedziły. Obie pochodziły z rodzin bardzo bogatych które mogły by wspierać Szare Szeregi lecz były z byt tępe i głupie by o tym pomyśleć. I zdałam sobie sprawę że będę musiała z tymi bezuczuciowymi pełnych nienawiści do innych dziewczyn a tolerująctch TYLKO chłopaków współpracować. Do mnie nastawione bardzo negatywnie. Pewnie będzie z nimi dużo kłopotów.

Z takimi ludźmi przyszło mi żyć. No trudno taki już mój marny los.

Do głowy przyszła mi myśl. Dusia jest już w organizacji to wciągnę Basie ona jest przecież chętna do pomocy. Ciekawe czy się zgodzi.

- A więc drogie dziewczęta - zaczął Orsza - Jak możecie się domyślić jest akcja trzeba przewieźć naboje z Końskich do Warszawy ty daleka droga więc gobiezecie sobie dwuch partnerów - dokończył

- Dobrze kiedy ta akcja? - zapytałam

- Wszystkie informacje wam przekaże w jak najkrótszym czasie. Czekajcie na list. A teraz zbierać się bo jest siedemnasta. Czuwaj

- Czuwaj - odpowiedziałyśmy i wyszliśmy z warsztatu

............................................................

Dziękuję za przeczytanie rozdziału.
Mam nadzieję że się podobał
W najbliższym czasie wstawię ciąg dalszy więc oczekujcie dalszego przebiegu akcji

Słów : 775

Zły Czas Młodości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz