Rozdział 11

62 3 0
                                    

Stojąc pod domem Basi nabrałam powietrza w płuca wiedząc że to będzie trudna rozmowa. Nic jej nie powiedziałam o wyjeździe i o wstąpienie siatke konspiracyjną.

Ruszyłam przez schody na piąte piętro kamienicy. Zapukałam w drzwi otworzyłam mi niska brunetka. Miała łzy w oczach.

- Serwus jak ja cię dawno nie widziałam! - Basia rzuciła się w moje ramiona z rozpaczą której u niej niechciałam nigdy widzieć.

- Serwus Basieńko to prawda niewidziałyśmy się "kupę lat". Powiesz mi co się stało że widzę twoje łzy na tych pięknych policzkach? - powiedziałam równie szczęśliwa co ona

- Co tak stoisz w progu? Wchodz to ci opowiem... - gorzko zapłakała.

Nie wiedząc co robić przytuliłam ja widziałam że była zruzgotana czymś. Nie chciałam naciskać lecz brunetka sama zaczęła temat.

- Alek...

- Ale co Alek? Co Alek? - zapytałam się jej

- Alek... On... Wczoraj został złapany w łapance i...

- Uspokuj się najpierw i dokończ co chciałaś mi powiedzieć. Odpoczątku i powoli. Dobrze? - powiedziałam do ciemnowłosej dziewczyny zalanej doszczętnie łzami

- Alka wczoraj rozstrzeli w łapance - ukryła twarz w dłoniach po chwili kontynuowała - Usłyszałam strzały i leżał na ziemi cały w krwi między tymi trupami ... Mój Aleczek.

- Basiu chyba to niebyło on

- Jak to nie on? Przecież taki Dryblas na świecie jest tylko jeden. - powiedziała

- Wiesz co? Myślę że to nie on bo go dzisiaj widziałam - powiedziałam do Basi

- Chyba Ci się przewidziało - powiedziała Basia

- Był dzisiaj na akcji z chłopakami.

- Proszę cię nieżartuj sobie bo to nieśmieszne

- Serio. Słowo honoru

- Skoro honoru to muszę do niego iść wybacz mi ale muszę cię przeprosić.

- Dobra niema sprawy - powiedziałam

- Muszę pędzić do miłości życia! - powiedziała zakładając płaszcz i wypuszczając mnie za drzwi mieszkania - Wychodzę! - nim zdążyła usłyszeć odpowiedź zamknęła drzwi.

Miała dopiero piętnaście lat a taka mądra, zabawna, opiekuńczy.
Z mojej zamierzonej powarznej rozmowy która miałyśmy odbyć wyszły nici. Basia była zbyt zachwycona nowina omało co nie zapominając kenkarty po którą musiała się wrucic. Rozstaliśmy się u zbiegu ulic mówiąc do siebie klasyczne jak na nasze czasy "Serwus".

~~~~~~~~~~~

- Wrucilam! - weszłam do mieszkania zastając w nim... No właśnie zastając w nim zespół głośnych przekupek.

Chłopaki nawet na mnie niezwrucili uwagi. Oczywiście Kopernickiego niebyło bo jak żeby to miał się spuznic na coś tam co miał zaplanowane. Chyba jacyś goście i oczywiście niespodziewana wizyta Basi jego lubej.

Wchodząc do pokoju życilam się na łyżko przeleżałam tak chyba z 20 minut. Niemiałam po co iść do chłopaków. Chociaż może? Nieee po co mi jakieś tam coś wiedzieć o jakiś ciężkich karabinach maszynowych, rodzai luf i takie tam ich tematy. Po jakim czasie chłopaki wyszli a ja spogládając zobaczyłam dwudziestą druga.

~~~~~~~~~~

- Pobudka panienko czas wstawać! - zostałam obudzona przez Rudzielca

- Ja niemoge! Janek co ci odwala jakiś głupiś czy co? - zaczęłam się wydzierać.

Bardzo nie lubię jak ktoś mnie budzi szczelinie w taki sposób. Chociaż o tyle dobrze że niewypał na mnie szklanki wody czy wiadra czy nawet beczki bo on to wszystko potrafi zrobić.

- No dobrze już wstaję - mruknęłam do Janka i wygramolilam się z łóżka - No, co tu jeszcze robisz? Muszę się chyba ubrać

- Dla mnie to możesz tak chodzić cały czas - powiedział Rudy

- Chciałyś ale tak niebedzie.

- no to co? Będę czekać na panienkę w salonie. Bo chyba niezapomniałaś że dzisiaj masz że mną iść do kawiarni coś tam odebrać od jakiegoś tam Anglika?

- Zapomniałam - powiedziałam zakłopotana - O której to? Która jest teraz godzina?

- No a więc... - spojrzał na zegarek - Jest dziewiąta minut pięćdziesiąt pięć a tam w tej kawiarni mamy się stawić przy stoliku w rogu ściany na godzinę jedenasta trzydzieści - powiedział.

- To jeszcze dużo czasu - powiedziałam i podeszłam do szafy chłopak już miał wychodzić - Poczekaj. Pomóż mi wybrać sukienkę

- Ja? Do mnie mówisz? To chyba jakieś święto że mnie akurat prosisz o wybranie sukienki dla takiej damy jak ty - teatralnie się ukłonił

- Szukaj albo wychodź bo niechce mi się oglądać twojego przedstawienia - pogrozilam mu palcem

- Tak jest pani dowódzco - powiedział i podeszedl do mnie odwróconej tyłem.

Położył swoje dłonie na moją talię i oparł głowę o moje ramię. Staliśmy tak chwilę po czym spojrzałam w jego jasne tenczówki. Ta chwilę przerwał mam dźwięk tłuczacego się szkła.

- Pewnie pan Tadeusz coś znowu potukł - westchnęłam - wybieraj sukienkę - zwróciłam się do chłopaka

Wyją z szafy jasno błękitną sukienek z kołnierzykiem jak śnieg.

- Ta będzie idealna - powiedział z przekonaniem - bardzo do ciebie pasuje. Pamiętam że ja kiedyś bardzo często ubierała

- Tak to prawda. Zgubiłam ja a ty ją odnalazłeś - uśmiechałam się na widok sukienki z delikatnego materiału - Idź sprawdź co z tym niezdarą a ja się ubiorę

.............................................................

Dziękuję za przeczytanie rozdziału.
Mam nadzieję że się podobał. Jak ktoś ma jakieś pomysły to takie propozycje sá mile widziane.

Słów : 770

Zły Czas Młodości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz