Marcowy poranek był tak samo zwykły jak inne poranki w życiu Dracona Malfoya. Przebudził się szybko, mając płytki oddech spowodowany koszmarem, który nawiedzał go od kiedy pamiętał. Ciemność, pustka jak zwykle to samo. Mimo tego, że był to już element codziennej rutyny młodego chłopaka nie potrafił się nigdy szybko uspokoić, po tym co widział w objęciach Morfeusza. Zważając na fakt, że nie znajdował się sam w pomieszczeniu Hogwartu, wstał aby przebrać się i być w gotowości na każdą ewentualność. Zawsze czuł zagrożenie, które przecież może wynikać ze wszystkiego. Przyszedłszy do łazienki nie spotkał tam nikogo, co nie było niczym zaskakującym o tej godzinie. Zaczął wykonywać swój łazienkowy rytuał, który składał się z umycia twarzy, zębów i wielu innych czynników, które nie były dla niego bardzo ważne. Tym tytułem mogło się tylko poszczycić układanie włosów. Ślizgon przywiązywał do tego wiele uwagi i nie wyobrażał sobie, aby pokazać się komukolwiek w nieułożonych włosach. Ba, zwracał też wiele uwagi na fryzury innych osób znajdujących się w jego otoczeniu, a nawet miał swój własny ranking najlepszych fryzur Hogwartu. Mimo, że bardzo lubił swojego nauczyciela eliksirów w tej kategorii znalazł się na ostatnim miejscu. W trakcie kończenia fryzury usłyszał dobijanie się do drzwi łazienki.
-Draco otwieraj te drzwi, ja też chcę się przygotować do zajęć! - krzyczał męski głos należący do jednego z jego współlokatorów.
-Nawet łazienka nie sprawi, że będziesz wyglądać w granicach tolerancji - skwitował szybko Malfoy, widocznie zdenerwowany faktem, że ktoś przerywa jego spokój.
Nie usłyszał już więcej odpowiedzi. Było mu to na rękę, bo ostatnie czego chciał dzisiaj to wykłócanie się z bezmózgim człowiekiem. Dopiął guzik swojej koszuli i wyszedł z łazienki, w której uwielbiał przebywać, gdyż czuł się tam bezpiecznie. Przeciągnął wzrokiem po całym dormitorium doszukując się jakichkolwiek zmian, które zaszły pod jego nieobecność. Jednak kompletnie nic nie zmieniło, prócz tego, że wszyscy już nie spali. Wyszedł spokojnym krokiem na długi pusty korytarz. Czyżby jeszcze nikt nie wyszedł, dziwne. Stał zapatrzony w ścianę gdy nagle poczuł za sobą jakąś postać. Instynktownie wyciągnął różdżkę i skierował w stronę napastnika.
- Ej, to tylko ja - wypaliła obrażona Pansy, najwyraźniej nie myśląc, że kiedykolwiek chłopak będzie w nią celować
- Następnym razem może łaskawie mów jak idziesz - rzekł wypuszczając z siebie emocje, które zdążyły już w tak krótki czas pojawić się w jego głowie.
Mimo tego potrafił utrzymywać przez cały czas kamienny wyraz twarzy, z którego nie można było niczego wyczytać. Przydatna umiejętność, którą nabył od ojca. On też nigdy nie okazuje emocji, niezależnie gdzie się znajduje. Nie zwracając uwagi na to, że dziewczyna przyszła, aby z nim porozmawiać skierował się do sali, w której mieli mieć mugoloznactwo. Nudny przedmiot, który nic nie wnosił w życie takich jak on. W końcu było wystarczająco szlam w tym nędznym budynku, aby wiedzieć jak się zachowują. Oczywiste jest to, że nie ma różnicy między mugolakami, a mugolami. W końcu brudna krew na zawsze pozostanie brudną krwią. Nigdy nie rozumiał dlaczego tacy ludzie mogą władać magią. Mugole to mugole i powinni być tam, gdzie jest ich miejsce. A na pewno nie jest ono wśród takich czarodziejów, których krew jest czysta jak świeża łza. Wychodząc z sali przyczepiła się do niego czarnowłosa dziewczyna, w którą jeszcze dzisiaj rano celował różdżką.
- Ugh, ta szlama Granger działa mi na nerwy. Cały czas się mądrzy i udaje, że jest prawdziwym czarodziejem, chociaż nigdy nim nie była, nie jest i nie będzie. Każdy wie, że status jej krwi jest bynajmniej żałosny. - powiedziała Pansy z przekornym uśmiechem w stronę swojego przyjaciela, jeśli tak można go nazwać.
- Nie tylko Tobie. Nie potrafię słuchać jej gadania. Myśli, że jest najważniejsza, ale takie szlamy jak ona nie powinny się tu pokazywać. - odpowiedział zirytowanym tonem przyglądając się ludziom, których mijali.
Ślizgonka uśmiechnęła się delikatnie słysząc słowa chłopaka. Jedna dziewczyna mniej, o którą powinna się bać. Co prawda nie rozważała nigdy, aby taki czarodziej czystej krwi jak on był w jakikolwiek sposób zainteresowany szlamą, ale wolała się upewnić. W końcu przezorny zawsze ubezpieczony. Sama musiała przyznać, że Hermiona miała powodzenie wśród płci przeciwnej i mogła stanowić jakieś zagrożenie w drodze do szczęścia Dracona, którą miała podążać ona sama. Już od długiego czasu miała na oku przyjaciela. Nie wiedziała dokładnie czym jest spowodowane jej uczucie płynące do tego chłopaka, ale nie zamierzała się nad tym zastanawiać. Uważała, że on jest po prostu jej przeznaczony i musi dokonać wszystkiego, aby to przeznaczenie się wypełniło. Szli w ciszy nie zwracając na siebie uwagi, gdy nagle zobaczyli przed sobą burzę loków niosącą mnóstwo książek. Oczywiście czarnowłosa dziewczyna nie oszczędziła sobie tej okazji i niby przypadkowo potrąciła gryfonkę, powodując tym samym jej upadek. Nie spodziewała się jednak, że ta decyzja będzie miała większe konsekwencje. Już po chwili było słychać głośny jęk bólu Gryfonki. Nie mogła ruszać ręką, która wyglądała co najmniej nieciekawie.
-Szlama nie udawaj wielce poszkodowanej - krzyknął Draco w stronę Hermiony, mając jednocześnie na twarzy wyraz czystej satysfakcji.Był zadowolony z tego, że w jakikolwiek sposób można było pokazać niższość tych żałosnych ludzi. Już po chwili poczuł na swoim ramieniu ucisk silnej dłoni. Gdy odwrócił się zauważył, że jego koleżanka już dawno znikła. Natomiast na jej miejscu zjawiła się osoba, po której było widać, że zdecydowała już o tym w jaki sposób spędzi najbliższy czas.
CZYTASZ
Przez brak Twoich słów | Dramione
FanfictionCzyżby dwa różne światy, mimo wielu różnic potrafiły znaleźć wspólną drogę i nią podążać? Z tym pytaniem zmagają się przez cały czas Hermiona Granger i Draco Malfoy, jednak czy znajdą odpowiedź na to?