V Nieznajomy V

62 5 2
                                    

Dziewczyna przespała pierwszy raz od długiego czasu, całą noc. Rano obudziły ją promienie słońca, wpadające przez odsłonięte okno pomieszczenia. Przez ciemną część doby zdążyła już wyzbyć się ze swojej głowy wszelkich myśli. Jedyne co było dla niej teraz ważne to fakt pójścia do biblioteki, w której mogła poszukać kolejnej, nieprzeczytanej książki. Taka wizja była jak najbardziej przyjemna, w końcu czego można chcieć więcej. Z uśmiechem na twarzy, załatwiła swoją codzienną rutynę i łapiąc, starą, luźną torbę wybiegła w stronę biblioteki. Znalazła się tam już po krótkim czasie, zawsze jej widok sprawiał, że  kąciki ust unosiły się jeszcze bardziej. Traktowała to miejsce jak dom, być może z czystego faktu możliwości poszerzania swojej wiedzy. Rozejrzała się uważnie po regałach i podeszła do jednego z nich, wolnym krokiem. Zauważając książkę, której nigdy wcześniej nie widziała jedynie zmarszczyła brwi i przyjrzała jej się bardziej. Gdy już złapała ją i dokładnie zbadała, doszło do niej, że faktycznie widzi ten przedmiot pierwszy raz na oczy. Sprawiło to, że Hermiona uśmiechnęła się tylko bardziej i jakby podekscytowana usiadła z nią przy jednym ze stolików, zapominając o swojej torbie, która została przy regale. Było to niecodzienne zachowanie, zwracając uwagę na to, że zawsze o wszystkim potrafiła pamiętać, nawet jeśli była to sprawa niedotycząca jej. Jednak tym razem lektura wciągnęła ją na tyle, że zapomniała nawet o tym, że istnieje. Najważniejsze było przeczytanie do końca historii, którą miał do opowiedzenia autor. Gdy dom książek, zaczął okrywać się mrokiem, a jedynym źródłem światła stały się lampy zapalane w tym miejscu, Gryfonka akurat zakończyła czytać. Była trochę rozbita, przez przykre i bardzo dobitne zakończenie historii, w której żyła przez ostatnie godziny. Wzdychając głęboko, wstała i skierowała dłoń po torbę, której jednak nie wyczuła. Zagryzła nerwowo wargę i zaczęła szukać rzeczy w najbliższym otoczeniu. W jej głowie pojawiła się panika, nie mogąc wciąż namierzyć jej. Gdy dostrzegła pasek torby, wypuściła tylko powietrze i wstała, natychmiastowo kierując się w jej stronę. Złapała ją i zdając sobie sprawę, ile czasu przesiedziała zaczęła biec. Momentalnie jej bieg został zatrzymany, gdy usłyszała, że coś wypadło z jej torby. Odwróciła się szybko i widząc biały pergamin, który jest zwinięty w rulonik i związany sznurkiem parsknęła śmiechem. To pewnie kolejny żart Rona, który ma być śmieszny, ale jak zwykle wychodzi żałosny. Przekręcając oczami, rozwiązała sznurek i widząc inny styl pisania jedynie na jej twarzy pojawił się wyraz zdezorientowania. 

"Dzisiaj, spotkanie o 22:15 pod starym drzewem na Błoniach. Z" 

Widząc tylko to jedno zdanie, pokręciła głową widocznie poirytowana. 

-Zabiję tego rudzielca, jeśli znowu wymyślił jakąś głupotę. Teraz zachciało mu się bawić w podpisy. - Prycha nie dowierzając w głupotę przyjaciela, po czym tylko wciska pergamin do worka. Wbrew pozorom, ten list zasiał w Gryfonce sporą ciekawość, tym co się stanie jeśli przyjdzie. Przez resztę drogi gryzła się sama ze sobą w myślach, nie wiedząc czy zignorować zaproszenie, czy jednak przyjść. Widząc zegar, który wskazywał godzinę 22:00, zdecydowała się wykonać to, czego oczekiwał od niej tajemniczy Z, albo tępy Ron. Chociaż była jeszcze jedna opcja, że tajemniczym Z był tępy Ron. Zarzuciła na siebie materiałową, czarną narzutkę i wyruszyła w drogę do starego drzewa, o którym była mowa w liście. Osobie, która nie znałaby terenu Hogwartu, te słowa niewiele by powiedziały, jednak każdy uczeń, który jest tutaj dłużej niż rok wie o czym mowa. Z racji na półmrok, który panował na dworzu nie mogła mieć pewności, czy na miejscu kogoś zobaczy. Wkrótce usiadła, opierając się plecami o pień drzewa. Jedną dłoń położyła na ziemi, opierając się dzięki temu wygodnie. Przez kolejne kilka minut siedziała tak, coraz bardziej myśląc nad tym, co powie Ronowi, gdy już go dorwie. Gdy chciała wstawać, poczuła nagle na swojej dłoni położonej na ziemi dotyk. Był on spowodowany zimną dłonią, na której od razu wyczuła kilka blizn. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie, natomiast jej oddech od razu przyspieszył. Wyczuła momentalnie do kogo należy ta dłoń. Chłopak czując ciepłą i przyjemną w dotyku skórę Hermiony jedynie uśmiechnął się blado, nie wiedząc nawet co z nim się stało, że zdecydował się na taki krok. Trzeba było przyznać otwarcie, że było to czyste szaleństwo. 

-Tak, to ja jestem tym Z. -Mruczy w końcu, przerywając napiętą ciszę. Mimo wszystko czując wciąż dłoń dziewczyny wypuścił powietrze. Spodziewał się, że Hermiona nagle wyrwie się i na niego zacznie krzyczeć, albo ucieknie. Gdy poczuł mocniejszy uścisk dziewczyny, na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Siedzieli tak, pogrążeni w swych myślach, emocjach. Był to piękny stan, w którym wystarczającym powodem dla szczęścia jest obecność drugiej osoby. 

-Dalej nie rozumiem, dlaczego to zrobiłeś Draco. - Rzuca krótko w stronę chłopaka, po czym wstaje i idzie w kierunku budynku. Czyniąc to, zostawiła tym samym młodego mężczyznę tylko ze słowami, które wypowiedziała. Z minuty na minutę, gdy zdawał sobie coraz bardziej sprawę z tego co się wydarzyło, zdanie to wybrzmiewało w jego głowie z coraz mocniejszą siłą. Momentalnie dotarło do niego, co zrobił. Jego umysł podzielił się w tym samym momencie na dwie części. Pierwszą, w której był dumny z tego co się stało i chciał poznać kobietę bliżej, oraz drugą, w której czuł wstyd i zażenowanie swoim zachowanie, a nawet strach. 

Przez brak Twoich słów | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz