12. Maski opadły cz. I

134 9 4
                                    

Byliśmy świadomi że dużo czasu nam tu nie zostało. Zarzuty o kradzież dalej nie ustawały. W domu większości z nas dostało opierdol. Najbardziej oberwało się Tomkowi, bo jego ojciec trochę się przyjaźni z dyrektorem, więc uznał to za pośmiewisko dla rodziny. W teorii mówił że wszystko git po rozmowie z ojcem, ale na jego twarzy można było dostrzec siniak. Tłumaczył się że się pobił z kimś w klubie, niby dobra wymówka, ale za każdym razem tak mówił. Byłam na 99% że to jego ojciec go uderzył. Znowu. Gdy byliśmy razem nie raz zdarzyło mu się ,,brać udział w bójce". Próbowałam mu pomóc, lecz on nie chciał tego nigdzie zgłaszać. Za bardzo martwił się że tym razem zamiast niego, ofiarą stanie się jego matka, bądź co gorsza jego młodszy brat. Tomek bardzo ich kochał i nie chciał by stała im się krzywda. 

Kobieta nawet nie wiedziała co on znosił. Jako że wiedziała że był buntowniczy, była pewna że bójka to był prawdziwy powód. Ona nie była szczęśliwa w tym małżeństwie, ale również udawała że jest wszystko dobrze, dla swoich synów. 

Ojciec był szanowanym adwokatem w tym mieście. Wiele ważnych osób w tym zawodzie z całej Polski, znała tą rodzinę. Uważali za wzorcowy ideał każdej książkowej rodziny. Dobrze prosperujący we własnej firmie Pan Wieczorek. Kochana żona, która była równie wspaniałą gospodynią oraz idealną żoną. Najstarszy syn Tomek, był wybitny oraz uczynny. Zawsze miał najlepsze oceny i gardził gorszymi, w tym szkolnymi łobuzami. Oczywiście zadawał się z synami znajomych swojego ojca - równie szanowanych adwokatów. Wspaniałą rodzinę dokańczał najmłodszy syn Kacper. Miał on jedynie 10 lat, lecz już  tym wieku miał równie idealne oceny co jego brat. Jednakże on był miły dla wszystkich. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale każdy go kochał jak młodszego brata. Wszystko ładne było od zewnątrz, w sumie dla wszystkich było ładnie, bo nikt nawet z bliższego środowiska nie wiedział jaka była prawda. Dopiero Tomek opowiedział o tym pierwszy raz swojej dziewczynie - mnie. Zawsze się zastanawiałam czemu ja, a nie jego bliscy przyjaciele. Tłumaczył się że jestem inna niż oni i tylko ja zrozumiem. Chyba miał w tym trochę racji.

Wracając do Kacpra. Nie był on złym dzieckiem. Można powiedzieć że nawet wspaniałym dodając fakt że wychowywał się w takiej rodzinie. On nie wiedział jaki tak na prawdę jest jego ojciec. Był jeszcze za mały by zrozumieć to. Matka wraz z jego bratem chronili go przed tym. Nie chcieli mu zepsuć dzieciństwa zmartwieniami. 

Natomiast jeśli chodzi o Tomka. Był on również wychowywany na poglądach że każdy o mniejszej ilości pieniędzy jest gorszy. Żył z tym do momentu gdy zobaczył jak ojciec traktuje jego matkę. To właśnie wtedy on pierwszy raz podniósł rękę na chłopaka. Od tamtego momentu zmienił się nie do poznania. Zaczął brać udział w bójkach, wyżywał się na niewinnych uczniach oraz stał się po części swoim ojcem. Może to przez geny, może to przez wychowanie, on sam tego nie wie. Przełom dopiero stał się gdy przyszłam do tej szkoły. Byliśmy wtedy w 2 klasie. Na początku nie był zbytnio miły, ale wyraźnie interesował się mną, zagadywał, zaczepiał, droczył się itp. Powoli zaczął być miły. Problemem w tej znajomości było najbardziej moje pochodzenie, moi znajomi oraz mój styl życia. Nie byłam zbytnio grzeczna, zawsze potrafiłam coś odwalić z Karoliną, Adrianem czy Kamilem. Jego ojciec oczywiście nie wiedział o tym. Ogólnie nie wiedział o mnie. Mieliśmy pierwszy pocałunek, wiele pięknych chwil. Piękny związek, który jednocześnie był jego i moim pierwszym. Pewnego dnia szliśmy do jego domu, oczywiście trzymaliśmy się za ręce. Jego ojca miało nie być, bo był to środek dnia, jednakże jak zawsze musiało się coś zjebać i oczywiście zobaczyliśmy go w środku. Znał moich rodziców, a najbardziej mojego ojca z różnych rozpraw. Nie był zadowolony z tego co zobaczył. Chłopak pragnący bym nie widziała tego co miało nastąpić zaraz, poprosił bym poczekała na niego przed domem. Tak więc zrobiłam. Po około 5 minutach wyszedł do mnie. Miał rozwalony łuk brwiowy. To właśnie wtedy opowiedział mi o tym. Jednakże on nie chciał zakończyć związku nawet przez to. Był prawie codziennie katowany, lecz wybrał mnie. W ostatni dzień bardzo oberwał. Był tak załamany, że poszedł na imprezę. To właśnie tam przez dragi, alkohol i wszystkie te emocje wylądował w łóżku jakiejś szmaty. Każdy brał go za chłopaka z idealnym życiem, który wszystko ma, oprócz współczucia i ogólnie emocji. Jednakże to on poświęcał się dla brata którego tak bardzo kochał. Nigdy by się tego nawet nie spodziewał, co Tomek skrywał w sobie przez te wszystkie lata.

Wróćmy do teraźniejszości. Jak widać jego ojciec dalej nie przestał być tyranem. Musiałam z nim o tym pogadać, bo sama bym nie zniosła faktu że nawet nie próbowałam mu pomóc. Jak ja coś sobie powiem, to zazwyczaj to robię , więc w tym wypadku nie było inaczej. Stałam sama na palarni, co było nie codzienne jak na mnie. Od wizyty u dyrektora i po rozmowach z rodzicami. Zaczęli się izolować od reszty. Każdy próbował robić tak by już nie podpaść i wrócić do normalności gdzie nie znamy się. Wrócić do czasów 2 klasy, byliśmy wtedy tam tacy niewinni... Miałam szczęście że ze mną rodzice nie mieli kontaktu. Przynajmniej taki był tego plus. 

Zaciągnęłam się ostatni raz tytoniem, po czym rzuciłam go na ziemie. Zgasiłam kolejnego już dzisiaj peta i udałam się w stronę szkoły. Ominęłam trochę lekcji, ale niezbyt mnie to obchodziło. Wiedziałam że wycieczka zbliżała się wielkimi krokami, co wcale mnie nie pocieszało. Nikt na razie nie wiedział czy stosunki z przyjaciółmi dalej takie pozostaną. Pierwszy raz od dawna bałam się odrzucenia, samotności. Tego co nie doświadczałam na co dzień. Powolnym krokiem wkroczyłam do szkoły. Nie obyło się bez spojrzeń na moją osobę, oraz jakiś szeptów coś w stylu ,,Teraz ona nie jest taka pewna siebie, gdy nawet jej przyjaciele ją zostawili". Większość cieszyła z takiego obrotu sprawy, bo mnie nie lubili za mój sposób bycia. Nie musiałam zbytnio szukać chłopaka, gdyż standardowo był na treningu. Byłam pewna że zobaczył mnie, ale starał się nie zwracać na mnie większej uwagi.

-Tomek możemy pogadać? - zaczęłam, gdy akurat przebiegał obok mnie. Na chwilę przystanął.
-Zajęty jestem - odpowiedział obojętnie.
-5 minut - odrzekłam przekonywująco, wiedział o czym chce rozmawiać. Nie powiedział już nic, tylko otworzył drzwi i wyszedł z sali, zrobiłam to samo co on.
-A więc?
-Dobrze wiesz o czym chce porozmawiać. Znowu to zrobił? - zapytałam, na co się zmieszał.
-Już mówiłem że się pobiłem z jakimiś dresami.
-Ich możesz oszukiwać, ale ja widziałam te twoje ,,bójki" - pokazałam w powietrzu cudzysłów, na co spuścił głowę. Nie chciał pokazać tego co czuł - czemu się w końcu od niego nie wyprowadzisz?
-Dobrze wiesz że wtedy on będzie się wyżywał na mojej mamie albo bracie. Nie chce żeby stała im się krzywda, pomijając fakt że nawet nie miałbym się gdzie wyprowadzić - mruknął chłopak.
-Kurde Tomek, przeżywasz to od kilku lat. Rozumiem że rodzina jest dla ciebie ważna, ale nie możesz żyć ciągle w strachu przed twoim ojcem. Proszę zrób coś w końcu z tym, bo nie mogę już patrzeć na twój ból. 
-Nie jestem w stanie, dobrze o tym wiesz - nie myśląc wiele, chwyciłam go za rękę. Lekko się wzdrygnął, nie spodziewając się takiej reakcji.
-Twoja mama ma siostrę co nie?
-No tak, i co z tego?
-Wyprowadźcie się tam.
-Za małe mieszkanie
-To niech Kacper z twoją mamą tam się wyprowadzą. Strasznie samotnie mi się ostatnio mieszka wiesz? - zaczęłam.
-Czyli chcesz bym się do ciebie wprowadził. Super pomysł, ale ja serio nie chce ci się narzucać i być uzależniony od ciebie. 
-Nie będziesz, zostaniesz moim współlokatorem i tyle. Ogólnie jak chcesz to rachunki na pół, w sumie to dom też na pół. Po za tym sory, ale dzisiaj jestem tak wkurwiona na świat że nie przyjmuje odmowy.
-Tak po prostu, czy coś się stało że taka wkurzona?
-Tak po prostu - uśmiechnął się pod nosem, a ja tylko czekałam jak zapyta czy mam te dni. Na szczęście wiedział że lepiej dzisiaj nie zaczynać ze mną.
-Jak wrócę to porozmawiam z mamą. Spróbuję ją przekonać, dzięki za wszystko - na chwilę znalazła się w jego szczelnym uścisku. Nie trwało to zbyt długo, bo po chwili już prawie wbiegał na salę.
-Poczekaj - krzyknęłam, na co się odwrócił. Nie mówiąc już nic, podeszłam do niego i podałam mu podkład. Zawsze mu go dawałam po tym. Uśmiechnął się szczerze i już nie było po nim śladu.

Ucieszona że udało mi się to załatwić, udałam się w dalszą stronę swojego spaceru po szkole. To nie był jeszcze koniec rozmów na dziś...

◇◇◇

Hejka, sory że znowu długo rozdziałów nie było, ale trochę spraw mi wypadło. Mam nadzieję że spodobał się wam taki rozdział odstający od innych w tej książce. To w sumie tyle, lecz walnę tutaj jeszcze jakąś chamską reklamę mojego serwera discord. Wszystkich serdecznie tam zapraszam <3

https://discord.gg/4AwuKnVu3V

Kocham xx

(1441 słów, 23.03.2022)

Zaczęło Się Od Tego [𝐓𝐨𝐛𝐢𝐚𝐬𝐳 𝐅𝐅 𝐜𝐳. 𝐈𝐈]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz