13. Maski opadły cz. II

109 9 1
                                    

Stanęłam z boku jakiejś grupki. Oglądałam co wszyscy robią. Niektórzy przechodzili na lekcje, wyciągali coś z szafek, rozmawiali i różne inne rzeczy. Mijały mi przed oczami jeszcze jacyś znajomi którzy gadali między sobą, oraz przesłodzone pary. Chyba po prostu wyrosłam z tej słodyczy, albo miałam jej dosyć - zabawne, że jeszcze rok temu miałam inny punkt widzenia na to. Nagle przed moim wzrokiem pojawił się wyróżniający się blondyn. Był bardzo widoczny przez kolor swoich włosów - miały one kolor bardzo jasnego blondu, podchodzącego pod biel. Chodził sam, czyli nie tylko ja wróciłam do takiego stanu rzeczy. Zaniepokoiło mnie jednak to, że podchodzi do jakiś typów i wymienia się czymś. Chyba po tym nie muszę pisać jak zarabiał aktualnie. Typowo dla niego miał włosy w typowym dla playboi nieładzie. Jednakże on taki nie był, miał jedynie taki styl. Wiele osób uważało go za takiego chłopaka, lecz mało osób wiedziało o nim dość sporo. Znowu postanowiłam sobie powspominać stare czasy - czasy w których się poznaliśmy.

Zacznę od tego jaki jest, był i zapewne będzie. Od zawsze był jakiś wyjątkowy, lub tak samo specjalny jak my. Jako typowy chłopak nigdy nie płakał, chociaż jego serce płakało codziennie. Gdy spojrzało się w jego oczy, można było dostrzec obojętność, chyba że w danym momencie się śmiał z czegoś. Żył na spontanie, szukając co aktualnie było mu potrzebne. Zazwyczaj był obojętny, chociaż jego grymas na twarzy oznaczał bardziej śmiech. Często się śmiał. Każdy kojarzył go jako lekko uśmiechniętego chłopaka, który jest zagadką dla wszystkich. W teorii znaliśmy się, lecz byłam pewna że nie pokazał wszystkie w sobie. Możliwe że nie chciał nas martwić, lub nie chciał pokazać mroku skrywanego w sobie...

Kamila znałam chyba najkrócej z naszej paczki. Mówiąc dosłownie znalazłam go. Chodziliśmy grupą po jakimś osiedlu i zatrzymaliśmy się na boisku. Obok niego stały jakieś dresy. Nudziło nam się na tyle, że postanowiliśmy do nich podejść. Nie byli zbytnio z tego powodu zadowoleni, lecz nie przerwało im oczekiwania na kogoś. Po jakimś czasie zjawił się tam ten blondyn. Nie zwracając na nas uwagi, zaczął się wymieniać czymś z tymi chłopakami. Od razu wiedzieliśmy co to jest. Jako że wiedzieliśmy co dilerstwo, robi z człowiekiem, zagadaliśmy do niego. Nawet spoko się z nim gadało. Można powiedzieć że wtedy się zakolegowaliśmy. Po tym spotykaliśmy się prawie codziennie. Zaczął nam opowiadać o sobie. Jak się okazało był on zamknięty w sobie.

Z tego co się dowiedzieliśmy, to nie miał rodzeństwa. W rodzinie miał tylko mamę, bo ojciec ich zostawił już dawno temu. Nie mieli zbytnio pieniędzy, dlatego on zaczął dilować. Musiał dużo przeżyć, dalej się dziwię że się tak trzyma. Tego chłopaka, chyba nic nie może zniszczyć. Nawet pobicia przez jego pracodawcę, już nic mu nie robiły. Dawał sobie tyle razy radę, a każdy myślał że miał łatwo. Dlaczego? Bo nikt nie wiedział o nim nic, chociaż miał jakiś znajomych z bloków. Jednakże oni widzieli, tylko to co on chciał by widzieli. 

Z biegiem czasu, zżyliśmy się ze sobą. Wyglądał z nami, tak jakbyśmy się znali zawsze. Pokochałam go jak brata. Nie dziwiłam się że dużo dziewczyn do niego ciągnęło. Był trochę przystojny, jednakże on nie chciał takiej sławy u płci przeciwnej. On już znalazł swoją wybrankę, tylko minimalnie się z tym krył. Była nią Karolina. Zawsze widział coś w niej, z vice wersą, lecz oboje bali się to sobie powiedzieć. Osoby postronne wiedziały o tym, lecz sami zainteresowani niezbyt. Dlatego próbowaliśmy ich zeswatać, jednakże bezskutecznie. Trzeba było poczekać na ich reakcję.

Po tym wszystkim zaczęliśmy mu pomagać, z pieniędzmi. Każdy z nas starał się mu jakoś dawać hajs, lecz on był zbyt uparty. Nie chciał litości, więc my po prostu podrzucaliśmy mu do plecaka ilekolwiek byle by mu się przydało. Nic nie mówił zawsze po tym, wiedział że i tak nie wygra z nami. Dziękował nam samym uśmiechem, lub wspólnymi chwilami. Było już wtedy wiadome, że jesteśmy jak rodzina i nie rozłączy już nas nic. Zabawne że tak było do tego momentu...

Dalej się na niego patrzyłam. Tamci już poszli od niego, a on oparł się o ścianę. Wyraźnie był przemęczony. Nie wiadome czy to było przez strach że zostanie złapany przez policję, bądź jego ,,szefa", czy przez jakieś inne uczucie ogarniające go. Był chyba smutny, chociaż akurat tego niezbyt okazywał. Była możliwość że mnie zignoruje, lub odejdzie, lecz ja podeszłam do niego. Stanęłam obok niego, również opierając się ściany. Przez chwilę nikt z nas nie mówił. Była cisza, ale nie niezręczna. Wręcz przeciwnie. Ta cisza była przyjemna, możliwe było że przez to że się znamy, czuliśmy się w swoim towarzystwie dobrze. Jednakże widać było że się spiął.

-Znowu dilujesz? - zapytałam, lecz on się nie odwrócił i dalej stał bezruch. Nie odpowiedział.
-Czemu to robisz? - Nie odpowiedział.
-Myślałam że coś znaczyła dla ciebie nasza przyjaźń - dodałam smutno.
-Mama znowu straciła pracę... Nie mam innego wyjścia Maja - opowiedział - i oczywiście że dużo znaczyła i dalej znaczy.
-Dobrze wiesz że możemy ci pomóc.
-I co znowu mam żyć na waszym utrzymaniu?! Nie chce od was hajsu! Nie chce na was żerować! - krzyczał chłopak. Zapewne chciało mu się płakać, ale oczywiście tego nie pokazałby.
-Nigdy tak nie patrzyliśmy na to. Pomagaliśmy ci bo jesteśmy rodziną. Serio nie rozumiesz, że się o ciebie martwimy?
-Nie ma powodu do martwienia, daję sobie radę.
-Jakoś nie widać.
-No serio
-A tak na prawdę?
-Tak na prawdę to wszystko jest zjebane, a ja za niedługo się zajebie - powiedział lekko uśmiechnięty. Jakby wypowiedział jakąś miłą rzecz.
-To czemu się od nas odizolowujesz? 
-Nie widzisz że jako jedyna nie chcesz tego? Każdy z nas teraz zajmuje się samym sobą. Nasza grupka się rozpada, albo nawet rozpadła. Nie ma już chyba sensu tego ciągnąć.
-Oni również nie wiedzą co się dzieję. Ta sprawa z Malinowską wszystkich dobiła. Ale skoro tak uważasz, to przynajmniej zostań ze mną. 
-Będziesz miała przeze mnie problemy.
-Jakbyś nie wiedział że kocham się w nie wpakować - zaśmiałam się na równi z nim.
-No tak cała ty. 
-Tylko proszę odetnij się na nowo od dragów.
-Postaram się, ale dobrze wiesz że trochę mi to zajmie.
-Spoko, chcesz się przytulić, czy twoje męskie ego nie pozwala ci na uczucia? - zironiowałam, na co przewrócił oczami i do mnie podszedł. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo mnie przytulił.
-Zadowolona? - zapytał, dalej mnie trzymając.
-Tak
-To się ciesz, bo to był ostatni raz. Wykorzystałaś limit moich uczuć na cały przyszły rok.
-Tak, tak
-No serio.
-Zobaczymy - puścił mnie, bo zadzwonił dzwonek.
-Dobra bo sprawdzian z majcy mamy.
-Kurdee, dobra chodź.

Tak właśnie, udaliśmy się do klasy na matematykę. Oczywiście nie chciałam tam iść, ale lepiej sprawdzianów nie przekładać, bo później ciężej ściągać. Nauczyciele większą uwagę skupiają na ciebie, bo jako jedyna osoba piszesz. Jak mieliśmy to w zwyczaju nie szliśmy normalnie, tylko popychaliśmy się na każdym kroku. W połowie już odległości do klasy, po prostu wskoczyłam mu na plecy. Znowu na chwilę się uśmiechnął, po czym próbował mnie zepchać. Jednakże nie udało mu się to, więc się poddał.

-Limit ci się wyczerpał, a dalej się uśmiechasz - zażartowałam.
-Chcesz żebym przestał to robić? 
-Niee, żartowałam - powiedziałam, z udawanym smutkiem.
-Oj chyba nie, to mam nadzieję że się nacieszyłaś takim widokiem - odrzekł z udawaną powagą.
-Zostań aktorem, wygrasz każdy casting.
-Oj wiem, uczę się tego od najlepszych.

Śmiejąc się weszliśmy do klasy. Od razu zeskoczyłam z chłopaka, lecz dalej cała klasa się na nas patrzyła. Wraz z naszymi przyjaciółmi, oczywiście nie siedzieli obok siebie, tylko każdy w innej ławce, oddalonej od siebie. Ciekawe co teraz myśleli o tym...

◇◇◇

Hejkaaa, sory za kolejne opóźnienie, ale szykuje nową książkę, tym razem to nie fanfik, ale chyba wam się spodoba. Także mam pytanie do was - czy podoba wam się format jakim piszę te rozdziały w znaczeniu tych opisów przeszłości? Dajcie znać, jak coś to trochę pozmieniam. To tyle na dzisiaj.

Kocham xx

(1266 słów, 31.03.2022)

Zaczęło Się Od Tego [𝐓𝐨𝐛𝐢𝐚𝐬𝐳 𝐅𝐅 𝐜𝐳. 𝐈𝐈]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz