Arthur uśmiechnął się trochę przez smak ciasta, a trochę przez zaskoczenie jakie wywołał u siostrzenicy.
- Moja droga, chyba nie sądziłaś, że to wszystko ujdzie mojej uwadze. - odparł z lekkością. Sięgnął do jej rękawa i szybkim ruchem wyjął z niego kartkę. - Niezłego masz asa w rękawie. - rozwinął kartkę, przeglądając informacje na nim zapisane. Teraz był pewny, że jego podejrzenia nie minęły się z prawdą.
[T.i.] czuła, że jej tętno przyśpiesza. To nie działo się naprawdę, to musiał być tylko okropny sen.
- Ja naprawdę mogę to wytłumaczyć! Nie miałam zamiaru tam płynąć tylko po prostu chciałam wiedzieć, kiedy się z tobą pożegnać! - mówiła szybko i nerwowo, w dodatku chichocząc. Chciała żeby wszystko wyglądało na prawdę, ale im szybciej starała się wypowiedzieć każde słowo, tym bardziej było ono niewiarygodne. Przecież tylko winny się tłumaczy, a ona akurat w tym momencie o tym zapomniała.
W jej głowie siedziało pytanie, czemu on jej to zrobił? Jak jej przyjaciel mógł być tak okrutny i w perfidny sposób przerywać jej plan? I to wtedy, gdy myślała już, że wszystko jakoś się ułoży. Przecież on taki nie był, nie knuł żadnych intryg i nie kłamał. Więc czemu? Dogadał się z jej rodzicami?
- Słonko, ja na takie kłamstewka się nie łapie. - pokręcił głową i podniósł wzrok znad kartki. Podał papier z powrotem dziewczynie i podniósł filiżankę.
[T.i.] drżącymi dłońmi odebrała kartkę i kaszlnięciem starała się oczyścić gardło. Zrobiło się jej okropnie niezręcznie, a Arthur po prostu zaczął popijać herbatę.
- Może pójdę ci po nowy widelczyk? Ten raczej się już do niczego nie nadaje... - wydawał się rozbawiony, gdy wskazywał na sztuciec zdobiący podłogę.
- Nie, znaczy... Na początku, czemu jesteś taki? Ja naprawdę chciałam tam popłynąć. Nie zamierzam, jak moi rodzice siedzieć całe życie w jednym miasteczku, dbając o rodzinne interesy! Myślałam, że nawet, jeśli się dowiesz to spojrzysz na to inaczej niż moi rodzice... - w jej oczach zaczęły zbierać się łzy, a jej gardło zaciskało się z każdym słowem coraz mocniej. W pewnym momencie nie miała już siły na wysilanie strun głosowych i z rezygnacją, schowała twarz w dłonie.
Teraz nie chciała spędzać z nim czasu. Zdradził ją zupełnie, jak jej rodzice. Nie mogła polegać na nikim. Nawet na kimś, kogo chwilę wcześniej mogła nazwać przyjacielem.
Nagle poczuła dłoń na swoim ramieniu. Anglik pochylił się przez stół w jej stronę i podniósł jedną z dłoni bliżej twarzy. Tak jakby bał się, że ktoś ma szansę odczytać jego słowa z ruchu warg.
- Słuchaj [T.i.], przecież powiedziałem, że mogę powiedzieć ci to samo, nie dlatego, bo tu zostajesz. - odezwał się ściszonym głosem Arthur. Uśmiechał się radośnie.
Dziewczyna nie wiedziała, jak to wszystko poukładać w swojej głowie. Nagle z koszmaru sytuacja przerodziła się w niesamowity sen. Poczuła, jak jej ciało zalewa adrenalina, a plecy przykrywa dreszcz ekscytacji.
- Tylko sobie ze mnie żartujesz, prawda? Jak to załatwiłeś z moimi rodzicami? - szepnęła w jego stronę, przystosowując się do jego postawy. Nawet jeśli nadal mu nie wierzyła to nie mogła powstrzymać kącików ust, podnoszących się do góry.
Wraz z zadanym przez siebie pytaniem zauważyła, jak twarz Arthura nieco blednie, a jego oczy uciekają w bok.
- No i tu, słońce, pojawia się problem, twoi rodzice o niczym nie wiedzą i lepiej żeby tak pozostało. Nigdy w życiu nie zdołałbym ich przekonać, ale nie mogę patrzeć z założonymi dłońmi, na to że jesteś smutna. - jego twarz była nieco onieśmielona, nie pamiętał, kiedy ostatnio robił coś takiego... Przecież już od paru dobrych lat był niczym innym, jak gentelmanem i ułożonym arystokratą. Ciekawie było znowu wkroczyć na tą bardziej zawiłą ścieżkę.
CZYTASZ
Siostrzenica Arthura Kirklanda || Alfred F. Jones x Reader ||
Fanfiction[T.i.] ogląda zmiany, które dzieją się w świecie w czasie rozwoju kolonii. Chciałaby brać udział w życiu, ale na swoje nieszczęście jest zamknięta w złotej klatce swoich rodziców. Powiedzmy sobie szczerze - życie dziewcząt nie było wtedy idealne. ...