|4|

70 4 45
                                    


Alfred zaraz po odłożeniu rzeczy, pobiegł na rufę statku zobaczyć jeszcze raz tajemniczą dziewczynę. Kapitan nic nie wspominał, że ma narzeczoną, choć właściwie nie musiał... Przecież to nie była sprawa całej załogi. 

Z głupim uśmiechem zaczął wpatrywać się w dziewczynę coraz bardziej oddalającą się z jego pola widzenia. W pewnym momencie widział ją już tylko jako czerwoną plamkę w kolorze jej sukienki. Teraz pomyślał o tym, że wyglądała, jak księżniczka. Związane wstążką włosy i tiulowa suknia. Jak bardzo żałował teraz, że nie rozmawiał z nią chociaż przez moment.

- Ej Al, weź się za pracę! - usłyszał zdenerwowany głos Harry'ego. On nadzorował całą pracę i to był jedyny moment, gdy był nieco ostry. 

Nie zwrócił jednak na niego uwagi i dalej myślał o dziewczynie. Ale czy było warto? I tak za lada dzień wypływają i pewnie nigdy nie dowie się nawet, jak ma na imię.

Spojrzał się w dół na wodę falującą delikatnie. Słona woń uderzała ciągle w nozdrza i Alfred zdał sobie sprawę, że kiedyś ten zapach był mocniejszy. Jednak parę lat na morzu sprawia, że pewne rzeczy stając się normą, a wręcz nudną rutyną. Chciałby kiedyś to wszystko rzucić. Może pozna dziewczynę tak uroczą, jak tamta, którą zobaczył wcześniej. Zamieszkałby na lądzie, zdradzając tym samym wieloletni związek z wodą. Choć tak naprawdę nie wiedział, czy się na to zdobędzie... Może już zbyt mocno ugrzązł na mieliźnie i na zawsze pozostanie trochę pomiędzy wodą a lądem? Nieco chcąc zostać w obu miejscach...

- Alfred, głuchy jesteś? Weź ty się za robotę, bo do jutra wszystko musi być załadowane. - poczuł uderzenie w ramię. Tak, z pewnością Harry był już porządnie zdenerwowany oczekiwaniem. W innym wypadku nie dostawał kuksańca pięścią.

Chłopak westchnął ciężko i z niechęcią odwrócił się w swoją prawą stronę.

- Ugh, Harry... Ja tylko się zastanawiałem, kim jest tamta dziewczyna. To narzeczona Arthura? - spojrzał wnikliwie w rozszerzające się powieki Harry'ego.

Starszy facet wybuchł głośnym śmiechem. Klepnął się w udo i pokręcił głową.

Alfred wywrócił oczy, nie cierpiał, gdy starsi ludzie śmiali się bez powodu. Przecież nie powiedział nic dziwnego, a Harry nie wyglądał na podpitego.

- A to ty tak się za tą dziewczyną oglądasz? Oj Al, ty to masz oko. Szkoda, że tak roboty do zrobienia nie potrafisz zauważyć. - poprawił swojego siwego wąsa i po poklepaniu Jones'a po plecach, odszedł. Zaczął znowu przeglądać swoje papiery i krzyczeć na członków załogi, wyznaczając im zadania.

- To nie było śmieszne! - krzyknął do niego Alfred, ale i tak obawiał się, że starszego to zbytnio nie zainteresuje. W końcu tamten lubił trzymać się swojej pracy, a zajmowanie się jego sprawami nie było żadnym priorytetem.

Westchnął i usiadł na ziemi. Myślał, że to pomoże mu ochłonąć. I właściwie wiele się nie mylił, bo przypadkiem usiadł w kałużę zimnej wody. Zmarszczył brwi, czując jak materiał zaczyna chłonąć w siebie wilgoć. No tak, tylko tego mu brakowało. Mokre spodnie coraz bardziej lepiły się do jego skóry i zastanawiał się, czy ma teraz czas na przebranie się w coś innego.

Wstał z ziemi żeby wziąć się do pracy i usłyszał głośny śmiech.

- Wiesz czym jest toaleta Al? - zaśmiał się Gil, jego najlepszy przyjaciel. 

Słysząc ciągle takie komentarze Alfred dziwił się, że ciągle się przyjaźnili. Ale może to była kwestia, tego że lepiej na statku z ludźmi z zbyt radosnym humorem niż z tymi ciągle narzekającymi. Nawet jeśli to oznacza takie kompromitujące docinki, zwracające uwagę całej załogi. 

Siostrzenica Arthura Kirklanda || Alfred F. Jones x Reader ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz