[T.i.] cały dzień była zniecierpliwiona. Na statku nie było dla niej żadnej pracy, a wszyscy byli zajęci więc nie miała nawet zbytnio czasu na rozmowy z kimś. Zresztą, większość załogi była od niej dużo starsza więc nie znalazłaby z nimi zbyt wiele tematów do rozmów.
Odłożyła wcześniej czytaną książkę na łóżko i schowała twarz w pościeli. Widziała dziś Alfreda tylko jeden raz, ale nawet nie wymienili wtedy powitania, bo akurat w pobliżu był Arthur. Tylko wymienili między sobą uśmiechy i minęli się pośpiesznie.
Chciałaby już, aby było ciemno i mogła z nim porozmawiać.
Przeciągnęła się, jej stawy były zdrętwiałe po całym dniu spędzonym na czytaniu. Co najmniej parę godzin przeleżała, nawet nie miała ochoty iść na obiad. Jakoś nie była głodna przez ciągle bujający się na wodzie statek.
Być może pozostałaby z twarzą wbitą w poduszkę przez dłuższy czas, lecz dźwięk otwierających się drzwi sprawił, że podniosła głowę. Kto ważył się przerywać jej ciche narzekanie w myślach, odbierając jej pociechę z samotności?
Był to Arthur. Uśmiechnęła się mimowolnie, bo w końcu miał na nią widocznie czas.
Niby mieli ze sobą spędzać więcej czasu dzięki tej podróży, ale okazało się, że ciągle ma on jakąś pracę. Chociaż ostatecznie i tak widziała go teraz częściej, niż gdy spotykała go raz na dwa lata, gdzie ich głównym kontaktem były listy.
- Powiedziałem Harry'emu, że chciałaś nauczyć się gry w szachy i teraz ciągle mnie męczy, o to że może cię już pouczyć. Czasem mi się zdaje, że on ma za dużo czasu na wszystko, w szczególności na tą grę. - odparł wywracając oczy. Harry wręcz ubóstwiał szachy i jeśli nadarzyła się okazja, aby w nie grać to on tą szansę z pewnością wykorzystywał.
- Właściwie to chętnie bym się pouczała. Cały dzień przesiedziałam nad książką więc to będzie dobra odmiana. - uśmiechnęła się wesoło i wstała z łóżka. Wreszcie mogła spędzić z kimś czas, chociaż nadal była nieco zawiedziona, że to nie Arthur miał dla niej czas. Dobrze by było spędzić z nim czas, który nie już już planowaniem jej ucieczki.
Podeszła do wyjścia, ale przed wyjściem zatrzymała ją ręka Arthur'a na jej ramieniu.
- Tylko musisz wiedzieć, że dopóki cię nie nauczy to nie pozwoli ci przestać grać. Dzień w dzień będzie cię z tym ścigał. - zaczął mówić poważnym, niemal grobowym, głosem, jednak pod koniec zaśmiał się widząc zmieszanie na twarzy [T.i.].
- Oczywiście, taka szachowa klątwa. - wywróciła oczami, chichocząc.
Wyszła na słońce i zaczęła nieśpiesznym krokiem iść przez deski pokładu. Rozglądała się na boki. Niby szukała Harry'ego, ale w głębi duszy miała też nadzieję, że zobaczy gdzieś Alfred'a, który rzuci jej jeden z tych swoich szerokich uśmiechów. Jej policzki rozgrzały się na samą myśl o tym. Jednak nigdzie nie mogła dostrzec jego blond włosów, ani usłyszeć głośnego śmiechu.
Ludzie na statku robili już niewiele i raczej zajmowali się jakimiś prostymi pracami. Ale właściwie nie miała się czemu dziwić, w końcu było już południe i raczej nikt nie miał ochoty na pracę w pełnym słońcu.
Rozglądając się tak po statku w końcu dostrzegła Harry'ego. Siedział on przy ławie, na której były już rozstawione szachy. Wszystko przygotowane.
- Przyszłam nauczyć się grać, Arthur powiedział, że podobno masz na to czas. - uśmiechnęła się szeroko, siadając na krześle po drugiej stronie stolika. Rzuciła szybkie spojrzenie od skupionej twarzy mężczyzny po pionki rozłożone idealnie po planszy.
CZYTASZ
Siostrzenica Arthura Kirklanda || Alfred F. Jones x Reader ||
Fiksi Penggemar[T.i.] ogląda zmiany, które dzieją się w świecie w czasie rozwoju kolonii. Chciałaby brać udział w życiu, ale na swoje nieszczęście jest zamknięta w złotej klatce swoich rodziców. Powiedzmy sobie szczerze - życie dziewcząt nie było wtedy idealne. ...