Czy ktokolwiek mógł przewidzieć, że nasza historia tak się zakończy? Czy ktoś tam u góry zaplanował moment, w którym stałem nad twoją trumną wciąż niezdolny uwierzyć, że ciebie już nie ma? Tak wiele pytań kłebowało się w mej głowie. Obserwowałem jak znikałaś w dole pod powierzchnią w drewnianym pudle pokrytym czarnym lakierem. Słyszałem płacz twej matki, który rozrywał me poranione serce na większe strzępy. Dlaczego odeszłaś? Dlaczego zostawiłaś nas wszystkich? Pierwsze kwiaty zostały wrzucone do dołu. Wciąż liczyłem, że to tylko koszmar, z którego zaraz się wybudzę. Drugi kwiat opadł na wieko, wraz z nim potoczyła się pierwsza łza, którą starłem w końcu obiecałem Ci nie płakać. Ktoś rzucił trzeci, a potem czwarty kwiat i jeszcze kolejny, gdy ja się zapadałem. W myślach krzyczałem "Wróć" ,"Dlaczego nie ja?". Byłem bezsilny, obdarty z wszystkiego. Zabrałaś mą duszę z sobą . Spojrzałem na kwiaty w mej dłoni, fiołki twoje ulubione. Usta lekko podniosły mi się na wspomnienie o tobie lecz to był tylko ułamek sekundy bo przecież Ciebie już nie było. I ja wrzuciłem do dołu kwiaty po czym odwróciłem się za siebie. Wybacz mi mój fiołku, ale nie dam rady.
**
Od ostatniego spotkania z Noah minęło kilka dni podczas, których ciągle wymieniała z chłopakiem sms-y dotyczące zazwyczaj pierdół. Stał się jej nową rutyną. Alison śmiała się z przyjaciółki, który od wielu lat uparcie twierdziła, że nikt nie sprosta jej oczekiwaniom. Jednakże blondyn w jakiś sposób wdał się w jej łaski. Nawet podczas robienia spaghetti pisała z chłopakiem przez co prawie spaliła makaron. Gdy wyciągała ser usłyszała huk drzwi wejściowych i ciężki oddech
— Mayaaaa!!!
— W kuchni! - do pomieszczenia wparowała fioletowowłosa całą zdyszana z rumieńcami na twarzy i uśmiechem rozciągającym się od jednego ucha do drugiego. - Nie patrz tak na mnie z uśmiechem Jokera bo zaczynam rozważać wysłanie cie do psychiatryka.Alison prychnęła
— Analogicznie nie zdążyłabyś teraz nawet wykręcić numeru, gdybym na ciebie ruszyła ponieważ dzieli nas zaledwie kilka kroków. - powiedziała po czym uśmiechnęła się dumna, jakby co najmniej wyrecytowała formułkę biologiczna niż wypomniała nikłe szanse na przeżycie przyjaciółki.
— Analogicznie to teraz na pewno powinnam wykręcić odpowiedni numer. A tak serio to co ty taka zdyszana, ale szczęśliwa? Czyżby Pan Garcia znów nieudalonie próbował poderwać naszą sąsiadkę? - Na samo wyobrażenie dziewczyny zaśmiały się, gdyż wielokrotnie były świadkami nieudolnych podrywów ich dozorcy względem Pani Keneth.
— Nie tym razem, po prostu minęłam się na schodach z Sarą i zamieniłyśmy parę słów. Rozumiesz?! Znaczy w większości po prostu stałam i się w nią wpatrywałam, ale odezwała się do mnie. Czyż to nie cudowne?- Ostatnie zdanie wręcz wypiszczała. Cała jej postawa podczas zdawania tej relacji przypominała małe dziecko, które dostało upragnioną rzecz. Było w tym coś uroczego patrząc na to, że owa Sara była zauroczeniem Anderson. Z drugiej jednak strony lekko rozbawiał fakt, że zazwyczaj pewna siebie dziewczyna nagle zapominała jak się funkcjonuje. Gdy dwa lata wcześniej dziewczyny wprowadziły się do kamienicy to właśnie Sara je przywitała i dała wskazówki względem sąsiadów, ale i okolicy. Sara Wilson była piękna czarnoskórą kobietą o niebieskich tęczówkach. Posiadała czarne kręcone włosy, które zazwyczaj miała splecione w dwa warkocze bokserskie. Co śmieszne studiowała na tej samej uczelni co dziewczyny, jednakże ona wybrała kierunek architekta. I tak od momentu poznania Ali za każdym razem gdy spotka dziewczynę czuje się jak na końcu tęczy, lecz zamiast złota jest Wilson.
— Wiesz może następnym razem umów się z nią na kawę? - zaproponowała Maya
— Oszalałaś? Przecież ja przy niej gubię język w gębie. Poza tym ona i tak chyba nie jest zainteresowana żadna płcią żeńską.- Dziewczyna posmutniała lecz w kącikach nadal tlił się uśmiech.
— Kto mówi, że to ma być randka? Zwykłe koleżeńskie zapoznanie. Nie musisz przecież od razu przechodzić do trzeciej bazy. Wystarczy, że na razie się poznacie lepiej.- Na te słowa brwi Ali ściągnęły się w skupieniu a mimika dziewczyny świadczyła, że ta w głowie analizuje wszelkie za i przeciw. Po dłuższej chwili przytaknęła głową.
— Masz rację tak zrobię.- Odkręciła się na pięcie z zamiarem wyjścia z pomieszczenia ,lecz przystanęła w drzwiach- Hej co się tak fajczy?- Wraz z dźwiękiem tych słów Klimov z paniką rzuciła się w kierunku kuchenki na której znajdował się już spalony makaron.
— To był nasz obiad.-westchnęła- Co powiesz na to by zamówić pizze?- zapytała z miną pełną obawy
— Pytasz,a wiesz- puściła oczko i wyszła udając się do swojego pokoju, a w tym czasie Maya wybrała numer ich ulubionej pizzeri po czym wzięła się za otwarcie okien i wyrzucenie makaronu. Naprawdę miała dziś smaka na ten makaron.Hej!
Szczerze nad tym rozdziałem siedziałam jak na razie najdłużej bo nie wiedziałem jak napisać to co miałam w głowie.
Jeśli wyłapiecie błędy nie bójcie się mi je napisać.
Czekam na wasze komentarze
Do następnego, Wasza Venenum
CZYTASZ
Fatum
Teen FictionDwie dusze, jedna historia. Poznali się juz dawno choć o tym nie pamiętają. Czy los ich połączy? Czy rozdzieli bezpowrotnie? Czy to wszystko było tylko przypadkiem? - Wiedziałeś, że w łacinie fatum oznacza przeznaczenie? Jesteś moim fatum.