Rozdział Drugi

139 4 0
                                    

Pov Lakarnum

Nie potrafię długo spać. Zwykle wstaję o ósmej ale dzisiaj wyjątkowo coś mnie obudziło o siódmej.
  Przerażony zobaczyłem że spałem na Dominiku. Odruchowo chciałem zerwać się, ale uświadomiłem sobie że tylko bym obudził Awięca. Cicho wstałem, wziąłem ubrania aby się przebrać i wykąpać, bo wczoraj zasnąłem z wykończenia i nawet się nie umyłem. Kiedy wyszedłem to chciałem zrobić śniadanie, ale przypomniałem sobie że w tym hotelu sami nam przynoszą. Usiadłem więc czekając na jedzonko. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi.
- dzień dobry - powiedziała z rozczarowaniem kobieta co obsługiwała Dominika.
- coś nie pasuje?- bez jedzenia jestem zły, sorry not sorry.
- nic nic, po prostu miałam nadzieję że ten przystojniak otworzy.- uśmiechnęła się takim głupim uśmiechem.- proszę - podała mi tacę.
- ten przystojniak jest moim chłopakiem, więc wara od niego- zrobiła zdziwioną minę. Zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem. Nie mam pojęcia czemu tak powiedziałem, ale poczułem się jakoś dziwnie zazdrosny. Nie o to że mnie nie nazwała przystojnym, ale raczej o to, że takim zauroczonym wzrokiem na niego patrzyła. Wzruszyłem ramionami do swoich myśli. zrobiłem śniadanie mojemu współlokatorowi, i miałem już po niego iść. Gdy na kogoś wpadłem

Pov Awizo

Obudziło mnie pukanie do drzwi, ale że jestem leniwy nie wstałem tylko nasłuchiwałem, wiedziałem że Laka już nie śpi i usłyszałem jak otwiera drzwi.
- Dzień dobry- poznałem że to ta laska z recepcji.
- Coś nie pasuje?- powiedział zły Lakarnum. Co go ugryzło? Nigdy tak się nie zachowuje.
- Nic nic, po prostu myślałam, że ten przystojniak otworzy- zarumieniłem się uświadamijając sobie że to o mnie.
- ten przystojniak jest moim chłopakiem, więc wara od niego - warknął Laka. Zdziwiłem się, bo nigdy nie był aż tak agresywny. A po drugie, nie jest moim chłopakiem, co nie znaczy że go nie  kocham. Pomyślałem że i tak nie zasnę więc powoli stoczyłem się z łóżka. Nadal zaspany wziąłem ręcznik i ubrania z zamiarem przebrania. Idąc w stronę łazienki wpadłem na Pawełka.

Pov Lakarnum

  Wpadłem na Mariusza ( od autorki: Mariusz to ten toxik były Laki).Nie, niemożliwe on przecież jest w więzieniu. Szybko skuliłem się zasłaniając głowę rękami.
- Przepraszam, Mariusz, zrobię wszystko tylko nie bij błagam- chciałem wybłagać litość u bezlitosnego mężczyzny, za to że go potrąciłem.

Pov Awizo
- Przepraszam, Mariusz, zrobię wszystko tylko nie bij błagam- krzyknął przerażony Lakarnum. Wryło mnie. Wiedziałem że Paweł ma ataki paniki ale nie wiedziałem że zwidy.
- Laka? Hej co ty u diabła robisz- przestraszyłem się nie na żarty.- hej Lakarnum to tylko ja, Awizo. - kucnąłem obok chłopaka chcąc postawić na nogi. Chłopak drżąc stanął chcąc uciec do ubikacji. Zauważyłem coś odstającego w jego spodniach. (To nie to o czym myślicie zboczuszki)
- PAWEŁ, KURWA! - mój Crush spojrzał na mnie przerażony i zaczął się cofać pod ścianę. Gdy jego plecy dotknęły ściany ja byłem już tak blisko że mógłbym go dotknąć.
- pokaż co masz w kieszeniach.- powiedziałem spokojnie, ale on nadal mnie nie poznawał. Zmieniłem taktykę.
- co się dzieje, Laka?- zapytałem zatroskany- nie jestem tym pierdolonym idiotą, to ja Dominik... Nie poznajesz mnie? - z jego oczu jakby zeszła mgła.

Pov Lakarnum

- [...] Nie poznajesz mnie?- zapytał Awizo.
-Cco się stało?- nic nie pamiętałem.
- zderzyliśmy się i miałeś atak paniki - powiedział kładąc swoje ręce na moich ramionach.
- przepraszam... Ja nie wiem co się stało - nie wiedząc co zrobić przytuliłem się do mojego przyjaciela.
- no już... Spokojnie, jestem przy tobie - szepnął kładąc swoją głowę na mojej. Staliśmy tak przez chwilę do póki nie przypomniałem sobie że jedzenie stygnie.
- Dominik...- zacząłem
- hmmm?
- chodź na śniadanie.
- Za chwilę, jeszcze jedna sprawa.
- tak?- odsunął mnie od siebie.
- pokaż co masz w kieszeniach- byłem przerażony.

Pov Awizo

- Pokaż co masz w kieszeniach - powtórzyłem pytanie z przed chwili - po patrzył na mnie wielkimi oczami.
- co?
- wyjmij wszystkie rzeczy z kieszeni. - wiedziałem że to dla niego trudne, ale nie mogłem pozwolić by nadal to robił. Wiedział że nic nie wskóra i powoli wyciągnął żyletkę.
- dlaczego...- zapytałem bardzo cicho podciągając rękaw lewej ręki. Cała ręką była pokryta krótszymi i dłuższymi dosyć głębokimi kreskami.- Lakuś ja rozumiem, że jest ci źle, ale proszę nie rób tego więcej.
- A po jaką cholerę mam żyć?!- krzyknął że łzami w oczach.- jestem nikim! Kurwa nikim!- złapałem go za dłoń i nadgarstek prawej ręki, aby przestał.
- może dla mnie! - uniosłem się- myślisz że ja bez ciebie przeżyje?!- powiedziałem za dużo ale udawałem że to normalne.
- po co ci taki małż jak ja?!- krzyknął przez łzy.
- jaki do cholery małż?!
- no osoba która zawraca dupę i i psuje życie !- rozpłakał się na dobre.
- Nie jesteś żadnym małżem!- gwałtownie wyciągnąłem rękę, tak że nie dziwię mu się wystraszył - daj tą żyletkę.
- po co ci- zapytał cicho podając mi to nieszczęście
- Niegdy, więcej, tego, nie, rób - akcentowałem każde słowo, nie chciałem  być niezrozumiany. Chłopak podał mi to gówno a ja ścisnąłem z całej siły tak że przecięło mi skórę.
- nie!- pisnął zmartwiony.
- Czy zrozumiałeś co ci powiedziałem? - zapytałem nie wzruszony na ból.
- ttak- spuścił głowę na dół. Westchnąłem przytulając Pawła.
- Nigdy bym sobie nie przebaczył, twojej śmierci.- powiedziałem roztrzęsionym głosem, kładąc głowę na jego. Zbyt bardzo go kocham... Chciałbym aby on to wiedział. Lecz to chyba niemożliwe.

Za słodko
Ale to nie moja wina
Oni są bardzo słodcy.

D.R.L
800 coś słów

Wakacje w Bułgarii złote piaski...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz