Rozdział Ósmy

104 3 0
                                    

Pov Awizo
Następnego dnia:

Gdy rano się obudziłem Lakarnum siedział obok z delikatnym uśmiechem na twarzy. Czułem słodki zapach a kiedy zlokalizowałem źródło to mój ukochany podał mi tacę z naleśnikami. Pocałowałem go delikatnie w czoło.
- z jakiej to okazji? - zadałem nieobowiązujące pytanie.
- jak byłem z Mariuszem to ja zawsze robiłem jedzenie. - wzruszył ramionami. Zacisnąłem pięści słysząc imię tego pojeba. Lakarnum widząc moją reakcję spuścił wzrok.
- przepraszam... - wyszeptał. Przytuliłem go do siebie.
- nic się nie stało kochanie - podniosłem jego twarz wpijając się w jego usta. Widziałem zdziwienie w jego oczach ale oddał pocałunek. Przytuliłem go do siebie co wykorzystał wtulając się w zagłębienie w mojej szyji.
- kocham cię - wymamrotał chłopak.
- ja ciebie też Lakuś - powiedziałem delikatnie odsuwając go od siebie.
- Laka muszę cię o coś zapytać - zacząłem.
- słucham - usiadł po turecku.
- Paweł... Za każdym razem jak rzucam jakimś podtekstem seksualnym - widziałem jak się rumieni - to uciekasz. Wyjaśnij mi to. Bo chciałbym zrozumieć ciebie jak najlepiej. - widziałem ją Lakarnum wzruszył się moimi słowami.
- j...ja, kiedyś nie byłem zbyt asertywnym człowiekiem. Za każdym razem jak Mariusz- wzdrygnął się na jego imię, wiec uspokajająco złapałem go za rękę. - coś proponował to... Ja... Nie potrafiłem odmówić. Za każdym razem bolało. Wykorzystywał mnie nawet w łóżku! - zarumienił się wściekle. Przytuliłem go do siebie.
- W życiu bym nie zrobił coś bez twojej zgody. Kocham cię nad życie i nigdy bym cię nie skrzywdził. - pocałowałem go w czoło przestraszony że ten będzie miał uraz do mnie.
- nie miej mi tego za złe... - wymamrotał w moją piżamę. - ale ja nie odczuwałem żadnej przyjemności. Nigdy... Zawsze tylko służyłem i nie czułem się kochany... Lecz nie mogłem go rzucić... On by mnie zabił... - rozpłakał się. Cały czas tuląc go do siebie gładziłem jego plecy.
- już dobrze kochanie... Jak będziesz gotowy o tym rozmawiać to tylko mi powiedz. - szepnąłem mu do ucha zakładając za nie jakiś niesforny kosmyk.
- jedz bo wystygnie - uśmiechnął się wstając. Dostrzegłem jakiś smutny błysk w jego oku. Złapałem go za rękę aby usiadł ze mną.
- proszę cię zjedzmy razem - popatrzyłem na niego moimi maślanymi oczami.
- eeeem ja nie jestem głodny, zresztą już jadłem- nie dość że się tnie to jeszcze zaburzenia odżywiania ma. Mój biedny skarb.
- Laka... Kocham cię takiego jakim jesteś - powiedziałem patrząc mu głęboko w oczy. - ani mi się waż zagładzać - przyciągnąłem jego twarz do swojej. Jego policzki zaczerwieniły gdy zorientował się że ja domyśliłem się wszystkiego (to się nie powinno nazywać zdaniem).
- j..jak? Skąd wiedziałeś - spuścił wzrok
- znam cię od przedszkola. - uśmiechnąłem się smutno. - więc proszę cię zjedz ze mną - pogładziłem jego dłoń.
- dobrze... - powiedział pokornie choć niezadowolony. Kiedy chłopak poszedł po sztućce, ja mogłem odetchnąć. Nie miałem pojęcia co zrobić z tym głupim dzieciakiem. Zanim wszedł zdążyłem ubrać maskę spokoju i zrozumienia.

Po zjedzeniu naleśników postanowiliśmy że zrobimy razem kolejną porcję dla zakochanych. W końcu wykorzystaliśmy ich gościnność i chcieliśmy się odwdzięczyć. Laka przygotowywał ciasto kiedy ja sprzątałem ze stołu. Wracając zauważyłem jak skupiony miesza składniki. Przytuliłem się do jego pleców. Szybko odwrócił głowę tak że mu coś strzeliło w szyji.
- spokojnie... To tylko ja. - pocałowałem go w policzek. Obrócił się zarzucając mi ręce na szyję i głęboko pocałował. Całowaliśmy się jakiś czas a gdy się oderwaliśmy Laka siedział na blacie. Gdy i od zobaczył z czego się śmieję szybko się zerwał i zaczął otrzepując spodnie. Pomogłem mu wytrzepać ich tył. Nagle ktoś wszedł do kuchni i zobaczył nas w niejednoznacznej pozycji.
- ummm hej Ewa - powiedziałem spokojnie ale w środku dusiłem się ze śmiechu.
- chyba... Nic nie widziałam ymmm przyjdę za pięć minut. - pisnęła uciekając. Wybuchnąłem śmiechem patrząc na mega czerwonego Pawła. Litując się nad nim wyciągnąłem ramię by mógł się wtulić.
- jak ja jej w oczy spojrzę...- wymamrotał w bluzę.

Kilkanaście minut później
Pov Awizo
Śniadanie było gotowe, a moim zadaniem było zawołać niedoszłych rodziców na nie. Przy okazji postanowiłem wyjaśnić Ewie że nic złego nie robiliśmy. Nadal miałem bekę z tej sytuacji, ale z mojego współczucia do Pawła postanowiłem to zrobić. Zapukałem do pokoju a otworzył mi Naruciak, uśmiechnąłem się do niego wchodząc do środka. Ewa unikała mojego wzroku przez co ledwo nie wybuchnąłem śmiechem.
- chodźcie na śniadanie. Ewa nic tam nie zaszło. Po prostu ten debil usiadł na mące i ja go wytrzepałem - popatrzyła na mnie zdziwiona - masz sprośny umysł.
- nie moja wina że wyglądało to tak dwuznacznie.
- a jak z brzuchem? - zapytałem z troską.
- w porządku, już mniej boli - uśmiechnęła się smutno. Adam przytulił ją całując w czoło. Widziałem że jest smutny ale cieszył się że wszystko jest okej z jego dziewczyną.
Zjedliśmy naleśniki masło rozmawiając. To nie była miła atmosfera ale nie była to niczyja wina. Laka nadal się rumienił chociaż dużo mniej niż kiedy nas Ewa ,,przyłapała". Uchwyciłem spojrzenie Laki i porozumiewawczo mrugnąlem do niego. Po śniadaniu szybko zabrałem potrzebne rzeczy i zabrałem wszystkich na spacer po parku. Wziąłem Pawła za rękę.
- a jak jakiś widz nas zauważy? - wyrwał się na co tylko objąłem go w pasie. - nie przekonam cię, prawda?
- niee - cmoknąłem go w czoło. Był cały czerwony ale nie przeszkadzało mi to w śmianiu się z niego.
- zresztą wy się tak zawsze zachowujecie więc raczej się nie zorientują. - zażartował Naruciak. - no chyba że zobaczą jak Laka jest czerwony. - wybuchliśmy zgodnie śmiechem, nawet Laka się uśmiechnął.

*862 słów*
Załamanie w matrixie, nie mam pojęcia czy wtedy mieli już swoje kanały ale uznajmy że mieli.
D.R.B

Wakacje w Bułgarii złote piaski...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz