Kiedy rozpakowaliśmy się już w domu, postanowiłem wreszcie działać.
- chodź tu na chwilę - krzyknąłem do Pawła.
- Czego chcesz?- uuu jak milutko.
- pamiętasz jak kilka dni temu odkryłem że się samookaleczasz. - wzdrygnął się.
- tak- odpowiedział twierdząco
- a pamiętasz jak powiedziałeś tej babce z recepcji że jestem twoim chłopakiem?- zapytałem niewinnie, na co on zaczerwienienił się.
- tto ty nie spałeś?- wyjąkał.
- nie, nie spałem.- powiedziałem delikatnie go naciskając by usiadł na łóżku, a sam usiadłem obok.
- posłuchaj Laka- rozpocząłem - wiesz że nie umiem cię okłamywać...Pov Lakarnum
-[...] Więc pewnie już zorientowałeś że coś jest nie tak. - stresowałem się jego słowami na maxa.
- tak - odpowiedziałem dumnie.
- Lakarnum... Muszę ci coś powiedzieć - wstał mówiąc baaardzo poważnym głosem.
- wiesz że możesz mi mówić wszystko...- odparłem
- Przez ostatnie lata naszych przyjaźni... - spojrzał mi głęboko w oczy. - czułem coś do ciebie więcej niż przyjaźń - zamurowało mnie, widziałem jak Awięc bardzo się stresuje bo zaciskał swoje żylaste dłonie w pięści.
- Paweł...?- zaniepokoił się moim szokiem.
- Ja... Nie wiem co powiedzieć - wyjąkałem zdumiony. - znaczy... Kocham cię, ale...
- Ale co?
- nie wiedziałem że ty czujesz to samo... - wyjaśniłem wstając. Dominik niepewnie mnie objął, ale nie wiedział co zrobić dalej. Przysunąłem się nieco bliżej kładąc mu ręce na barkach. Awizo ostrożnie pochylił się aby delikatnie musnąć moje usta swoimi, odsunął się czekając na moją reakcję. Szybko i z wielkim rumieńcem rzuciłem się oddać pocałunek. Dominik z wielkim zapałem zaczął masować moje plecy, powoli przesuwając jedną ręką w stronę włosów. Przez chwilę bawił się moimi miękkimi włosam po to by za chwilę je ciągnąć. Jęknąłem co chłopak wykorzystał by włożyć język do moich ust. Przez chwilę nasze języki walczyły o dominację ale wiadome było że i tak przegram. Oderwaliśmy się od siebie po to by Dominik mógł usiąść na łóżku na ja na jego kolanach.
- tylko się nie wierć - uśmiechnął się w ✨ten✨ sposób
- spierdalaj, debilu! - krzyknąłem zrywając się. Parsknął śmiechem obserwując moją reakcję.Pov Awizo
- uroczy jesteś - uśmiechnąłem się wstając i obejmując mnie w ciasny przytulas.
- tsaa, spierdalaj. - mruknął udając zgorszonego
- och moja obrażona księżniczka wróciła- szepnąłem mu do ucha drażliwie.
- puść mnie ty zboku - wyślizgnął się z moich objęć, idąc do kuchni.
- Paweł! - krzyknąłem do chłopaka.
- Czego? - wychylił się zza farmugi drzwi.
- Zostaniesz moim chłopakiem?! - zapytałem nadal krzykliwie mimo że stał blisko.
- Nie! - odwrócił się na pięcie. Zabolało mnie to. - no dobra no, przepraszam musiałem... Oczywiście, że tak ty debilu - dodał. Pobiegłem za nim obracając go ku sobie. Pocałowałem go czoło tuląc do swojego torsu.
- kocham cię - szepnąłem gdzieś nad nim.
- Ja ciebie też Domi - spojrzał swoimi cudownymi jasnymi oczami. Miał te swoje urocze rumieńce, które podkreślały jego osobowość.
- księżniczka nie jest już obrażona? - zapytałem że swoim kpiącym uśmiechem.
- nie nazywaj mnie tak- poprosił.
- a to niby czemu? - zapytałem zdziwiony - Mariusz tak na mnie mówił... - wyszeptał że łzami w oczach. Serio? Czy on musi w takim momencie go wspominać?
- przestaniesz kiedyś myśleć o tym skurwysynie?
- Chyba nigdy...
- to zrób wyjątek - poprosiłem wyciągając telefon bo ktoś do mnie napisał.
Naruciak:
- Awizo!
- Zadzwoń
- jak
- najszybciej
- !
Szybko wybrałem jego numer. Byłem w chuj zestresowany.
- co się dzieje?- zapytał Laka widząc moje spięcie.
- nie wiem Naruciak napisał.- odpowiedziałem szybko.
- hhalo?- głos mu drżał gdy odebrał.
- Adam, co sie dzieję?- byłem przestraszony zachowaniem Adama bo nigdy tak mi nie pisał
- Ewa... Ona może nie przeżyć... - zawsze prosto z mostu... - wystąpiły jakieś powikłania.
- och nie... - jęknął Laka, który wszystko słyszał.
- na szczęście, jest wybór... - dopowiedział.
- jaki?
- możemy dziecko zabić... - słyszałem że płacze ale nie mogłem nic zrobić- albo inaczej dziecko przeżyje ale Ewa nie. - powiedział co chwilę przerywając aby złapać oddech.
- Naruciak... Ja wiem że zależy ci na tym dziecku ale można je adoptować a drugiej takiej jak Ewa nie znajdziesz.- wyszeptał uspokajająco Lakuś.
- Wiem kurwa! - rozpaczał Adam- ale co jeśli coś się nie uda! Jeśli ona nie przeżyje aborcji - nie wiedziałem co zrobić, byłem przerażony że mój przyjaciel może coś głupiego zrobić, ale na szczęście Lakarnum przejął telefon, uśmiechając się do mnie uspokajająco.
- Adam... Posłuchaj mnie. Wiem że boisz się o Ewę, ale jeśli ją kochasz musisz podjąć to ryzyko. W Polsce mamy dobrych lekarzy i na pewno uda się ją uratować. - miał taki cudowny spokojny głos.
- dziękuję...- uspokoił się. - nie wiedziałem że potrafisz tak pocieszać.
- hah do usług - uśmiechnął się mimo że ten tego nie mógł widzieć.
- dobra muszę kończyć Ewa mnie woła, paaa!- powiedział smutno, rozłączając się. Przytuliłem Pawła szeptając mu do ucha słodkie słówka.
- chodź spakujemy się i wracamy do Polski, nie dam rady odpoczywać gdy się takie rzeczy dzieją - rozkazałem, na co mój chłopak tylko pokiwał głową idąc do sypialni po walizkę.
CZYTASZ
Wakacje w Bułgarii złote piaski...
Fanfictionnajmocniej przepraszam za wszystkie błędy ale nie umiem pisać książek...