Chapter 18

1.3K 88 109
                                    

Po badaniach dowiedziałem sie co nieco o moim zdrowiu, wiem że muszę jesc bardziej regularnie, wychodzic częściej na świeże powietrze. Podobno wyjść mam już jutro, miałem dzisiaj, ale lekarze postanowili zostawić mnie jeszcze jeden dzień na obserwacji.

"Jak sie czujesz?" zapytał wchodzący Karl do mojej sali.

"Już lepiej" uśmiechnąłem sie do niego.

Brunet podał mi sok pomarańczowy, a ja go wypiłem. Blondyn pojechał do siebie sie umyc i przebrac w czyste rzeczy, oczywiście z mojego rozkazu, bo nie chciał zostawiać mnie samego, zapewniałem go ze jest wszystko okej, i dopiero po godzinie sie zgodził.

"Potrzebujesz jeszcze czegoś?" zapytał poraz kolejny. Ja pokiwałem przecząco głową. "Jak wiesz lub nie, pani Tereska sie o ciebie strasznie martwi, tyle że nie może tu przyjechać." Karl nagle posmutniał.

"Co? Dlaczego?" zrobiłem pytający wyraz twarzy.

"Jej zdrowie.. Na to poprostu nie pozwala.." usiadł na małym krzesełku obok mojego łóżka. "Lekarze mówią, że zostało jej około dwa tygodnie" zamurowało mnie. Przecież jeszcze ostatnio sie dobrze czuła..

"Żartujesz prawda..?" do moich oczu napłynęły łzy. Nie mogłem uwierzyć że tak ważna mi osoba niedługo umrze.

"Nie, bardzo mi przykro George.." przytulił mnie, co oczywiście odwzajemniłem dwa razy mocniej. Zacząłem płakać, bardziej ryczec.

Nigdy nie zapomnę jej uśmiechu, troski o mnie, pysznych śniadań, poprostu jej. Gdy tylko stąd wyjde, obiecuje to sobie ze spędzę z nią te całe dwa tygodnie.

"Czy.. czy Clay mógłby tu już przyjechać..?" zapytałem z nadzieją, ten z łzami sie uśmiechnął i wyjął telefon, najprawdopodobniej by zadzwonic.

***

Około 20 minut później w sali siedział Karl wraz z Clayem i razem płakaliśmy, bardziej ja i Karl, bo blondyn próbował nas uspokoić, zadzwoniliśmy też do Sapnapa. Wiedzieliśmy że tylko on pomoże uspokoić sie Karlowi.

"Już dobrze.." przytulił nas blondyn. Ja już się powoli uspokajałem, w ramionach tak ważnych dla mnie osób, czułem sie bezpiecznie.

"Jestem! Przyjechałem najszybciej jak tylko mogłem" wbiegł do sali zdyszany Sapnap. Gdy zobaczył w jakims stanie jest Karl odrazu podbiegł go przytulić. "Hej, co sie stało..?" zapytał gładząc jego plecy.

"Pani Teresie zostało dwa tygodnie życia" odpowiedział za nas blondyn. Ja jeszcze bardziej sie do niego przytuliłem, a on pocałował mnie w czubek głowy, zrobiło mi sie bardzo ciepło na sercu, że ktoś sie tak o mnie troszczy, a tymbardziej po dwóch miesiącach bez kontaktu.

***

Właśnie podpisywałem wypis ze szpitala, był ze mną Darryl i Clay, oni jedynie byli w stanie przyjechać i mi pomóc. Sam byłem jeszcze dość słaby, nie umiałem dobrze utrzymać sie na nogach. Lekarz powiedział mi że mam narazie wylegiwać sie w łóżku najlepiej z otwartym na oścież oknem. By więcej powietrza dostawało sie do moich płuc.

"Wszystko masz?" zapytał z lekkim uśmiechem blondyn. Pokiwałem potwierdzająco głową, a ten wziął mnie na ręce i wyszliśmy we trójkę ze szpitala.

Czułem sie jak jakaś babcia, którą trzeba sie opiekować, bo nie umie chodzic. Wolałem samemu sie obsługiwać, ale wiem że jak stane na ziemie to nie bede umiał złapać równowagi.

Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy, nikt z nas chyba nie chciał sie odzywać. Jedynie grala cicha muzyka w radiu. Patrzałem na widoki za oknem, choć widziałem je tysiąc razy, dalej są dla mnie piękne.

"Jesteśmy" oznajmił Bad i wyszliśmy z auta.

Nie umiałem powstrzymac łez, i tego że zaraz zobaczę strasznie ważną dla mnie osobę w tak złym stanie jak mówili lekarze. Clay dla otuchy wziął mnie za rękę, miałem w domu kule, więc Bad podał mi je przed wejściem do środka.

Otworzyłem drzwi, wszyscy zdjęlismy buty i skierowaliśmy do salonu. Siedział tam Karl przytulony do Sapnapa. Szkoda mi było bruneta, jemu również zależało na pani Teresce jak mi, rozumiałem go w 100%.

"Jest w swoim pokoju." powiedział Nick. Ja i Clay poszliśmy tam.

Byliśmy już pod pokojem staruszki, złapałem za klamkę i delikatnie otworzyłem drzwi. Clay widząc to ze sie stresuje, zacisnął jeszcze bardziej nasze ręce.

Weszliśmy razem do pokoju, na łóżku leżała pani Tereska przypięta do kroplówki. Najwidoczniej nad czymś myślała bo patrzala za okno.

"Cześć babciu.." podszedłem do niej, a ona sie na mnie spojrzała, uśmiechnęła sie promiennie, czyli tak jak zawsze.

"Witaj George, cieszę sie że wyzdrowiałeś" powiedziala, a ja usiadłem obok niej na łóżku.

"To ja was zostawię." oznajmił spokojnie Clay i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

"Co sie stało ze tak bardzo zachorowałaś..? Ostatnio jeszcze normalnie chodziłaś i dobrze sie czułaś.." zapytałem, a ona wzięła do swoich pomarszczonych rąk moje.

"Kochanie.. dobrze wiesz ze jestem już stara, mam prawie 78 lat.." zaczęła smyrac moją dłoń kciukiem. "Obiecaj mi że będziesz jadł regularnie i wezmiesz sie za siebie, oraz nie porzucisz tego nad czym tak bardzo pracowałeś." powiedziala.

"Ale-" przerwała mi.

"Żadnych ale.. obiecaj" spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.

"Obiecuje" obiecałem. Do moich oczu poraz kolejny napłynęły łzy, staruszka wytarła je swoim kciukiem, a ja ją mocno przytuliłem. "Będę za tobą tęsknić, obiecuje ze to będą najlepsze dwa tygodnie twojego życia"

"Dziękuję ci George.." oddala uścisk.

---------
smutno mi😭😭
________________

Im all yours.. // DNF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz