chapter two.'

1K 65 27
                                    

-Reggie-

- Ani się waż tak do mnie mówić, Potter- warknął młody Black, gdy James zaczął zdanie właśnie od tego zdrobnienia jego imienia. Nienawidził, gdy ktoś tak do niego mówił, czuł się wtedy jak małe i bezbronne dziecko, którym trzeba się opiekować i przed którym trzeba zatajać całe zło tego świata.

Właśnie wracali z lasu, do którego Regulus zagonił okularnika z chęcią popełnienia na nim zabójstwa. Skończyło się jednak na tym, że obaj opadli zmęczeni biegiem na trawę i zaczęli się śmiać w niebo głosy. Gdy się uspokoili trwała między nimi niezręczna cisza, która towarzyszyła im również w drodze powrotnej.

- No dobra. W takim razie Regulusie, co zamierzamy robić, gdy już wrócimy na imprezę? Przecież wszyscy są gdzieś indziej, na jakiejś autostradzie bardzo możliwe.

Regulus wzruszył ramionami. Właściwie sam nie wiedział, jak się tutaj znalazł, jak się znalazł na imprezie. Przecież tego nie planował, wręcz przeciwnie. On zamierzał zniszczyć tę imprezę i mieć chwilę spokoju.

- MY? My nic nie zamierzamy robić. Ja pójdę spać, by być w miarę możliwości wypoczętym na podróż pociągiem, a ty wrócisz grzecznie do swojego domu. Chyba idealny plan.

- Nie, nigdzie nie wracam- wyszczerzył się w tym swoim głupim uśmiechu, którego młodszy tak bardzo nienawidził. Zawsze ten uśmiech go irytował i gdy tylko go widział, miał ochotę zedrzeć go Potterowi z ust- Umówiłem się z Syriuszem, że Huncwoci i Evans zostają na noc i wszyscy razem udamy się na Kings Cross.

- Super, czyli będę musiał się w ciula męczyć, zaje-

- Nie bluźnij, masz tylko piętnaście lat, młody- Potter się zaśmiał i poczochrał młodszemu włosy, za co oberwał w rękę- ała, schowaj pazury kocie....-czarnowłosy przewrócił oczami i spojrzał na niego z miną mówiącą "Serio?"

- Nie rozkazuj mi Potter, bo skończysz śpiąc na wycieraczce jak jakiś pies.

- Czemu każdy Black jest taki władczy i niemiły?

- Czemu każdy Potter jest taki wkurwiający?

- Znasz tylko mnie.- słusznie zauważył James oraz zmierzwił sobie włosy, uśmiechając się.

- Znam jeszcze kilku książkowych bohaterów o tym nazwisku i wiesz co? Każdy był wkurwiający i kończył martwy przed dwudziestką. Jak zaraz nie skleisz tej swojej rozjebanej, głupiej pizdy to podzielisz ich los- ponownie tej nocy warknął piętnastolatek

- Ej! Nie hejtuj mnie!

- To rozpoznawcze powiedzenie Crouch'a, więc wiedz, że nawet w jednej ósmej nie brzmiało to tak zabawnie jak z jego ust.

- Nieprawda! Mówisz tak, bo się z nim przyjaźnisz

- Przyjaźń to mocne słowo, Potter. ZA mocne. Nie uważam go za swojego przyjaciela, bardziej za najlepszego kolegę. A teraz już się zamknij i rozkoszuj dźwiękami natury. Albo inaczej, pozwól MI się nimi rozkoszować.- James zmarszczył brwi i spoważniał

- Wiesz, przyjaźń jest relacją opartą na wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu, lojalności wobec siebie. Przyjaciele rozumieją się, wspierają, pomagają sobie, są wobec siebie szczerzy, potrafią się nawzajem skrytykować, ale i pocieszyć, podnieść na duchu. Wasza relacja wyglądała mi na taką. Myślałem, że mówicie sobie o wszystkim i jesteście sobie najbardziej bliscy.- Regulus jedynie parsknął śmiechem

- Nie ufam ludziom, a oni nie ufają mi. To prawda, Barty jest mi najbliższy ze wszystkich uczniów Hogwartu, ale nie jest moim przyjacielem. Nikt nim nie jest i nie będzie.

- Jaaasne, zobaczymy za jakiś czas- i w ten oto sposób resztę drogi spędzili w naprawdę bardzo niezręcznej atmosferze. Wystarczyło by przejść obok chłopców, by poczuć tę niezręczność.

Regulus chciał powiedzieć, że boi się nazwać Crouch'a swoim przyjacielem. Chciał powiedzieć, że boi się zostać wykorzystanym. Chciał powiedzieć, że Barty jest dla niego jak rodzina (do czego nigdy się nie przyzna), jednak tego nie zrobił. Strach go opanował.

Strach.

To właśnie to uczucie od zawsze go przed wszystkim powstrzymuję. To on kroczy za nim każdego dnia niczym cień, jest jego nieodłączną częścią. Młody Black jednak nikomu o tym nigdy nie powiedział. Nie powiedział o niczym, czego się boi. Bał się bać, bał się strachu. Swojej słabości. Codziennie maskuje to, co dzieje się w środku jego głowy poprzez bycie niemiłym, chłodnym, zamkniętym na uczucia.

Miał dość.

Dość strachu, dość zakładania maski. Dość udawania kogoś innego.

Jednak nie powie tego. Jak zawsze stłumi w sobie wszystkie uczucia, które powoli go wyniszczą niczym toksyczna trucizna.

******

Regulus zanim jeszcze poszedł do swojego pokoju, postanowił ukraść butelkę ognistej whisky i dwie puszki piwa kremowego. Chciał trochę odreagować. Nie obchodziło go w tamtym momencie ile ma lat oraz że na następny dzień jest rozpoczęcie roku szkolnego. Miał to w dupie.

Zabrał więc alkohol i szybkim tempie znalazł się w swoim pokoju. Od razu wyjął czarny, gruby notatnik, na którym widniał biały napis zrobiony korektorem "rzeczy, które chciałem powiedzieć, ale nie umiałem." Powoli zaczął zapisywać jedno zdanie.

W trakcie pisania nie myśląc zbyt długo, otworzył butelkę alkoholu i zrobił kilka dużych łyków. Po jego gardle przebiegło gorąco i pieczenie. Chciał więcej. Brał łyk za każde słowo, którego nie wypowiedział. W pewnym momencie nie wytrzymał. Nie wiedział, czy po prostu już nie dawał rady, czy alkohol tak na niego działał. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
Zamknął notatnik wściekły na siebie i cały świat, a opróżniona w trzech czwartych butelka rozbiła się o ścianę. Nastolatek zsunął się z łóżka, podciągając kolana pod brodę i chowając w nich twarz. Wplótł dłonie w swoje włosy i pociągnął za ich końcówki. Był na siebie wściekły za to, że pozwolił uczuciom przejść kontrolę. Wypite procenty na pewno mu nie pomogły. Jego szloch był głośny, a sam chłopak w chwili obecnej wyglądał jak wrak człowieka.

Nie minęło sporo czasu, a drzwi od jego pokoju się otworzyły, a w nich stanął James Fleamont Potter ewidentnie zaniepokojony trzaskiem butelki. Rozejrzał się zdezorientowany po pokoju, a gdy zauważył zapłakanego i roztrzęsionego chłopca szybko się przy nim znalazł

- Co się stało, Reggie...?- zapytał bardzo delikatnie i cicho, jakby bał się go przestraszyć lub spłoszyć. Jego wzrok stał się łagodny. Regulus uniósł powoli głowę i w bardzo szybkim tempie rzucił się, by przytulić się do Jamesa. Teraz tego potrzebował. Bliskości i czułości. Może było to samolubne, ale wiedział, że od niego to otrzyma. Bo James Potter jest naiwny i bezinteresowny. Gryfon zastygł na chwilę w bezruchu i się spiął, po czym delikatnie objął ślizgona- Spokojnie... Nic się nie dzieje... Jestem tu z tobą, nic ci nie grozi....

- Po prostu się zamknij i obejrzyj ze mną Porę na przygodę. Proszę...- ostatnie słowo wyszeptał tak cicho, że Potter ledwo je usłyszał. Pokiwał głową, biorąc chłopca na ręce i niosąc do pokoju Syriusza, by tam obejrzeli bajkę.

Ostrożnie położył nastolatka na łóżku, włączając telewizję oraz CDA. Położył się powoli obok niego i obaj patrzyli w ciszy i spokoju na lecąca bajkę.

- Jeszcze jedno Potter. Jeśli komuś o tym powiesz.... Powieszę cię za jaja w Wielkiej Sali.

∘˚˳°:。✿⋌ミ

Nie wyszło do końca tak, jak chciałxm, ale jest chyba okej. Brał rozdziału znowu leżał po stronie wattpada.

𝙞𝙣𝙨𝙩𝙖𝙜𝙧𝙖𝙢  ☆⭒  𝘦𝘳𝘢 𝘩𝘶𝘯𝘤𝘸𝘰𝘵𝘰𝘸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz