𝓻𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪ł 𝓹𝓲𝓮𝓻𝔀𝓼𝔃𝔂

53 4 2
                                    

Siedzę  na krzesełku i podziwiam piękne  londyńskie widoki  i zastanawiam się na samobójstwami  innych ludzi. "Czy żałują tego?" "Jak się teraz czują?" "Jak podjęli tę decyzję?". Bardzo dużo teraz myślę o śmierci, ponieważ tydzień temu wygłosiłam swoją przemowę na pogrzebie mojej matki-Madison Brown . Moja matka byłą sołtyską i zebrało się dużo ludzi więc się denerwowałam . Przemowa była beznadziejna, zauważyłam to dopiero po jej wygłoszeniu. Pewnie spytacie się mnie i mojego ojca o opinię. Mój ojciec pewnie długo nie będzie się do mnie odzywał.

Gdy wygłosiłam swoją przemowę na jej pogrzebie, od razu wsiadłam do samolotu i poleciałam do Londynu. Wzięłam pierwsze lepsze mieszkanie, chciałam ciszy i spokoju, a w Liverpoolu tego nie miałam. 

Weszłam na dach, była godzina 22:00 i było zimno, zapomniałam o bluzie ale nadal tam byłam. Siedziałam na krześle i myślałam o mojej przemowie i chamskiej matce...

Nagle ktoś wszedł drzwiami na dach bloku na którym się znajdowałam. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, nie wahałam się nawet spojrzeć za siebie, nie wiem kto to jest ale pewnie nie zauważył, że siedzę na tym krześle niedaleko balustrady. 

Wzdycham cicho i przeklinam świat w myślach. Jakbym miała mieć towarzystwo to wolałabym kobietę, a nie mężczyznę ale dam sobie radę. Jestem silną kobietą. 

W końcu moje oko postanawia zajrzeć na człowieka, który wziął sobie krzesełko obok mnie i usiadł. Był to mężczyzna w 100%. Wstał, pochylił się nad balustradą i zerkał w dół. Od razy zobaczyłam wysoką postać, szerokie barki. Zauważyłam też gwałtowne podnoszenie i upadanie jego ramion gdy nabierał powietrza. Zaczął kopać w balustradę, odwrócił się bokiem w moją stronę i zaczął bić pięściami powietrze, nie wiedział chyba, że ja tu jestem. Zdaje mi się, że też ma zły dzień, podobnie jak ja. Przestał bić powietrze i zaczął szukać coś w kieszeni. Papierosy. Mam dwadzieścia lat i jestem po studiach. Nie raz podpalałam na imprezach ze znajomymi. Nie mam nic do tego aby zapalił sobie na dachu, w samotności, ale ten pan jeszcze nie wie, że nie jest samotny. Jestem tu ja. Zapalił i zaczął wypuszczać dym, usiadł na krześle obok i odwrócił się w moją stronę. Nasze spojrzenia się złączyły, mężczyzna zastygł. Przejeżdża mnie wzrokiem i nagle się zapytał:

-Jak masz na imię? 

Jak to usłyszałam, zastygłam. Pierwszy raz usłyszałam tak piękny głos, był po prostu cudowny. 

-Emily- odpowiadam. Mój głos brzmi źle, trzęsie się cały. A ty, jak się nazywasz? 

-Luka- odpowiedział. 

Luka wstał, a ja zobaczyłam jakie z niego C I A C H O. On jest P I Ę K N Y. Luka jest zadbany, czuję od niego bogactwo. 

Wstałam z krzesła i nachyliłam się nad balustradą oglądać jeżdżące pojazdy, próbuję nie dać po sobie poznać, że ten typek zrobił na mnie ogromne wrażenie. 

Po chwili słyszę kroki, Luka stanął obok mnie, nachylił się i robił to samo co ja. Zaczęłam rozmowę:

-Czemu kopałeś tę balustradę? Problemy sercowe?

-Chciałbym mieć problemy sercowe...- odparł Luka. 

Mężczyzna opiera się o ścianę i pyta się:

-Na którym mieszkasz piętrze? Nigdy Cię tutaj nie widziałem. 

-Dlatego, że tutaj nie mieszkam, widzisz ten blok tam za bankiem? Tam mieszkam ja.- odpowiedziałam. 

-To co ty tu robisz?-spytał. 

-Przyszłam pooglądać widoki, lepiej widać z tego wysokiego budynku niż z tamtego, który ma cztery piętra.- Odpowiedziałam.

the time has comeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz