-5-

261 12 0
                                    


Piwnooka z gracją zatrzasnęła drzwi od swojego apartamentu, wraz z Thomasem zmierzając ku windzie. Trzeba było przyznać, że ich relacje nieco się oziębiły. Relford co chwila zerkał podejrzliwie na trybutkę, jakby spodziewając się, że zaraz dokona zamachu na jego życie. Nie ufał jej i nie krył się z tym.

Dziś będą miały miejsce wywiady, tak więc od dołu do góry byli wystrojeni. Oboje mieli stroje tematyczne, a że ich dystrykt słynął z krawiectwa ich kreacje były czarne z doczepianymi, świecącymi elementami, a ich skóra wyglądała jakby gdzieniegdzie wbito im igły do szycia w skórę. Mężczyzna zachował tym razem swój prawdziwy kolor włosów, czyli czarny, ponieważ styliści upierali się, alby wpleść w ich włosy połyskujące bielą nici.

- Nigdy nie byłem fanem tych... cokolwiek to jest. - usłyszeli oboje, gdy drzwi windy stanęły otworem. Ich oczom ukazał się Haymitch, jak zwykle nie koniecznie gotowy do działania, chyba, że chodziło o alkohol. Na to zawsze był gotowy, było to bardzo dobrze widać oraz słychać.

- O czym mówisz Abernathy? - uśmiechnął się towarzysz piwnookiej ciesząc się widokiem blondyna.

W środku spotkali również trybutów z dwunastego dystryktu oraz ich niezwykle irytującą opiekunkę, Effie. dwójka nastolatków nie wyglądała na skorą do rozmów. Na oko Lieke wyglądali jak dwa zbite psy, które jednak zrobią wszystko byle tylko przetrwać. Uśmiechnęła się lekko na myśl o tym, że wiedziała tak naprawdę wszystko na temat tej "pary". Całe towarzystwo odebrało ten gest jako rozbawienie ich spotkaniem.

Jak zwykle pijany Haymitch obrócił się słysząc swoje nazwysko, przy czym zachwiał się lekko. Szeroki uśmiech pojawił się na jego ustach akurat, gdy winda się zamknęła.

- Dawno nie widziałem cię w tak dobrej formie Relford. - przyciągnął go do siebie klepiąc po plecach, każdy wiedział, że chodzi tu o trzeźwość trybuta. - O! I jeszcze Walsh do kolekcji! Widziałem twoje zabójcze rzuty kochana. - Lieke skinęła unosząc brwi.

Ależ ty spostrzegawczy - pomyślała.

- Jeszcze nie wyszłam z wprawy. - przy tych słowach uśmiechnęła się spoglądając na swoich rywali, a zwłaszcza Katniss, która była jej celem numer jeden. Oczywiście igrająca z ogniem nie spuściła wzroku  tak jak jej towarzysz twardo wpatrując się w piwnooką. Wojna na spojrzenia trwałaby wieczność, ale zatrzymali się ponownie jeszcze na siódmym piętrze, gdzie przywitała ich Johanna ze swoim niezwykle sarkastyczno-ponurym chumorem, który zaskoczył i niespodobał się jedynie pannie Everdeen.

Czas płynął niesamowicie wolno, a rozmowa toczyła się w najlepsze. Wszyscy słuchali jak Johanna prowadzi wywód razem z Haymitchem, kogo z władz Kapitolu by zabili i w jaki sposób, do czasu, jak nie stanęli na czwartym piętrze, a do środka wkroczył nie kto inny jak Finnick Odair. Zrobiło się tłoczno, a przez to on oraz piwnooka byli zmuszeni stać bliżej siebie.

- O jaki skład nam się zebrał! - Abernathy zaśmiał się radośnie, a Mason co chwila mu wtórowała, dopowiadając coraz to bardziej dołujące trybutów z dwunastego dystryktu żarty, aż w końcu pijak musiał walnąć coś głupiego, jak miał to w zwyczaju. - Finnick i Lieke! Lepiej być nie mogło! Dawno was razem nie widziałem!

- Moja ulubiona para. - dodała Johanna patrząc z rozbawieniem na towarzystwo.

- No widzisz, moja też! - Haymitch zaśmiał się na cały głos razem z dziewczyną.

Odair uśmiechnął się lekko, jego głowa na chwile opadła w dół, a zabójczy wzrok utkwił w zapijaczonym mentorze. Za to Walsh wzieła głębszy wdech mrugając kilkukrotnie. Teraz oboje z tym samym wyrazem twarzy patrzyli na roześmianych unosząc brwi w geście irytacji.

- To było kilka lat temu. - zakpił Odair zerkając kątem oka na piwnooką. Doskonale ukrywał swoje emocje. Wiedział, że niepotrzebnie mógłby okazać swój słaby punkt, już dawno wydedukował, że Katniss Everdeen tak owych ciągle szukała.

- Jasne... - długowłosy uśmiechnął się chytrze upijając łyk ze swojej piersiówki. Zapewne dodałby coś jeszcze, ale dojechali już na odpowiednie piętro, więc byli zmuszeni wysiąść.

Walsh zaczęła dziękiwać losowi za ten jakże niesamowity dźwięk dzwonka, który zawsze wybija, gdy winda się zatrzymuje na wybranym piętrze. Ze skrywaną ulgą wyszła zaraz za tłumem z pomieszczenia, a zaraz za nią Finnick. Tym razem dziewczyna nie protestowała, gdy szli koło siebie. Kilka dni bez zabiegu robiły swoje, więc uczucia kobiety wracały do niej ze zdwojoną siłą i chociaż nie było tego widać wszem i wobec, Odair zdołał to dostrzec. W końcu znał ją jak nikt inny.

Nie minęło dużo czasu jak idąc krok, w krok, którejś z nich musiało się odezwać. I tą osobą okazał się Finnick, mając już dość milczenia. Delikatnie nachylił się w jej stronę, chociaż jego wzrok pozostał utkwiony na trasie.

- Wiem, dlaczego sie tak zachowujesz. - wyznał na powrót się prostując.

- Nie wiem, o czym mówisz. - szepnęła spokojnie trybutka, jednak praca jej serca przyśpieszyła jeszcze bardziej niż za sprawą bliskości blondyna.

- Tak? - mruknął, dezorientując Lieke, gdy wypowiedział te słowa tuż przy jej uchu. Złapał ją za przedramie wypowiadając następne słowa. - ciekawie się składa, ponieważ akurat miałem przyjemność odwiedzić to miejsce.

Kobieta przeniosła na niego spojrzenie, w którym Odair ujrzał ledwo zauważalny błysk. Wystraszyła się tą wiadomością, nikt inny prócz niego by tego nie dostrzegł. Zapewne taka myśl nie przychodziła jej wcześniej do głowy. Wzrokiem omiotła całą jego twarz. Coś w niej pękło przez wagę tej informacji. Coś pokruszyło się i wylało na zewnątrz. Lieke nie zdołała opanować napływających emocji, przez co pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.

- O czym ty mówisz? - nie mogła sobie wyobrazić, że mógł doświadczyć tak wielkiej krzywdy. Nie chciała sobie tego wyobrażać, ani w to wierzyć.

- Teraz to już nie ma znaczenia. - wyspuścił wstrzymywane przez dłuższy czas powietrze powstrzymując się przed przyciągnięciem do siebie drobnego, lecz silnego ciała piwnookiej. Nie chciał patrzeć na jej łzy, których wprawdzie nie spodziewał się teraz ujrzeć. Wiedział co musi teraz zrobić, nie tylko ona potrafiła manipulować...

Odszedł w stronę pozostałych, zostawiając zdezorientowaną Walsh. Chociaż bolała go ta sytuacja jak diabli, nawet nie obejrzał się za siebie.

W Strachu Przed Szczęściem // Igrzyska ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz