10. Rodzina, która jest razem

2.7K 193 63
                                    

 Harry Potter pragnął rodziny. Osób, które by go wspierały kochały i dbały o niego. Żeby były tym wszystkim na co mógł jedynie patrzeć i zazdrościć kiedy mieszkał z Dursley'ami. To było jego marzenie, gdy miał cztery lata. W wieku lat trzynastu nadal było aktualne i kiedy tylko o tym pomyślał, serce zaciskało mu się mocniej.

A teraz leżał we własnym łóżku, po Uczcie Powitalnej, rozmowach z przyjaciółmi i przysłuchiwaniu się po raz kolejny przemowie profesora Snape'a, którą ten kierował do pierwszorocznych Ślizgonów, i miał wrażenie, że zostawił coś bardzo ważnego w Londynie. Zostawił zalążek domu, który udało mu się stworzyć.

***

Powroty do Hogwartu Harry Potter zawsze traktował jak znalezienie się znowu w bezpiecznym miejscu, gdzie może nie bać się przez każdą sekundę dnia, że zostanie uderzony, obrażony i rozmyślać czy posiłek, który jadł miałby mu wystarczyć na kolejne dni. Hogwart był miejscem gdzie mógł sobie pozwolić na normalny sen, bez nasłuchiwania dźwięków z korytarza, rysować bez ryzyka tego, że jego prace wylądują w kominku jako rozpałka czy na śmietniku.

Ubieranie zielono-srebrnego krawatu Slytherinu było powodem do dumy i radości. Wspólne siedzenie przy jednym stole z przyjaciółmi w Wielkiej Sali i słuchanie rozmów innych Ślizgonów, powodowało uśmiech na twarzy.

Ale ten szczery i prawdziwy, pojawił się podczas pewnego śniadania w pierwszym tygodniu szkoły, kiedy podczas przylotu sowiej poczty, szarobura sówka usiadła mu na ramieniu i podała list, który był zaadresowany do niego. Pierwszy raz, podczas pobytu w szkole, ktoś do niego napisał. Harry nie spodziewał się, że to może być taka radość. I mimo że widział wcześniej dumę oraz coś na kształt uśmiechu na twarzy Draco kiedy przychodziły paczki od jego rodziców, sam nigdy nie mógł tego poczuć. Zmieniło się to w momencie, kiedy dostał list od Lunatyka i Łapy.

Coś ścisnęło mocno jego serce, ale to nie były macki strachu, które rozpoznawał od razu. Nie był to również atak paniki czy połamane żebra, bo przecież był bezpieczny w otoczeniu tych wszystkich Ślizgonów i profesora Snape'a. To było coś innego, nie do końca znanego, ale dobrego. Harry przez chwilę miał problem, by odpowiednio nazwać to uczucie, bo tak rzadko czuł to przez te wszystkie lata mieszkania z Dursley'ami. To była miłość, bo zobaczył początek listu – schludnym pismem Remusa napisane Kochany szczeniaku i nie mógł nad sobą zapanować. Rozrywała mu to serce i Harry nie spodziewał się, że to uczucie może być tak dobre.

– To od nich? – zapytał cicho Teodor Nott, który siedział obok Harry'ego. Potter powiedział swoim przyjaciołom o tym wszystkim co się działo w wakacje i jak wyglądała prawdziwa historia Syriusza Blacka. I nikt – absolutnie nikt, nie powiedział mu, że popełnił błąd. Tylko zaczęli go wspierać, bo tak robiły Węże, byli wierni swoim i gotowi pomóc. Dlatego Harry nie był zdziwiony, kiedy kilka dni później zobaczył artykuł, że kilka zamożnych rodów zaczęło wspierać sprawę Syriusza Blacka i wnieśli do Wizengamotu oświadczenia, że pragną wznowienia procesu w trybie natychmiastowym.

Przez chwilę Harry miał problem z wzięciem oddechu i odpowiedzenia Nottowi. Spojrzał się na niego oczami w kolorze Avady, które świeciły mocno, a blizna w kształcie błyskawicy i jej odnóża, były doskonale widoczne. Coś ścisnęło mocno jego gardło, tak że miał problem z odezwaniem się. Pokiwał głową i wykrzywił wargi w małym uśmiechu. Ale Teodor nie potrzebował słów, by dowiedzieć się, co właśnie się działo z Harrym Potterem. Pokiwał głową i wrócił do jedzenia, by dać drugiemu Ślizgonowi tyle przestrzeni ile tylko mógł.

A Harry przez resztę dnia miał przed oczami fragmenty zdań, które Remus i Syriusz napisali w liście.

***

Ślizgon || Harry  PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz