Moim oczom ukazał się wysoki brunet z magnetycznymi zielonymi oczami. Emanował spokojem i opanowaniem, w przeciwieństwie do mnie, która nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Uciekać?
- Bardzo przepraszam... - wyszeptałam. - Nie wiedziałam, że Pan tu będzie o tak wczesnej porze. Ja chciałam tylko... Bo ja... Ten kot tak miauczał... - Zaczęłam się jąkać, kiedy on cały czas patrzył się na mnie w ten przenikliwy sposób.
- Skąd jesteś? - zapytał, zbliżając się do mnie, a ja zupełnie skamieniała, nie wiedziałam co się dzieje.
Widziałam jak sięga rękoma po kota, który nie chciał puścić gałęzi drzewa. Jego ramiona napięły się, uwypuklając mięśnie. W końcu kotek ustąpił i znalazł się w ramionach mężczyzny. Ten pogłaskał go, po czym puścił. Oboje patrzyliśmy jak maluch szybko ucieka w tylko sobie znanym kierunku. Natomiast kiedy wróciłam spojrzeniem do nieznajomego zdałam sobie sprawę, że on nie patrzył w zieleń tylko prosto na mnie. Uśmiechnął się lekko i podniósł brew do góry, ewidentnie mi coś sugerując, a ja zdałam sobie sprawę, że nie odpowiedziałam na jego pytanie.
- Oh. Ja... Pracuję w szwalni. U Cynthii.
- Słyszałem o niej, ale nie mam pojęcia gdzie to jest.
- To taki mały sklepik, praktycznie w samym centrum. Mamy głównie zlecenia. - odpowiedziałam szybko.
Patrzyliśmy na siebie chwilę w ciszy, po czym zdałam sobie sprawę, że powinnam się ewakuować. W końcu weszłam na jego posesję.
- Bardzo przepraszam Pana za najście. - zaczęłam. - Chciałam tylko pomóc temu kotu. I radziłabym naprawić tą dziurę, bo może narobić Pan sobie niepotrzebnych kłopotów. - powiedziałam cicho i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.
- Poczekaj! - podszedł do mnie. - Wiesz... To jest pałacowy ogród. Nie mój.
Minęła chwila, zanim ta informacja do mnie dotarła, a zaraz po tym na moją twarz wpłynął czysty szok i jeszcze większe przerażenie.
- Pałacowy ogród?! - powtórzyłam zrozpaczona, a on lekko się zaśmiał. - Proszę, nie mów nikomu, że włamałam się do zamku.
- Właściwie do ogrodu, nie zamku. - widziałam, że miał ze mnie niezły ubaw, ale to nie zmieniało moich emocji. Byłam za bardzo przejęta sytuacją, w której się znalazłam.
- Bez obaw, do tej części dawno już nikt nie chodzi. Nie masz się czego obawiać. I oczywiście zachowam twój sekret w tajemnicy. Cóż, teraz to nasz sekret. - Uśmiechnął się do mnie lekko, a sposób w jaki wypowiedział do mnie te słowa, sprawiły, że zaczęłam się uspokajać.
- Jest Pan pewien, że ta część ogrodu jest opuszczona?
- Jak masz na imię? - zapytał, zamiast odpowiedzieć na moje pytanie.
- Blair.
- A więc, Blair, możesz być całkowicie pewna, że nikt tu nie zagląda, więc pozostań spokojna. Co więcej, wybacz mi tę poufałość, ale muszę przyznać, że masz naprawdę ładny uśmiech. - spaliłam buraka na te słowa i zaczęłam się zastanawiać nad jego słowami. Rzeczywiście komplement na samym początku znajomości nie jest czymś, co zawsze odbiera się dobrze. Jednak gdyby nie zwrócił na to mojej uwagi, z pewnością nawet bym nie zauważyła. Takim mężczyznom jak on wybacza się wszystko.
- Dziękuję... - szepnęłam tak cicho, że nie byłam pewna, czy usłyszał te słowa. - A ty, jak masz na imię? - zapytałam po chwili, już zdecydowanie pewniej.
Jego mina nie zmieniła się, ale minęła dłuższa chwila, zanim odpowiedział.
- Wybacz, że nie przedstawiłem się od razu, ale uznałem za zbędne mówić o takich drobiazgach. - Drobiazgach? - Chciałbym kiedyś wyjść ze schematu, że to właśnie imię decyduje o tym, kim jesteśmy. - Oh, za pewne demokrata, pomyślałam. - Mam na imię Carlos, droga pani. - Powiedział, kłaniając się nisko i całując moją dłoń. Spojrzał na mnie z dołu, a ja znowu spaliłam buraka.

CZYTASZ
Wybierz mnie
Roman pour AdolescentsKiedy spotykają się dwie podobne dusze wszystko zaczyna mieć nowy sens. Tematy, których nikt nigdy nie odważył się poruszyć, muszą wyjść na światło dzienne. Spiskowcy próbują się maskować, ale wiedzą, że niedługo zostaną zdemaskowani. Kto tak na pra...