Cztery

82 7 0
                                    

Kylie

-Ja z tą kobieta nie wytrzymam. Jeszcze jedne zajęcia z nią, a przysięgam, że wydłubie jej oczy za pomocą końcówki pędzla.

-Oj poważne słowa. Słuchaj, mimo iż uważam, że jesteś zajebista kolor pomarańczowy to nie twój kolor, plus nie chce odwiedzać cię za kratkami. Tam nie pozwolą mi wparować z winiaczem. - Miles objął mnie ramieniem-co tym razem wymyśliła nasza kochana profesorka?

-Jako ocenę końcową na semestr kazała nam zrobić portfolio prac, w której ma się znaleźć mój ukochany portret, ale uwaga osoby nie z rodziny, ma nam to pokazać jak współpracować z obcymi nam osobami. Niby kogo ja ma namalować jedyną opcje jaka brałam pod uwagę byłeś to ty i Luke no, ale cóż odpadacie.

-Ej, ale przecież ja nie jestem twoja rodzinę.

-No dobra jesteś jak przyszywana rodzina-chłopak obok mnie się zaśmiał- Mails znamy się od dzieciaka nie mogę wybrać akurat ciebie. Pamiętam cię za czasów pieluchy.

-Moja duma jest urażona, że nie możesz namalować boga w ludzkiej postaci, ale rozumiem.

Z Mailsem znam się, odkąd moja piłeczka przeleciała na drugą stronę płotu. Od razu poleciałam do chłopaka domu żądając, tak żądając, oddania piłki. Chłopak z okularami i wielkim zapałem do życia od razu mnie zaciągnął do oglądania jego kolekcji avengersów. Od tamtej pory byliśmy nierozłączni, jak to mówią przyjaciele do końca życia. Nawet wyglądaliśmy na tej samej uczelni tylko na dwóch różnych kierunkach. Ja jestem na wydziale artystycznym, natomiast chłopak na wydziale muzycznym. Odkąd pamiętam w moim życiu zawsze były ołówki, pędzle i farby, a u niego muzyka w szerokim tego słowa znaczeniu. Zaczęło się od grania na skrzypcach, potem było pianino teraz jego zajawka jest gitara elektryczna oraz śpiewanie ja, natomiast potrafię idealnie grać na nerwach.

Pożegnałam się z Milsem i skierowałam się w kierunku budynku, w którym obecnie mieszkam. Będąc w ciepłym korytarzu poszłam do przeklętej windy. W windzie tym razem nie spotkałam żadnego nadgorliwego, niemiłego bruneta. Otwierając drzwi do mieszkania usłyszałam śmiech mojego brata i trzech innych osób. No to mam okazję znaleźć moją osobę do pracy końcowej. Wszystkie swoje rzeczy zostawiłam w pokoju i skierowałam się do salonu. Mój brat siedział wraz z chłopakami i jeszcze jednym, którego dotychczas nie znałam.

Wyglądał na parę lat starszego od pozostałych, aczkolwiek nadal był bardzo przystojny. Był ubrany dość elegancko. Biała koszula została rozpięta przy kołnierzyku wsadzona do czarnych spodni. Czarne włosy byłe elegancko zaczesane do tyłu.

-Mam do was ogromną prośbę- odezwałam się, przy czym wszystkie pary oczu zostały skierowane na mnie- kto mógłby być tak miły i pomóc mi przy mojej pracy semestralnej?

-Ja mogę - odezwał się Luke.

-Niestety ty nie możesz-brat zrobił minę jakbym powiedziała dziecku, że nie może zjeść ciasteczka.

-Jak to nie mogę?

-Wszyscy tylko nie osoby z rodziny - widziałam, że już miał zacząć protestować- zanim zaczniesz coś mówić nie ja to wymyśliłam, mamy wyjść z swojej strefy komfortu i otworzyć się na nowe możliwości, więc który byłby tak dobry- odwróciłam się do pozostałej trójki.

-Ja będę tak miły słonko-błękitno oki intensywnie się we mnie wpatrywał- powiedz, kiedy, a chętni przyjdę i ci pomogę.

Okej nie wiem co było dla mnie bardziej przerażające, że powiedział do mnie słonko w momencie, gdy Luke spojrzał na niego jakby chciał go zabić, czy poczułam ulgę, że to właśnie on się zgodził. Pomimo faktu, że Matt nie należy do osób znajdujących się na liście ulubionych ludzi to wolałam, żeby był to on niż pozostali. Zack wydaje się całkiem fajny jednak czasami zachowuje się jak totalny dziwoląg, a ten dzisiejszy nowy przybysz cóż ładne mówiąc jego wyraz twarzy nie jest najmilszy. Jako iż jestem miłym człowiekiem podziękowałam, przy czym uśmiechnęłam się zalotnie i poszłam do swojego pokoju odpocząć po męczącym dniu na uczelni. Kąpiel i serial zawsze polepszają nastrój.

NieDobraniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz