6. MAFIA

256 4 0
                                    


- Durnie! Porwaliście nie tę osobę  - Krzyknąłem wkurzony. Patrzyłem na dziewczynę,która siedziała przywiązana do krzesła. Genialnie, zapamiętać, nie wysyłać swoich ludzi aby kogoś porwali. Mentalnie uderzyłem się w twarz.

Podszedłem bliżej moich pomocników.
- Powiedzcie mi proszę co kurwa mam z nią zrobić? - Wrzasnąłem rzucając na każdego pojedynczo wzrok.
- Możemy ją wypuścić - Odpowiedział z nutką nie pewności facet z rzędu.
- Świetny plan! Wypuśćmy ją - Zaśmiałem się szyderczo. - A myślałeś może o tym, że ta dziewczyna którą uprowadziliśćie najprawdopodobniej zgłosi to na policję a nasze działania pójdą na marne?! - Sapnąłem.

Żyłem z debilami sam nawet nie wiedziałem dlaczego muszę z nimi pracować. Jak szukaliśmy ludzi to wysyłali nam najlepszych tylko potem coś im się stało.
- Nic nie powie, prawda? - Odwrócił się czerwono-włosy w stronę dziewczyny przyczepionej do krzesła.
- T-tak, nic nie powiem - Wyjąkała. Po jej policzkach poleciała łza. Wspaniale jeszcze tego nam brakuje.

- Kretyni - Wrzasnąłem, a moje słowa odbiły się po każdej ścianie w pomieszczeniu wydając z siebie echo.
Zbliżyłem się troszeczkę do porwanej lali, jakby się tak zastanowić to jest na swój sposób urocza i nawet ładna. Nie spojrzała na mnie jakby obawiając się że mogę coś jej zrobić. Mądra dziewczynka.

Rozwiązałem jej że sznurka ręce i nogi. Miała delikatne zaczerwienione ręce, a jej spojrzenie było wystraszone.
- Zabierzcie ją do mojego pokoju a przed drzwiami postawcie dwóch ochroniarzy. - Wymamrotałem odwracając się od nich w drugą stronę. Udałem się do stołu na którym były rozsypane wszystkie plany. Na swoim ramieniu poczułem dłoń, odwróciłem twarz i ujrzałem mojego dobrego przyjaciela. - Kook'a. Miał dość specyficzne imię no ale cóż.
- Co zamierzasz z nią zrobić? - Zapytał po chwili opierając się o stół.
- Sam nie wiem - Przyznałem. - Gdybyście porwali prawidłową osobę nie było by całej tej szopki. - Odpowiedziałem już zirytowany.

- Mieliśmy porwać Josefie - córkę  największego członka w całej mafii a dostałem delikatną dziewczynkę która mi się do niczego nie przyda. Skąd wy ją tak wogóle wzięliście? - Spytałem ciekawy.
- Z tego co wiem to była w tym samym klubie co Josefie. Myśleliśmy że złapaliśmy Josefie, a potem już w samochodzie kilka metrów dalej od klubu odkryliśmy że to nie jest Josefie tylko jakaś przypadkowa laska. Nie wiedzieliśmy co mamy z nią zrobić więc zabraliśmy ją do naszej miejscówki. Ale spokojnie, zawiązaliśmy jej oczy więc nie widziała od jakiej strony przyjechała.
- Zajmiemy się nią później, mamy większy problem - Westchnąłem.

- Tu i tu - Pokazałem na naszej mapie. - Okazało się że bunkier do którego mieliśmy zaprowadzić zakładników jest zajęty przez nie jakiego "Manodana" podobno zajmuje się tym samym co my. - Sapnąłem.
- A nie można się z nim spotkać? - Zapytał Adam.
- Właśnie nie, problem w tym że jest w zmowie z naszym wrogiem. Jedynie co to można wszystkich zastrzelić ale wszyscy wpadniemy w ślepy zaułek. Więc ten plan odpada. Musimy znaleźć inny szybko bunkier albo z nici z naszych planów - Wziąłem głęboki oddech.

- Dobra, odpocznij stary zajmę się tym - Mruknął Adam. Kiwnąłem mu głową w podziękowaniu i odszedł. W między czasie udałem się do swojego pokoju zobaczyć jak trzyma się blondynka która została przez nas uprowadzona. Nie pukając odtworzyłem drzwi a potem zamykając je na zamek. Blondyna siedziała skulona koło kaloryfera w kącie. Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Stałem nadal w progu myśląc nad tym co z nią zrobić. Nie zostawimy ją tu bo się nie nadaje do tej pracy.
Nie wypuścimy jej bo będzie po nas. Istnieje jescze plan C zabicie ją. Ale tego nie chciałem. Możliwe że już polubiłem ją mawet i było za późno na zabicie jej.
Usiadłem po turecku przed nią. Wpatrywała się w coś co było za mną zamiast na mnie. Trochę mi to przeszkadzało.

- Ekhem - Wykaszlałem, a ta w końcu postanowiła obdarować mnie krótkim spojrzeniem.
- Jak długo tu zostanę? - Zapytała przerywając ciszę panującą wokół nas.
- Sam nie wiem, troszeczkę spierdoliły nam się plany. - Jeknąłem drapiąc się po karku.
- Czyli zostanę tu na zawsze? - Dopytywała.
- Sam chciałbym znać na to odpowiedź. - Odpowiedziałem. - Na razie tu zostajesz. - Dodałem na koniec. Wstałem i wyszedłem z pokoju zostawiając ją samą. Przekazałem ochroniarzom aby dalej mieli ją na oku. A ja musiałem pomyśleć co dalej.

Napisane : 26.04.2022

ᴏɴᴇ sʜᴏᴛʏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz