Rozdział 5

209 8 28
                                    

Nitka POV

Obudziło nas dzikie walenie do dzwi. Od razu zerwałam się z łóżka, a nie spałam tak dobrze od wielu nocy.

- Co jest?- zapytała Ewa owijając się w pasie szlafrokiem. Podeszła do dzwi gdy je otworzyła stanoł w nich mężczyzna na oko w naszym wieku.

- Co Pan tak walisz? Wie Pan która jest godzina?- pytałam.

- Ela...ona..ona...
Dopiero teraz zauważyłam jaki jest przerażony.

- Spokojnie Co się dzieje? - pyta blondynka.

- Moja żona tam u góry... rodzi - wydyszał.

- Co?!

- No moja żona rodzi tam w mieszkaniu u góry. Ja nie wiem co robić pomóżcie mi- złaczył recę.

- Idziemy- powiedziała Czarna. Zamknęłyśmy mieszkanie i pobiegłyśmy za nim dwa piętra wyżej. Gdy weszłyśmy zobaczyłyśmy kobietę była cała spocona i jeczała z bólu trzymała się za brzuch.

  - Dobra Nitka grzej wode i przynieś ręczniki, prześxieradła Co kolwiek, a Pan niech trzyma żonę za rękę- od razu pobiegłam do kuchni nastawiłam wode i przeszukałam pomieszczenia w poszukiwaniu prześcieradeł. Gdy miałam już wszystko wróciłam do Ewki.

- Teraz przyj!!!

-Aaaaa! nie dam rady ją umrę- szlochała.

- Jezus Maria- jęknęłam nie mogłam patrzeć na tą biedną kobietę.

- Nitka, tylko mi tu n zaczynaj płakać bo ci walne- powiedziała- Ela teraz mocno, mocno przyj.

- Nie, nie ja już wolę umrzeć- krzyczała.

- Ela...- zaczoł mąż ale nie skończył bo osunoł się na ziemię.

- Sławek? - dyszała- Sławek nie zostawiaj mnie tu...

- Spokojnie nie myśl teraz o nim, skup się na sobie i dziecku. Wybraliście już imię?- zapytałam chciałam ją zagadać.

- Jak będzie dziewczynka to Karolina, a chłopaka jeszce nie wymyśliłam.

- O widzisz, a koleżanka ma taj na imię- zaśmiała się Ewa patrząc na mnie.

- No dobra teraz mocno Proszę zrób to dla swojego dziecka- podziałam.

- Krzycz- powiedziała blondynka.

- Jak Krzycz? zaraz tu Niemcy przylecą- podziałam.

- Nie przylecą. Krzycz

-Aaaaa!!

Bałam się strasznie, o to dziecko o Ele i nie wiem czemu myślałam wtedy o Zydze...

- Jest!!- podziałam Ewa z ulgą- Jest

Kiedy usłyszałam płacz dziecka, jeszcze nigdy nie poczułam takiej ulgi.

- Chłopiec- podziałam podając dziecko mamie.

- Haloo panie Sławku syna Pan masz!!- krzyczała blondynka do męża.

- Co syna jak co? - On naprawdę zemdlał. Ale podszedł do swojej rodziny i pocałowała żonę w czoło.

- Nie wiem jak go nazwiemy- rzekła Ela.

- Może Antoni- wyoaliłam od razu zrobiłam się czerwona.

- Antoś- powiedział meżczyzna- Ładnie.

- Więc będzie Antoś- rzekła kobieta.

Upewniłyśmu się czy z Elą i małym wszystko w porządku, a Sławek polał nam po kieliszku chcieli żebyśmy jeszcze zostali ale obowiązki wzywają.

- Co za noc- powiedziałam wchodząc do naszego mieszkania.

- Nawet mi nie mów zaraz zasnę, nie chce mi się do niego iść sam by się mogł pilnować jest dorosły- powedziała Ewka kładąc się na łóżko

- Ale, jest nieodpowiedzialny- powiedziałam.

- I tu masz rację, ale mniejsza o to wspaniałe jest poczucie że pomogłyśmy temu małemu człowieczkowi przyjść na świat- rzekła.

- Tak jest to wspaniałego ale ty bardziej się spisałaś ją prawie umarłam ze strachu- wźiełam suknię z szafy- I przyznaj to nie był pierwszy poród który przymowałas?

- Dokładnie to drugi. Pomagałam koleżance Marysi przywiozła ją z Getta ale na szczęście wszystko sie udało, ide do łazienki- powiedzała.

Uśiadłam na łóżku, byłam wykończona i chciało mi się spać ale musiałam iść do Zygi muszę spojrzeć w te piękne oczy.

Po godzinie obie byłyśmy gotowe do wyjścia. Pożegnałyśmy się i każda ruszyła w swoją stronę Czarna do Sońki a ja do Antka...

- Dzień dobry- powiedziałam do Pani Jadzi.

- Dzień dobry kochna, zrobimy jak wczoraj bo Bronka mi truje że wszystko sama robi- pomogłam jej założyć płaszcz.

- Dobrze, oczywiście- odpodziałam.

Weszłam do jego pokóju ale tam go nie było...

- Zyga?!- zaczęłam panikować a jak mu się coś stało- Zyga?!

- Tu jestem

- Gdzie?-

- W salonie

Siedział przy stole jakim cudem go nie widziałam byłam zła na siebie i jego. Naprawde się wystraszyłam. Podeszłam szybkim krokiem pochyliłam się nad nim chwyciłam za ramioma i zaczełam trząśc.

- Czy ty mnie chcesz doprowadzić do zawały... ty wiesz jak ja się wytrzaszyłam- nie wiem czemu ale łzy napłyneły mi do oczu nie wiedziałam czemu tak zareagowałam.

- Nitka, spokjnie wszystko dob...

- Co Spokojnie ty nie wiesz co ja ostatnio przeżyłam. Myślałam że umrzesz...że mnie zostawisz...Kiedy siedziałam przy tobie w tym cholernym lesie to...to...

- Karolina...ja...ee- powiedział wstając

- Co? byłam przerażona gdybys mi tam...umarł...to ja umarłabym z tobą bo ja...nie mogę bez ciebie żyć...

Nie mogłam tego dłużej w sobie trzymać...powiedziałam to co chciałam od dawna. Ale jednak

- Nie, Zyga przepraszam głupio wyszło- powiedziałam ocierając łzy.

- Za co ty mnie przepraszasz? wiesz bo ja ci tez chciałem powiedzieć...- złapał mnie za ręce i pocałował je.

- Jesteś dla mnie bardzo ważna...od kąd cię pierwszy raz spotkałem przy tej linii kolejowej od tamtej pory myślę tylko o tobie... Gdy było to polowanie w Złoczewicach a ty tak się napaliłaś że zabijcie tego Martina...miałem już w głowie jak zabierają cię na Szucha albo roztrzeliwują twoją rodzinę- przyłożyłam mu palec do ust nie wiedziałam że też czuł to co ja.

- Ale jestem, nic mi nie jest a Schniz nie żyje- podziałam.

Odgarnoł mi włosy za ucho. Patrzałam w jego piękne ciemne oczy . Zbliżył się do mnie jeszce bardziej nasze głowy prawie się stykały.

- Chciałem Ci to powiedzieć już wcześniej ale jakoś się bałem...Kocham cię...

Też go Kocham wreszcie to zrozumiałam. Chwycił mnie w tali jego usta zbliżył się do moich. Pocałował mnie...odwzajemniam pocałunek było cudowne...jakby wszystkie troski odeszły z tego świata.
Chociaż na chwilę mogłam zapomnieć że jest wojna i istnieje ta cała konsporacja...nogi miałam jak z waty recę mi się trzęsły. Wbiłam palce w jego włosy...

-------------------------
Witam was, mam nadzieję że ten rozdział wam się spodoba i podzielicie się wrażeniami w komentarzach.

Przepraszam też że tak długo nie było rozdziałów ale byłam chora

Nitka i Zyga | WOJENNE DZIEWCZYNY|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz