Rozdział 12- Lepiej się nie da

8 1 0
                                    

Szliśmy powoli w rytm jakiegoś rapu. Mijali nas ludzie więc Jason co chwilę musiał ściszać muzykę w której przekleństwa występowały bardzo często. W pewnym momencie minęła nas też urocza mała dziewczynka która przykuła moją uwagę. Uśmiechała się szeroko i patrzyła na nas: roześmianą gromadę. Może nie do końca.. Tylko ja tam nie pasowałam. Nie uśmiechałam się i nie odzywałam się często. Dziewczynka popatrzyła na mnie i jechała swoją malutką hulajnogą wciąż za nami, krok w krok tak jakby nam ufając. Jej matka wołała ją by zawróciła bo miała iść z córką w przeciwną stronę ale mała nie wachała się i wciąż podążała za mną uśmiechając się szeroko chcąc chyba przekazać mi pozytywną energię. Bardzo poprawiło mi to humor i dodało trochę odwagi. W końcu dziewczynka została odciągnięta przez mamę i z trudem kobieta ciągnęła za rączkę malucha, młoda chciała się wyrwać ale nie dała rady, chciała podążać za marzeniem by znów nas zobaczyć ale została ostro powstrzymana. W międzyczasie przechodziliśmy bardzo blisko mojego domu. Nie wiedziałam którędy będziemy szli ale nie mogłam pozwolić byśmy szli koło mojego domu. Skończyło by się to dla mnie wieloma pytaniami w stylu: czemu nas okłamałaś? Z kim szłaś?? Więc chciałam tego uniknąć. Deszcz lekko kropił a my najszczęście poszliśmy w odwrotną stronę niż mój dom. Poszliśmy do lasu. Ucieszona szłam obok dziewczyn które dopijały swoje energetyki i śmiały się razem ze mną. Byłam już troszkę odważniejsza. Pogadałam sobie trochę z Victorią- jedną z nich która stwierdziła że we mnie zmienić to że jestem taka nieśmiała i wstydliwa. Teraz już wszystkie wiedziały że kocham się w Graysonie który szedł tuż za nami. W końcu byliśmy przy gaju.
- To kiedy mi powiesz?- zapytał głośno Grayson wyrywając mnie z zamyślenia.
- Eee, trochę późnej.- odpowiedziałam zmieszana.
- Jak będziemy w lesie?- zapytał troskliwie.
- No dobra.- odpowiedziałam zestresowana. Szliśmy lasem, Angela, Victoria i Dot podeszły na chwilę do Jasona. Chłopak po chwili wyłączył głośną muzykę i podszedł do Graysona. Za to do mnie podeszła Angela wyganiając pozostałych do przodu a mnie i ją bardziej z tyłu. Szłyśmy powoli j zapytała mnie uważnie.
- Powiesz mu teraz?
- Chyba tak ale strasznie się boję..- odpowiedziałam zaciskając swoją dłoń.
- Nie bój się! Nie powinnaś.. Ja też się bałam gdy miałam wyznać swoją pierwszą miłość. Dasz radę!!- powiedziała kładąc swoją rękę na moim ramieniu.
- Wiem.. Ale to zawsze ja pytałam o związek a teraz.. Nie wiem.. Poza tym zawsze ja to wyznawałam ale nigdy nie na żywo. Nigdy nie byłam z kimś ze swojego miasta. Boję się.
- Spokojnie.. Trzymam kciuki. Idziesz??- zapytała zaciskając lekko moją szyję.
- Tak.. Chyba dam radę.- stwierdziłam stresując się ogromnie.
- Dasz radę i to napewno!!- powiedziała Angela pchając mnie lekko do przodu.
- Uwaga!! Wszyscy oprócz Graysona i Nancy idą do tyłu!- wrzasnęła na cały las i popchnęła mnie tak mocno do chłopaka by nasze twarze były bardzo blisko..
- A więc jestem.. Miałam ci powiedzieć czy będę z tobą, prawda?- zapytałam znając odpowiedź.
- Tak, więc jaka jest twoja odpowiedź?- spytał uroczo zbliżając się do mnie.
- Tak..- te słowo przeszły mi przez gardło trudno ale bardzo mi ulżyło.
- Ale „tak" że odpowiesz mi czy „tak" że będziesz ze mną?- zapytał niezrozumiale chłopak.
- Co?- zapytałam wyrywając się z zamyślenia.
- Będziesz ze mną?- spytał ponownie.
- Tak..- powiedziałam spokojnie, a moje serce prawie wyrywające się z piersi pragnęło go przytulić. Ale z jego strony nie nastąpiła żadna odpowiedź.
- Naprawdę??
- Naprawdę.
- Nie żartujesz sobie ze mnie??
- Nie..
- Kochasz mnie naprawdę?
- Kocham cię naprawdę.
- Cieszę się!! Myślałem że mnie nie kochasz!!
- Kocham cię i to mocno. Nie wiedziałam jak ci to powiedzieć bo się wstydziłam.
- Oh to super że mówisz!! Cóż to teraz muszę kupić Victorii energola..
- To źle.. Znaczy dobrze że się cieszysz ale źle że musisz jej to kupić!- powiedziałam wesoło.
- Miałem z nią zakład o to czy się we mnie kochasz. Przegrałem..
- Obstawiałeś że nie??
- Właśnie tak obstawiałem!!- wrzasnął. -Cieszę się że mniej kochasz- dodał cicho i się uśmiechnął. Jason chyba go do siebie zawołał bo pobiegł do chłopaka najszybciej jak mógł. Do mnie podbiegła „święta trójca" dziewczyn.
- I jak?!- krzyknęła Dot zaciskając kciuki.
- Ucieszył się i mu to wyznałam.- odpowiedziałam uśmiechnięta i pełna radości.
- Jesteście razem?- zapytała Angela wyganiając Dot lekkim kopniakiem w nogę.
- Nie wiem!- opowiedziałam wybuchając śmiechem.
- Jesteś szczęśliwa??..- zapytała Victoria która trochę się o mnie troszczyła.
- Przy nim bardzo..- odpowiedziałam zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Dobra to my idziemy się dowiedzieć czy jesteście razem!!- krzyknęły dziewczyny i pobiegły do tyłu. Minęło około trzydzieści sekund i nagle Jason krzyknął:
- Szczęścia!!- wszyscy pobiegli do mnie i Graysona. Byłam w szoku, zaczęli nas przytulać, życzyć szczęścia i dobrego związku. Jason przybił mi żółwika i uśmiechnął się szeroko.
- W końcu to mój brat cioteczny, jest w dobrych rękach- mruknął cicho nie przestając się uśmiechać. W końcu podszedł do mnie sam w sobie Grayson.- od teraz mój chłopak...
- A ja?- zapytał widząc jak przytulam się w dziewczynami.
- Ty też..- szepnęłam a chłopak przytulił mnie bardzo mocno nie przestając patrzeć się na mnie.
- Nie puszczę!- wrzasnął przytulając się jeszcze mocnej. Szczęśliwa, idealnie zadowolona, obok swojego ideała, wtulona w niego, szczęśliwa, czując jego zapach czułam się idealnie. W końcu chłopak uwolnił uścisk.
- Za ręce!- wrzasnęły dziewczyny. Szliśmy więc z przodu a ja patrzyłam na niego nie zważając na nic.
- Co im tak zależy..- burknał Grayson.
- Ale możemy iść za ręce?- zapytałam patrząc w jego czarujące oczy.
- Pewnie! Jeśli chcesz to oczywiście!- powiedział chłopak uśmiechając się szeroko.
- Ja zawsze chcę..- mruknęłam zadowolona. Więc MÓJ CHŁOPAK (z tego tytułu dla tego ideała byłam dumna) wziął lekko moją dłoń splatając nasze palce.. Czułam się przy nim bezpiecznie idąc przez las w którym deszcz przestał już prawie padać. Przez drzewa przedostawały się przyjemne promienie słońca. Wyjęłam telefon i jedną ręką napisałam do Rose. Chwilę później do Sofii która mi nie dowierzała i chciała dowodów. Wysłałam jej moje splecione ręce które były połączone z rękami chłopaka. W końcu schowałam telefon i weszliśmy na piaszczysty teren. Naokoło nas były jakieś piękne pola i zielona trawa. Postanowiliśmy pójść trochę dalej do bardziej „nie rozwalającego" się domu. W końcu dotarliśmy. Trzeba tam było przejść albo pod płotem albo nad. Wybrałam pójście dołem i idealnie szczęśliwa, z moim chłopakiem obok, trzymającym moją torbę, także uśmiechniętym czułam się perfekcyjnie. Teraz nie tylko ja kochałam. Czułam się kochana bo taka byłam. Nie byłam już sama...

He still says you love meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz