Rozdział 23- This is it

10 1 0
                                    

Powrót był bardzo nudny i nawet nie warto o tym opowiadać. Chyba że ktoś chciałaby czytać o całusach co pięć sekund i przytulasów które zdawały się nie mieć końca. Koncert który zagrałam był bardzo dobry, napisałam w międzyczasie sprawdzian z matmy który nie poszedł mi aż tak źle. Miała nadejść przerwa z powodu egzaminów klas ósmych. Myślałam że będą to zwykłe dni w moim życiu, nic ciekawego.. Ale okazało się później troszkę inaczej. Cóż, kontynuując: położyłam się spać z myślą że nie będę musiała pójść następnego dnia do szkoły i trochę sobie odpocznę. Wtuliłam się w kordłę, kurczowo ją zaciskając. Zaczęłam tworzyć swoje nocne scenariusze związane z przyszłością spędzoną z Graysonem. Uśmiechnęłam się patrząc w sufit i zasnęłam mając w myślach tylko i wyłącznie twarz, twarz której nie zapomnę do końca świata. Zbudziłam się pełna dziwnej energii. Moi rodzice stwierdzili że pojedziemy do galerii jakieś 30 kilometrów od naszego miasta. Zgodziłam się chociaż miałam na ten dzień inne plany. Ubrałam się, poczesałam włosy i ogólnie przyszykowałam do wyjścia. Wsiadłam do naszego sportowego, czerwonego auta i słuchałam radia. Moi rodzice rozmawiali ze sobą o jakichś głupotach a ja patrzyłam w dal z tęsknotą za Graysonem.. Pomyślałam sobie że Strasznie chcę być teraz przy swoim chłopaku i że nigdy go nie opuszczę. Kochałam go w cholerę mocno. Po upływie około pół godziny dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy do Galerii i zaczęliśmy chodzić po sklepach. Patrzyłam na ciuchy i wyobrażałam sobie siebie w nich wtulającą się w Graysona. Nie chciałam być w tej galerii bo chciałam być przy nim. Reasumując kupiłam dwa krótkie, niebieskie topy, trzy pary spodni i torebkę która była moim zdaniem urocza. Chciałam już jechać do domu więc rodzice na moje żądanie zakończyli shopping i poszli na parking. Ciężko było znaleźć nasz samochód w ciemnych podziemiach wyglądających odrobinę jak backroomsy.. W końcu znaleźliśmy auto ale ktoś obok nas zaparkował tak niefortunnie że nie mogliśmy wyjechać. Mój tata strasznie się zdenerwował i zaczął dość mocno przeklinać kierowcę. W końcu wysiadłam z auta i pokazywałam ojcu ile jeszcze może wyjechać aby nie zderzyć się z innym pojazdem. Po paru stresujących minutach wszystko się udało i było w porządku. Chwilę później śmieliśmy się wspólnie z tego jak moi rodzice się zdenerwowali. Nazywali mnie swoją księżniczką i zaproponowali że jak już dotrzemy do mojego miasta zajedziemy do jakiegoś osiedlowego sklepu po drobne, codzienne zakupy spożywcze. Weszliśmy do sklepu i poszłam wsiąść swoje ulubione pocky które były moją ukochaną przekąską. Szukałam ich cierpliwe i zaglądałam od alejki do alejki. Po chwili zamarłam łapiąc kurczowo oddech. Przy kasie w ogromnej kolejce stali Jacob oraz Jason. Nogi się pode mną ugięły bo moi rodzice zmierzali ku tej samej kasie a poza tym dość szybko wróciłam z innego miasta i Jason mógłby pomyśleć że okłamałam go w kwestii mojego wyjazdu. Ale chyba tak nie pomyślał bo wraz z rodzicami podeszłam do kasy a mój tata był w garniturze więc popatrzyłam na niego z wdzięcznością że był tak elegancko ubrany.
- Nancy skarbie, chcesz lizaka może?- zapytała mnie mama zwracając uwagę Jasona który mnie zauważył.
- Nie, dzięki mamo- odpowiedziałam szeptem patrząc w ziemię z zawstydzeniem i uginającymi się pod sobą nogami.
- Oooo- powiedział przeciągle Jason który uśmiechał się do mnie miło i przyjemnie. Popatrzyłam z wdziękiem na chłopaka bo byłam szczęśliwa że udawał że mnie nie zna. W końcu był starszy dwa lata i rodzina pytała by mnie kto to i jak poznałam nastolatka który był bratem ciotecznym mojego chłopaka. Szybko wpakowaliśmy jedzenie do bagażnika i pojechaliśmy do domu. Szybko pogłaskałam swojego ukochanego pieska który zaczął machać radośnie ogonem. Wbiegłam szybko do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. „Czemu akurat ja mam takie szczęście!? Teraz mi nie uwierzą" szeptałam do siebie włączając muzykę. Spojrzałam na powiadomienia i okazało się że napisał do mnie Jason.
- Hej, fajnie że już przyjechałaś, chcesz może z nami wyjść?- treść wiadomości była ciekawa więc uśmiechnęłam się lekko.
- Tak, tylko zjem obiad, dobrze?
Odłożyłam telefon i popatrzyłam w sufit. Szczerze mówiąc mój kontakt z Graysonem coraz mocniej się pogarszał i to nie przeze mnie chociaż próbowałam sobie to wmówić... Zjadłam więc obiad i wyszłam pośpiesznie z domu. Poszłam na boisko a Jason zaczął popędzać mnie wiadomościami w stylu: szybciej Nancy!! Czekamy!
Już wiedziałam że będzie tam i Grayson więc przyspieszyłam kroku. Dostałam się po paru chwilach na boisko i usiadłam na ziemi. Jason w tym czasie ćwiczył podania piłki razem z Jacobem. Gdy skończyli chłopak podszedł do mnie na chwilę i przybił mi żółwika podobnie jak i Jacob.
- Twój chłopak zaraz tu będzie- szepnął Jason kucając przy mnie.
- Okej- odpowiedziałam z szczerym, szerokim uśmiechem. Poczekałam około dwudziestu minut i nagle Jason krzyknął:
- Nancy! Patrz kto jedzie!!-
odrazu wiedziałam że to Grayson pędzący ku mnie 100/h
- Nancy!!- krzyknął mój chłopak idąc powoli do mnie i siadając spokojnie obok mnie. Objął mnie delikatnie swoim ramieniem i zaczął opowiadać mi co działo się w jego życiu przez ostatnie dni. W odpowiedzi kiwałam tylko głową i patrzyłam mu w oczy. Widziałam w nich w większości troskę ale też coś innego. Dziwnego.. Brak zainteresowania i.. Pustkę? Lekko mnie to zdziwiło ale i tak lekko oparłam się na jego ramieniu i słuchałam jego opowieści dalej z równie dużą ciekawością jak i zanim to zauważyłam. Chociaż w moich szarych oczach pojawiła się szklistość.
- Nancy, wszystko w porządku?- zapytał nagle patrząc w moją twarz i próbując coś z niej wyczytać.
- Tak, wszystko jest git- odpowiedziałam nie do końca zgodnie z prawdą. Patrzyłam na chłopaka który chyba się o mnie martwił. Jacob podszedł do nas i wziął Graysona za szyję próbując go udusić.
- Sorki! Na chwilę zabieram ci chłopaka!- powiedział śmiejąc się i stawiając Graysona do pionu. Zaczęli się bić, dusić i wszystko co niedozwolone. Postanowiłam przyłączyć się do bijatyki i zaczęłam biegać jak głupia za Graysonem i zacząć go podduszać.
- Ej!! Zostaw mojego sąsiada!- wrzeszczał jakiś przyjaciel Graysona.
- Nie zostawię, to mój chłopak!- odkrzyknęłam i pobiegłam za chłopakiem. Okazałam się od niego sporo szybsza i zwinniejsza. Uśmiechnęłam się i wskoczyłam na niego. Był niższy i chudszy ale i tak jakoś mnie utrzymał. Później poszliśmy w głąb miasta i usiedliśmy na jakiś schodach. Zrobiliśmy sobie paręnaście słodkich zdjęć i pożegnaliśmy się krótkim pocałunkiem i przytulasem. Może i to nie był najlepszy dzień jaki mnie spotkał ale cieszyłam się z tego co miałam bo późnej mogło być już powoli tylko gorzej.. Albo i lepiej..

He still says you love meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz