Rudowłosy Mafioza przewrócił się na drugi bok swojego łóżka zanurzając nos w niedawno pranej pościeli, był bardzo zrelaksowany i wypoczęty, nawet kac nie przerwał jego porannej błogości po wczorajszym wieczorze. Musiał przyznać, że bawił się świetnie i był to jeden z bardziej udanych dni w jego życiu. Lecz myśl, że pragnął ich więcej postanowił zachować dla siebie. Leżał tak w półśnie przez dłuższą chwilę, aż usłyszał dźwięk tłuczonego szkła..
- Tato, mówiłem żebyś niczego nie dotykał! - Rudzielec usłyszał krzyk jednego ze swoich gości.
- Chciałem tylko...
- Nie obchodzi mnie co chciałeś! Łap za ścierę, ale już!
I tyle byłoby ze spokojnego poranka, pomyślał Chuuya po czym owinął się w koc i wsuwając na swoje stopy kapcie w kształcie małych świnek, skierował się do swojej kuchni z cichą nadzieją, że szatyni jeszcze jej nie roznieśli.
- O śpiąca Królewna w końcu wstała~! - Zaświergotał Dazai widząc swojego byłego partnera wchodzącego do kuchni. - Wyglądasz uroczo~. - Dodał uśmiechając się w kierunku rudzielca.
- Prosisz się o wpierdol z rana? - Sarknął ryży, siadając na barowym krześle tuż przy kuchennej wyśpię naprzeciwko której stał ciemnooki, nie miał ochoty na kłótnie z Detektywem. Nie kiedy jego łeb miał ochotę wybuchnąć.
- Ależ skąd. - Odparł, po czym podsunął pod nos niziołka szklankę z zieloną cieczą. - To na kaca, Hideo zrobił. - Dodał widząc niezrozumiałą minę rudzielca.
- Smakuje jak woda z kiszonych ogórków. - Skrzywił się Chuuya, po wypiciu prawie całego specyfiku na raz.
- Bo nią głównie jest. - Wtrącił Hideo po czym postawił przed Nakaharą talerz i szklankę z wodą. - Naleśniki za chwilę będą gotowe. - Dodał, a Chuuya nie mógł uwierzyć, że ktoś naprawdę robi mu śniadanie.
- Hideo, a mogę ja?! - Poprosił Osamu składając dłonie jak do modlitwy. - Plooooossseeeee~.
- A obiecujesz niczego więcej nie stłuc? - Dazai skinął pewnie głową. - No dobra.
- Yeey!
Chuuya oparł wygodnie zewnętrzną część dłoni o policzek, i patrzył jak młodszy uczy swojego ojca smażyć naleśniki i jak ten się cieszy, kiedy uda mu się zrobić nimi fikołka na patelni. Dla niego, cała ta sytuacja jeszcze kilka dni temu wydawała się po prostu abstrakcyjna, a dziś? Dazai robiący naleśniki w jego kuchni i niższy od niego o głowę szatyn o kolorze oczu łudząco podobnych do tych jego, wydawał mu się tak naturalny... tak właściwy zupełnie, jakby tak właśnie miało być od zawsze i na zawsze.
Podczas gdy Podwójna Czerń i ich syn zacieśniali swoje rodzinne więzi, szarowłosy detektyw wracał właśnie, z trzeciego miejsca, z pięciu jakie nakazał mu wczoraj przed telefon sprawdzić jego mentor. Nie rozumiał tylko, dlaczego? Jakie miały one związek z całą sprawą? I z tym co planowali zrobić...
- Kou! - Nagle ktoś chwycił go za rękę. Dwukolorowe oczy Nakajimy dostrzegły drobną blondynkę o szarych oczach z blond kucykiem. - Gdzie byłeś! Przecież Sensei mówił... - I wtedy blondynka przyjrzała mu się dokładnie. - Ty nie jesteś Kou! - Dodała marszcząc gniewnie brwi, nadal trzymając biednego Atsushiego za rękę.
- Eeeee.... - Zdołał jedynie z siebie wydusić.
- Natsu! - Wtedy usłyszał kolejny głos, zanim się obejrzał jego właściciel stanął tuż obok nich i uwolnił Nakajime z uścisku nieznajomej. - Tak strasznie, pana przepraszam!
- Nic się.. - Gdy tylko dostrzegł twarz swojego rozmówcy, momentalnie go zamurowało. Niby zwykły młody mężczyzna, szare roztrzepane włosy i fiołkowe oczy, ale z jakiegoś powodu ten nie mógł oderwać od niego spojrzenia nawet na sekundę. Jego serce przyspieszyło a do oczu nie wiedzieć czemu wkradły się łzy. Czemu wydawał mu się tak bardzo...
![](https://img.wattpad.com/cover/302584528-288-k361704.jpg)
CZYTASZ
Six Four
FanfictionIstniało wiele rzeczy na tym świecie w które Osamu Dazai zwyczajnie nie wierzył : podróże w czasie, prawdziwa miłość i jakkolwiek arogancko to nie zabrzmi, szatyn nie wierzył w swoją przegraną! Lecz życie bywa kapryśne i któregoś dnia postawiło mu...