Rozdział 6 - Orszak Czarnego Księcia

217 15 54
                                    

Dziesięcioletni chłopiec o brązowych włosach szedł spokojnie wzdłuż chodnika który po kilku minutach zaprowadził go na próg dużego i nowoczesnego domu, bez najmniejszych oporów  wszedł do jego środka, zupełnie tak jak robił to codziennie.

Ściągnął buty i zostawił je w przed pokoju, uśmiechnął się pod nosem zauważając w nim również obce obuwie, oznaczało to bowiem jedno.... jego ojcowie mieli gościa!

- Wróciłem! - Krzyknął idąc korytarzem wprost do salonu.

- Hideo, poczekaj chwile... - Lecz powstrzymał go przed tym jeden z jego opiekunów. Ponad trzydziestoletni szatyn o brązowych oczach, pochylił się w kierunku syna i wyszeptał mu coś na ucho. - Mam nadzieję, że rozumiesz? - Spytał na co jego jasnooki kiwnął głową, po czym oboje udali się do salonu połączonego z jadalnią.

Przy dużym stole siedział niski mężczyzna o długich do pasa rudych włosach, a naprzeciwko niego stał mężczyzna ubrany w czarny płaszcz z włosami w kolorze czerni, i o wściekłym wyrazie twarzy. 

- Wujek Ryuu! - Ucieszył się mały Hideo ale po chwili przypomniały mu się słowa ojca i uspokoił nieco swój entuzjazm. - Cześć. - Dodał znacznie spokojniej.

- Cześć mały diable. - Odparł Akutagawa, po czym schował jedną swoich dłoni za siebie, i dopiero wtedy młody Yokoyama dostrzegł, że ktoś chowa się tuż za jego wujkiem.

Był to chłopiec o czarnych włosach i złotych oczach, wyglądam na dużo młodszego od niego samego i wyraźnie przerażanego obecną sytuacją, co można było zobaczyć po sposobie w jaki obejmował nogę Ryuunosuke. 

- Cześć. - Mimo to, szatyn się nie zraził. - Nazywam się Yokoyama, Hideo Yokoyama a ty? - Spytał miło mając nadzieje, że dzięki temu przekona do siebie chłopca.

- Yokoyama? - Mruknął złotooki wychylając nieco głowę za nogi Akutagawy i myśląc, że się przesłyszał. W końcu państwo, którzy podali za rodziców chłopca przedstawili mu się inaczej.

- Ja też jestem adoptowany. - Odparł spokojnie, a w złotych oczach rozbłysło coś dziwnego, coś co wydawało się wręcz krzyczeć "Więc jesteśmy do siebie podobni?" - To... jak masz na imię? - Zapytał a wtedy czarnowłosy znów się speszył, gdyż dotarło do niego, że kultura wymagała by przedstawił się dużo wcześniej.

Wpatrywał się, przez jakiś czas w podłogę, nie wiedząc co ma robić. Lecz wtedy znów poczuł dłoń na swojej głowie, był to Akutagawa który chciał przekazać podopiecznemu, że nic takiego się nie stało.

- Yasunari... - Rzekł po chwili złotooki. - Nazywam się Kawabata Yasunari.

- Zatem Yasunari, chcesz się ze mną pobawić? 

Dazai wpatrzony w kolejne wspomnienie Hideo, był w zasadzie już pewny celu swojego syna. Wiedział wszystko nad czym głowił się od kilku dni, bo dzięki zdolności Mirebeau, prawdę miał w zasadzie na wyciągniecie ręki, nie wiedział jednak, że ta najokrutniejsza z nich wciąż czekała na poznanie, zupełnie tak jak chciał tego Hideo. 

- Gdy tam wejdziemy, znajdziemy się pod kontrolą zdolności Mirebeau. - Rzekł czarnowłosy, stojąc na szczyćcie metalowych schodów. - Jest pan gotowy panie Nakahara?

- Proszę cię. - Prychnął Chuuya. - Byłem gotowy zanim ty nauczyłeś się chodzić, a teraz rusz dupę! - Krzyknął po czym ciągnąc za sobą Kawabatę zaczął schodzić po schodach. - Mogę wiedzieć co cię tak bawi? - Spytał widząc po raz pierwszy, że rzeczywiście twarz bruneta potrafi mieć więcej niż jeden wyraz. No przynajmniej mu się tak wydawało, było dość ciemno i Chuuya nie był pewny czy przybysz z przyszłości się uśmiechnął czy po prostu źle domył krew z twarzy.

Six FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz