odłożyłam książkę na bok i przyglądałam się temu co robiłeś. miałeś na nosie okulary, a twoje włosy były roztrzepane we wszystkie strony. siedziałeś na starym krześle, które jak się obracałeś to skrzypiało. było ciepło na dworze więc oboje postanowiliśmy korzystać z tego ciepła.
— patrzysz się i to dość długo. — odłożyłeś zeszyt, a wraz z nią książkę. zapisywałeś tam swoje spostrzeżenia jak i uwagi. — chcesz iść na lody?
skinęłam głową na tak i wstałam z krzesła. podałeś mi bluzkę bym założyła.
— nie miałaś się kiedy opalać? — nałożyłeś buty i wskazałeś na portfel. — nie patrz się. nawet tam nie patrzyłem. — podniosłeś ręce ku górze. — może. — dodałeś szeptem choć i tak usłyszałam.
podałam ci go i oboje ruszyliśmy w dobrze znanym nam kierunku. cieszyłam się, że spędzasz ze mną wakacje. mogłabym zaprosić moją przyjaciółkę, ale chciałam pobyć z tobą sam na sam. nie miałeś nic przeciwko temu, a sam miałeś mnie pytać czy nie chciałabym spędzić z tobą wakacji.
wybrałam odpowiednie lody i za nie zapłaciłam. czekałeś na zewnątrz, mówiąc że nie masz ochoty tam wchodzić. nawet nie spostrzegłam gdy do sklepu wchodzi ktoś kogo się tutaj nie spodziewałam. może dlatego, że nie był kimś kogo lubiłam. posłał mi uśmiech, a ja szybko chciałam się stamtąd ulotnić. to był jeden z twoich kolegów i może dlatego za nim nie przepadałam. robiliście zawsze imprezy i dużo piliście, a jemu nie odmówisz.
— gorąco, nie? a twoja bluzka idealnie prześwituję. — spojrzałeś w tamto miejsce i oblizałeś swoje usta.
było mi nie dobrze. powiedziałam krótkie do widzenia pani za ladą. chciałam sobie przybić głośnego plaskacza w twarz.
— twój kolega tam jest i proszę uciekajmy bo właśnie patrzył się na moje piersi. — przytuliłam się do ciebie, uprzednio dając ci loda. — czy ona prześwituję?
odsunęłam się, a ty popatrzyłeś się na mnie. — nie, nie prześwituję. ale powinnaś założyć bluzę.
uśmiechnęłam się na to. — jasne, już lecę.
— a ja nie żartuje. — ubrałeś mnie w swoja bluzę. miałam tak chodzić skoro na dworze jest jakieś plus trzydzieści stopni? — teraz jest lepiej. ej, co to za mina?
lekko go uderzyłam w ramię. — jest gorąco! powinieneś to zrozumieć.
schowałam papierek do kieszeni i zaczęłam się zajadać lodem.
!
— nie będziesz zła jeśli pójdę na małą imprezę? nasz przyjaciel zaprosił nas do siebie i um— chciałabyś iść ze mną? uszanuję twoje zdanie jeśli powiesz nie i jeśli chciałabyś zostać w domu to zostaniemy.
— nie wiem.
oczywiście, że chciałam zostać w domu. wiedziałeś dobrze, że nie lubię chodzić na imprezy, a szczególnie będzie tam alkohol. dużo alkoholu i zapewne głośna muzyka, której nie lubię. miałam jeden wielki znak zapytania w głowie. bo gdybym odpowiedziała ci, że tak to później czułabym się ze sobą źle kłamiąc w twoje oczy, a jeśli byłoby, że nie to byłbyś lekko przybity, a tego znowu bym nie chciała. mogłam powiedzieć, że nikogo bym tam nie znała, a ty byś zapewne gdzieś chodził bądź spędzał z nimi czas na piciu.
miałam ochotę na spędzanie czasu na oglądanie seriali i zajadaniem się słodyczami oraz na wspólnym przytulaniu się, ale się zgodziłam tylko powiedziałam byś sam szedł.
widziałam na twojej twarzy rozczarowanie i trochę smutku. nie chciałam dawać ci wyboru: ja czy twoi przyjaciele. to tak jakbyś ty mi dał ja czy moja przyjaciółka.
— mam iść bez ciebie?
— tak? przecież nic się nie stanie, nie? — uśmiechnęłam się.
— i cię zostawić samą? obiecaliśmy sobie, że coś obejrzymy i spędzimy razem czas więc nie mógłbym zostawić cię samej.
→ nie wiem co mam dalej napisać więc zostawię to w jakim jest. ←