18. Czy będą musieli się pożegnać?

930 46 5
                                    

- Scorpius! – zawołała syna po raz kolejny. – Kolację Ci zrobiłam!

- Nie chcę! – usłyszała nadal naburmuszony głos blondynka. Hermiona westchnęła. Musiała przyznać, że Scorpius był gniewalski i bardzo pamiętliwy. Ciekawe po kim to miał... Pewnie po ojcu, przeszło jej na myśl i delikatnie się uśmiechnęła. Mógł minąć tydzień nim Scorpius przestanie się na nią gniewać. Może chciała postąpić źle w związku zmianą przedszkola, ale robiła to również dla jego dobra. Jak podrośnie to może ją zrozumie.

- Naleśniki zrobiłam! – krzyknęła i zaczęła nasłuchiwać. Żadnego odzewu. Cisza. – Z nutellą i bananami i dostaniesz sok jabłkowy! – krzyczała dalej. Nadal cisza, ale po chwili usłyszała kroki na schodach. Naburmuszony chłopczyk zszedł do kuchni w zielonej piżamie i usiadł na swoim krzesełku nawet na nią nie spoglądając. Przynajmniej nie umrze z głodu ...

- Musimy jutro iść na zakupy. Trzeba Ci kupić nowe spodenki. Rośniesz ostatnio bardzo szybko – mruknęła podchodząc do niego i pocałowała go we włosy. Scorpius nie zareagował. Udawał, że jej nie słyszy. Hermiona westchnęła i pogłaskała go jeszcze po włosach nim odeszła do salonu. Usiadła na kanapie i wyciągnęła telefon. Od dwóch dni w jej głowie siedziały słowa Ginny. Jeśli chcesz to odwróć się od nas, ale błagam Cię, Hermiono... Zerwij znajomość z Michaelem Johnsonem. To przez niego zdecydowałaś się na odejście z naszego świata. To przez niego Cię straciliśmy. Czy miała jej posłuchać? Sama podejrzewała, że Michael jest zbyt idealny. Nikt nie mógł być taki idealny. Żaden mężczyzna nie mógł mieć w sobie wszystkich cech, które uwielbiała u facetów, a on miał...

Zdecydowała. Zaufa Ginny. Przez te ostatnie pięć lat ani razu nie dała jej powodu, żeby przestała wierzyć w jej dobre intencje. Najwyżej będzie tego później żałowała. Znalazła numer Michaela i napisała mu smsa informując go o swojej decyzji. Miała ochotę zacząć się śmiać. Była przeciwniczką zrywania znajomości przez smsa, a sama teraz to robiła. Czy nie była teraz hipokrytką? Ale... nie miałaby odwagi mu tego powiedzieć w twarz. Była tchórzem.

Odrzuciła telefon na ławę kiedy nie odpisywał. Może nie odczytał? Może był załamany jej decyzją? A może po prostu tak ją znienawidził, że nie zamierzał nawet jednego słowa jej napisać? Zasłużyła. Dała mu nadzieję na coś więcej, a teraz bez żadnego wyjaśnienia z tego rezygnowała.

- Kto to? – usłyszała zainteresowanego Scorpiusa w kuchni kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Hermiona sama była tego ciekawa. Zbliżała się godzina dziewiętnasta. Komu o tej godzinie zachciało się odwiedzin? Nie przypominała sobie, żeby była z kimś umówiona.

- Nie wiem, kochanie. Jedz dalej naleśniki, a ja sprawdzę – odpowiedziała spokojnie wstając z kanapy. Podeszła powoli do drzwi frontowych i z lekkim zawahaniem je otworzyła.

- Michael? Co ty tutaj robisz? – nawet nie próbowała ukryć swojego zdziwienia na widok mężczyzny. Nie uśmiechał się. Wyczuła, że był na nią zły. No cóż, zasłużyła sobie na to, ale czego tutaj szukał. Nie mógł do niej zadzwonić? Napisać smsa? Zignorować?

- Mogę wejść? – zapytał dość chłodno. Hermiona zapaliła się żółta lampka. Już nie czuła tego delikatnego głosu. Był inny. Zmienił się.

- Nie. Jestem zajęta – odpowiedziała szybko chcąc zapanować nad swoim głosem, ale nie udało się. Drżał. Ledwo potrafiła skleić słowa w zdanie. Czuła strach. Nie o siebie, ale o Scorpiusa, który nadal siedział w kuchni. Nie mogła pozwolić mu wejść do środka.

- To przez Malfoya, prawda? – to pytanie ją zaskoczyło, a on to wykorzystał i wszedł do środka. Hermiona nie miała czasu na zastanowienie się czemu łączył te fakty ze sobą. Ruszyła biegiem w stronę salonu. Musiała zadzwonić. Poprosić Dracona o pomoc. On jedyny jej teraz przychodził do głowy.

Lonely II | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz