21. Uczucie straty...

968 47 9
                                    

Tradycyjnie już... Za wszelkie literówki z góry przepraszam ♥ 

Życzę miłego czytania, kochani

________

Minęło kilka minut kiedy do niej to wszystko dotarło. Spojrzała na swoje dłonie, które były całe we krwi i dała pełny upust swoim emocjom. Przez nią Draco był ranny. Przez nią jego życie było zagrożone. Co w tym wszystkim było grane? Draco i Michael sprawiali wrażenie jakby znali się od lat... Jakby ją znali od lat... A ona? Ona zastanawiała się jak bardzo musieli mieć niepoukładane w głowie, żeby tak twierdzić... Dopóki Michael nie zaatakował Dracona. Poczuła jakby to i ją zraniono. Czuła dziwne uczucie. Jakby traciła kogoś ważnego. Nie mogła tego zrozumieć. Znali się ledwo parę tygodni. Czy przez ten czas mogła coś do niego poczuć? Coś tak silnego, żeby cierpieć po jego stracie?

- Hermiono! – wzdrygnęła się kiedy usłyszała głos mężczyzny. Przerażona podniosła głowę i przyjrzała mu się. Szatyn stał w wejściu do gabinetu i spoglądał na nią. Nie potrafiła ocenić co właśnie myślał ani kim był. Nawet nie zareagowała na różdżkę, którą trzymał w dłoni. Zdążyła się przyzwyczaić, że każdy kogo ostatnio poznała wydawał się pochodzić z innego świata, którego ona nie była świadoma i nie znała go.

- Przecież on w każdej chwili mógł się obudzić. Czemu tu zostałaś? – zapytał delikatnie klękając przed nią kiedy zszokowana brunetka ponownie opuściła głowę i zaczęła oglądać swoje zakrwawione dłonie, a następnie podłogę, na której jeszcze kilka minut wcześniej wykrwawiał się blondyn.

- Ja... Ja... - zaczęła, ale nie wiedziała co ma powiedzieć. Odwróciła głowę w lewą stronę i wzdrygnęła się na widok nieprzytomnego Michaela, nad którym stało dwóch mężczyzn podobnie ubranych co szatyn klęczący przed nią. Znów odniosła wrażenie, że on ją skądś zna kiedy ona widziała go po raz pierwszy na oczy.

- Chcesz tu zostać? – zapytał w końcu jakby doskonale wiedział co chciała powiedzieć. Hermiona jedynie kiwnęła głową. – Malfoy chyba nie miałby nic przeciwko temu, ale z jego gabinetu musisz teraz wyjść. Musisz dać nam pracować – dodał ostatnie zdanie kiedy zaczęła kręcić przecząco głową. Słysząc jego dalsze słowa, uspokoiła się i pozwoliła na to, żeby pomógł jej się podnieść z podłogi. Zaufała mu. Nie wiedziała czemu to zrobiła... Po prostu wiedziała, że musi to zrobić.

- Wejdziemy po drodze do łazienki, a następnie pójdziesz do syna – mówił delikatnie jak do dziecka równocześnie rozglądając się po korytarzu zastanawiając się gdzie mogły być drzwi do łazienki. Objął mocniej przyjaciółkę ramieniem i skierował się do drzwi przy schodach. To były jedyne drzwi, które wyglądały inaczej niż reszta. Poczuł ulgę jak Hermiona pozwoliła się prowadzić w tym kierunku. Nie bała się go. Miał ochotę pocałować ją w czoło, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Przez tyle lat jej nie widział... Nie chciał, żeby zraziła się do jego osoby.

- Czy Draco żyje? – odważyła się w końcu zadać to pytanie, kiedy stali przed umywalką i szatyn mył jej ręce czyszcząc je z krwi. Ona nie miała odwagi się dotknąć, więc czuła wdzięczność, że nie zapytał... Po prostu jej pomógł.

Przez krótką chwilę nic nie odpowiedział na jej pytanie jakby zastanawiał się jak ma to wszystko ubrać w słowa, żeby jej nie zranić. Samą Hermionę przerażał fakt, że miała wrażenie jakby znała tego mężczyznę od dziecka i mimowolnie się wzdrygnęła kiedy zaczął wycierać jej ręce ręcznikiem. Powoli się w tym wszystkim gubiła i to ją przerażało...

- Przeżyje. Zabini inaczej by do mnie zadzwonił – szatyn uśmiechnął się do niej co zapewne miało ją pocieszyć, ale nie pomogło. Ta informacja nic jej nie dała. Miała wrażenie, że nie chciał jej teraz bardziej denerwować, a ona czuła jakby traciła właśnie osobę, która oprócz Scorpiusa była dla niej najważniejsza na świecie.

Lonely II | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz