Rozdział 5

69 8 3
                                    

Od kilku godzin szliśmy na północ. Co jakiś czas w oddali słychać było jakieś huki. Byliśmy pewni, że miasto zostało zaatakowe.
Wkońcu doszliśmy na skraj lasu.
-Na kilka dni się tutaj zatrzymamy.-oznajmił Alex rzucając plecak na ziemię.-Mam nadzieję, że w tym czasie tata nas powiadomi o panującej sytuacji.
-Jak się o tym dowiemy?-spytała Emma.
-Mam komórkę i zapasową baterię na wszelki wypadek.-oznajmił Alex.-Musimy rozbić tu obóz. Ja i Mike pójdziemy zorientować się, czy nie ma w pobliżu żołnierzy, a Lily i David pójdą poszukać wody. Emma i Sean zostaną tutaj i rozbiją namioty.

Ruszyliśmy z Davidem w głąb lasu. Szliśmy przed siebie w milczeniu. W lesie było bardzo cicho, nie było słychać żadnych zwierząt. Po chwili David wreszcie się odezwał.
-Musisz tęsknić za swoją rodziną, prawdą?
-Moi rodzice nie żyją.-odpowiedziałam cicho.
-Przykro mi. Przepraszam, że spytałem.-odparł David
-Nic się nie dzieje. Mój tata zginął niedawno na froncie, a mama już kilka lat temu. Teraz nawet macocha mnie zostawiła.-powiedziałam.-A jak jest z tobą?
-Mam cudowną żonę Kate i śliczną córeczkę Amy.-westchnął cicho.-Kilka dni temu wróciłem z pracy i zastałem pusty dom. Dopiero potem dowiedziałem się, że tamtędy przechodziło wojsko wroga i porywali wszystkich, którzy im się sprzeciwili. Jestem wściekły, że mnie wtedy nie było w domu. Teraz one pewnie są gdzieś zamkniętne, przestraszone. Boję się, że już ich nigdy nie zobaczę.
-Zobaczysz je napawno.-uśmiechnęłam się blado i poklepałam Davida po ramieniu.
Po kilkunastu minutach doszliśmy do małego strumienia i napełniliśmy wodą puste butelki.
Kiedy doszliśmy do obozu, namioty były już postawione, a Sean zaczął rozpalać ognisko. Zaczęłam obserwować jego poczynania, gdy nagle zza drzew wyłonił się Alex i stanął jak wryty.
-Co ty robisz?-krzyknął i podbiegł do Seana.-Chcesz, żeby żołnierzę nas zobaczyli?
-No przepraszam, myślałem...
-Nic nie myślałeś!
-Dobra, Alex, spokojnie. Będziemy już pamiętać, żeby tak nie robić.-do rozmowy wtrącił się Mike.-Idź może lepiej się przespać i ochłonąć. Przejmę pierwszą wartę.
-To ja mogę drugą.-dodałam.
-Okej, ale jutro mam nadzieję, że podobne sytuacje się nie powtórzą.-odparł Alex i zniknął w pierwszym namiocie.

Nie mogłam spać. Przerażająca cisza wypełniała moją głowę. Słyszałam obok oddech Emmy, z którą dzieliłam namiot. Zazdrościłam jej, że jest taka spokojna.
Przeleżałam tak jeszcze godzinę i wstałam, bo zbliżał się czas mojej warty. Wygrzebałam się z małego namiotu i skierowałam się w stronę wysokiego drzewa, przy którym siedział Mike.
-Hej, już przejmujesz wartę?-spytał cicho Mike.
-Za chwilę.-odparłam i usiadłam pod drzewem obok Mike'a.
-Jak tam się trzymasz? No wiesz, jesteś najmłodsza...
-W sumie nie mogę powiedzieć, że się nie boję.... Dzięki za przypomnienie mojego wieku.-odparłam z przekąsem.
-Nie martw się, uważam, że zachowujesz się dojrzalej niż przykładowo Emma, albo nawet Alex.
-Dzięki.-zaśmiałam się cicho.-A ty? Ile masz lat?
-Zgaduj.-uśmiechnął się.
-Nie chcę się bawić w takie głupie zgadywanki!-zaśmiałam się, ale widząc jego minę, dałam za wygraną.-No dobra, może....25?
-Aż taki stary nie jestem!
-No to...20?
-Zimno, więcej.
-No nie wiem, 22?
-Brawo!-zaśmiał się Mike.
-I nadal nie wiem, po co były te zgadywanki.
-Żeby na chwilę zapomnieć o tej gównianej wojnie.-odparł cicho.-Nie uważasz, że to dobry pomysł?
-Dobry, dobry.-odpowiedziałam.
Po chwili zamilkliśmy i w ciszy wpatrywaliśmy się przed siebie. Ukradkiem zerknęłam na Mike'a. Nie miałam wcześniej okazji, żeby dokładniej zobaczyć jak wygląda. Miał blond włosy i z tego, co mi się wydawało, niebieskie oczy. Był dość wysoki i szczupły, a na jego brodzi widniał lekki zarost.
-Wcale nie wyglądasz na 22 lata.-uśmiechnęłam się szyderczo.
-Dlaczego niby?-odwrócił się w moją stronę również się uśmiechając.
-Masz zmarszczki.-dotknęłam okolic kącików jego oczu.-O tutaj.
-To od uśmiechania.-zaśmiał się.
-Tak to sobie tłumacz.-odparłam.
-A ty nie wyglądasz na 16 lat.
-Bo za kilka dni skończę 17.-odparłam.
-To muszę ci jakiś prezent skombinować.-zaśmiał się.
-Nie wygłupiaj się. Idź lepiej spać. Moja warta zaczęła się już jakiś czas temu.
-No dobrze, przyjaciółko.
-Kto powiedział, że jestem twoją przyjaciółką?-spytałam wstającego Mike'a.
-Ja tak powiedziałem-odparł i skierował się w stronę namiotu.
-Dobranoc przyjacielu.-zawołałam cicho za nim.

Nie oglądaj się za siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz