Rozdział 7

42 5 3
                                    

Biegłam jeszcze kilka minut i osunęłam się na ziemię. Pozwoliłam łzom swobodnie płynąć po policzkach. Czułam się okropnie. Miałam ochotę przesiedzieć samotnie całą noc. Oczywiście się tak nie stało, bo po chwili usłyszałam kroki i zza krzaków wyłonił się Alex.
-Lily...-zaczął cicho.
-Nie będę z tobą rozmawiać!-wycedziłam przez łzy.
-I nie musisz. Chciałem tylko przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak dupek. Straciłem panowanie nad sobą, bo też jestem człowiekiem i czuję się bezsilny. Rodzice prawdopodobnie popełnili błąd wybierając mnie na lidera grupy. Sama widziałaś, że nie potrafię myśleć trzeźwo w kryzysowych sytuacjach. Chciałem cię też przeprosić za to, że wspomniałem o twoich rodzicach. Jestem beznadziejny.
-Nie jesteś aż tak beznadziejny.-wspomniałam po chwili ciszy.-Dzisiaj nawaliliśmy wszyscy. To wina całej grupy, że nie zauważyliśmy żołnierzy, a nie twoja. Nie bierz całej winy na siebie. Ja...też chciałam przeprosić za to, że zaczęłam na ciebie krzyczeć. Pewnie teraz uważasz mnie za rozhisteryzowaną idiotkę. Musimy zacząć współpracować, jeśli chcemy przeżyć.
-Cieszę się, że wreszcie doszliśmy do jakiegokolwiek porozumienia. Tak jak już wspomniałaś, musimy trzymać się razem, bo niedługo zacznie się zima. Wracamy do Emmy?
-OK. A kiedy skontaktujemy się z innymi grupami?
-Tutaj nie mogę złapać zasięgu. Dopiero jutro będzie taka możliwość, bo wyjdziemy na otwarty teren.-oznajmił Alex i ruszył przed siebie.

Następnego dnia obudziliśmy się bardzo wcześnie i od razu ruszyliśmy w drogę. Musieliśmy poruszać się bardzo ostrożnie, bo w każdej chwili mogliśmy zostać zauważeni. Nie miałam ochoty na kolejną ucieczkę przed żołnierzami, bo byłam wyczerpana i okropnie głodna. Jedzienie zgubiliśmy podczas poprzedniej ucieczki. Nagle uświadomiłam sobie, że dziś są moje 17 urodziny. Ucieszyłam się, że nikt o tym nie wie, bo nie miałam ochoty słuchać tych wszystkich życzeń.
-Złapałem zasięg!-ciche wołanie Alexa przywróciło mnie do rzeczywistości. Usiedliśmy pod krzakiem i razem z Emmą zaczęłyśmy się wpatrywać w Alexa. Najpierw postanowił zadzwonić do taty. Żadnej odpowiedzi. Następnie wybrał numer do mamy, ale ona też nie odebrała. Podobnie było z Benem.
-Może spróbuj jeszcze raz.-zaproponowała Emma widząc zmartwioną twarz Alexa. Posłuchał jej i zaczął w milczeniu wybierać numer.
-Halo?-spytał po chwili milczenia, wyraźnie uradowany.-Mamo?
Patrzyłyśmy na Alexa z oczekiwaniem. Chciałyśmy wreszcie usłyszeć, co przekazała mu Marion.
-No i?-spytałam Alexa, kiedy odłożył telefon na bok.
-Są kilka kilometrów od lasu.-odparł zadowolony.-Mamy na nich czekać, powinni dotrzeć tu wieczorem.
-To cudownie!-ucieszyła się Emma.
-Nic się im nie stało przez te dni?-spytałam.
-Nie. Udało im się ominąć żołnierzy.-odparł z wyraźną ulgą w głosie.-Kiedy tu dotrą, to zastanowimy się, co dalej. I przede wszystkim będziemy musieli skontaktować się z pozostałymi grupami.

Nastał wieczór. Czekaliśmy cały dzień na grupę Marion. Zaczęłam już przysypiać, gdy nagle Alex zerwał się na równe nogi. Zbliżała się do nas grupa jego mamy. W ciemności było widać zaledwie ich sylwetki, ale byłam stuprocentowo pewna, że to oni. Alex wyszedł zza krzaka i podbiegł do nich. Zobaczyłam, jak z radością rzuca się w objęcia matki. Poczułam lekką zazdrość i smutek, bo wiedziałam, że ja już nigdy nie doświadczę takiego szczęścia. Kiedy doszli do naszej kryjówki, spostrzegłam, że jest ich więcej, niż powinno. Czyżby dołączyli do nich jacyś inni ludzie.
-Lily!-Alez z radością zwrócił się w moją stronę i wskazał na grupę Marion.-Spójrz, kto się odnalazł!
Był to Mike i David. Wyglądali na całych i zdrowych. Jak oni się tu znaleźli?
-O Boże.-odetchnęłam z radością, podbiegłam do nich i uścisnęłam.-Strasznie się martwiłam. Co wy tu robicie?
-Podczas ucieczki skierowaliśmy się w zupełnie inną stronę niż wy i po kilkugodzinnym biegu znaleźliśmy grupę Marion.-wyjaśnił szybko David.
-Nawet nie wiecie, jaką czuję teraz ulgę.-odetchnęłam ponownie i podeszliśmy do reszty, którzy wysłuchiwali już planu Marion.
-Wyruszamy o świcie.-wyjaśniała-Musimy szybko znaleźć schronienie, bo inaczej zamarzniemy na śmierć. Musimy jednak uważać, bo jesteśmy teraz dużą grupą i łatwo nas zauważyć. Jutro postaramy się też znaleźć coś do jedzenia i picia. A teraz spróbujcie jakoś zasnąć, a ja stanę na warcie.
Po jej słowach każdy zaczął szukać jakiegoś wygodnego skrawka ziemi. Nie mieliśmy zbyt dużego pola manewru, bo kryjówka za krzakami nie była zbyt wielka. Podczas szukania miejsca minęłam Agnes i wymieniłyśmy kilka uśmiechów. Bardzo się cieszyłam, że nic jej się nie stało, bo bardzo ją lubiłam.
Po chwili znalazłam skrawek trawy na krańcu kryjówki. Byłam bardzo zmęczona, ale i zadowolona, że Mike i David nie trafili w ręce żołnierzy.
-O czym tak myślisz?-Mike podszedł i usiadł obok.
-O niczym.-uśmiechnęłam się.-Cieszę się, że nic ci nie jest.
-A ja się cieszę, że tobie nic nie jest. Martwiłem się o ciebie.
-Mam wrażenie, że tak długo się nie widzieliśmy, a to zaledwie kilkadziesiąt godzin.
-Przynajmniej mogłem od ciebie odpocząć.-zaśmiał się Mike.
-Bardzo śmieszne.-odparłam i szturchnęłam go w bok.
-O, prawie był zapomniał! Wszystkiego najlepszego!
-Dziękuję.-uśmiechnęłam się i go objęłam.-Nie sądziłam, że będziesz pamiętać.
-Aż takiej demencji to ja nie mam.-zaśmiał się-Niestety nie mam dla ciebie żadnego prezentu...
-Zwariowałeś? Prezentem jest fakt, że nic ci się nie stało. A teraz przepraszam, ale strasznie mi się chce spać -odparłam ziewając.
-Oczywiście. Będę tu spać, jeśli pozwolisz. Wszyscy pozajmowali najlepsze miejscówki.
-Pewnie. Dobranoc.-uśmiechnęłam się i położyłam na boku.
-Dziękuję. Dobranoc.
Chwilę później poczułam straszne zimno i moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. No tak, jest przecież grudzień, a byłam ubrana dość cienko.
-Zimno ci?-spytał Mike po chwili.
-Trochę.-szepnęłam.
-Możemy spać obok siebie, żeby nawzajem się ogrzewać.-zaproponował.
-Dobry pomysł.-odparłam, przysunęłam się do Mike'a, a po chwili objął mnie ramionami. Momentalnie poczułam ciepło i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Nie oglądaj się za siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz