Nicollo odwiózł przyjaciela na parking. Pastor udał się na sławną już górkę wznoszącą się nad cmentarzem. Na jednej z drewnianych ławek siedział elegancko ubrany, w bordową marynarkę Kui.
- No witam misiu. Przepraszam, że musiałeś czekać. - chłopak przytulił chińczyka i usiadł obok niego. - Die prawdopodobnie jutro albo pojutrze zawijamy. Mam takie nowe, fajne lochy. Myślę, że jak mu założymy worek i otworzymy oczy w odpowiednim miejscu to będzie idealnie. Musimy to skonfrontować. Zobaczyć o co chodzi i jaką będzie miał wymówkę.
- Ale powiesz mi dokładnie o co chodzi? - popatrzył na niego lekko zdziwiony. - Dlaczego chcesz porywać Die?
- A no tak. - ocknął się - Już czytam. - Erwin wyjął telefon i zaczął cytować - "Bonjour, z tej strony Henry De Garcon, Tata Dii. Ja z takim zapytaniem, czy wie pan Pastor po co mojemu synowi tak drogie zakupy z mojej karty jak opancerzone samochody, kuruma, helikoptery czy NAWET BRONIE DŁUGIE?!" - spojrzał wyjaśniająco na chińczyka. - Widzisz Kui, teraz wiesz jak jest i co miałem na myśli pisząc, że wiem coś więcej. Własny ojciec go właśnie wydał. - zaśmiał się.
- Nie mogę się doczekać, aż go uprowadzimy. - w jego oczach pojawiła się ta iskierka.
- No będę miał kilka zabaw dla niego, ale o nich na razie nie mówię. Finalnie będę chciał go na pewno skonfrontować i zobaczymy. W zależności od tego co powie, od tego będą zależały późniejsze wydarzenia. Naprawdę jestem ciekaw co powie. Ja po prostu chciałbym, żeby co nam nie odpowie, jutro czy pojutrze to go wypuścimy, żeby pomyślał, że po prostu się wytłumaczył, ale od tego co powie będą zależały wydarzenia już faktyczne. Jestem ciekaw jego opinii, bo wydaje mi się, że nie da się z tego wybronić. Porwał jedną z nas, a potem kazał mi skrzywdzić dwie bliskie mi osoby. Ciężko mieć na to wymówkę dobrą, żeby ona faktycznie przeszła.
- A co jeśli mielibyśmy nie tylko jego, ale kogoś jeszcze. Na przykład Charlotte. - na jego starej twarzy pojawił się zły uśmiech. Charlotte była miłością Dii, jego narzeczoną. A co może zaboleć bardziej, jak nie porwanie tak bliskiej osoby? - Wtedy jak jego odpowiedź nie będzie nas zadowalała, to mamy też ją. A Ty masz złoty rewolwer. Wystarczy znaleźć kulę. I bum! - Kui pstryknął palcami - I nie ma... - uśmiechnął się szyderczo.
- No będzie ciekawie. - wzdychnął Erwin. - A co myślisz ogólnie, co z nim zrobić? Tak pomijając.
- Tak pomijając? Porozmawiać, zależnie od rozmowy co zrobi.
- Mnie też zastanawia... On jest osobą bardzo kochaną, więc skąd coś takiego?
- Mnie zastanawia, czy on był tam fizycznie, czy kupił to dla kogoś.
- Ale takie rzeczy dla kogoś? Nawet jak powie, że to było na żarty, że chciał nas sprawdzić czy coś. To nie zmienia to faktu, że kazał mi was zranić. A takie bawienie się nami nie jest raczej bez konsekwencji. Najwyżej zrobimy krwawy ślub. O ile przeżyje ta dwójka do ślubu... - potarł swoje dłonie.
- Wojna domowa... - mruknął starzec. Było już późno. Czas zdecydowanie za szybko mijał. Po zakończonej rozmowie Erwin w swoim czarnym, matowym aucie przemierzał ulice miasta. Odgłos jego silnika roznosił się między budynkami. Podjeżdżając do warsztatu lekko zepsuta już brama, skrzypiąc, uniosła się do góry. Dzień jak co dzień, wizyta na mechaniku musi być zaliczona. Pogadanka z pracownikami o wiadomościach z miasta, o wyścigach. Dla Erwina był to dobry sposób, żeby odpocząć od tego codziennego biegu. Była to jego metoda na odpoczynek. Co prawda krótki, ale to zawsze było coś. I tak miał szczęście, że przyjeżdżając tu o tak późnej godzinie zastał jeszcze obsługę, która chciała go wysłuchać i poprowadzić z nim rozmowę. Nie wszyscy za tym przepadali. Czasami niektórzy odchodzili od niego, zanim zaczął coś w ogóle mówić. Dialog z nim nie należał do tych najłatwiejszych. Po obmówieniu wszystkich tematów dnia dzisiejszego pastor pożegnał mechaników i w końcu mógł udać się do mieszkania, aby wreszcie się położyć i możliwie wyspać. Racja, było to do niego niepodobne, ale co mu się dziwić, kiedy biedny nie spał tak długo. Spokojną drogę na apartamenty przerwał mu jednak SMS z nieznanego numeru. "Hej. Przyjedź sam, zaufaj". A pod nim umieszczona lokalizacja. Nie myśląc długo chłopak ustawił GPS'a i udając się na miejsce napisał wiadomość zwrotną: "A kto tam?". W jednej chwili telefon znów zawibrował. "Najlepszy kierowca w mieście, który nigdy nie kończy wyścigu". - Carbo... Czy on naprawdę znowu nie ukończył tej trasy? - zaśmiał się. Lokalizacja prowadziła na samą górę czerwonego parkingu. Wjeżdżając na ostatnie piętro chłopak nie dostrzegł nikogo, prócz czegoś małego na samym środku. Podjechał bliżej ustawiając samochód tak, aby jego światła padały wprost na obiekt. Zimne, białe lampy przebijały się przez lekką mgłę, dokładnie oświetlając przedmiot. Wysiadł z auta. Przed nim stała kawa z truskawkami i przypiętą karteczką: "Dziękuję za życzenia, jednak ciężko jest się nie obwiniać. Doceniam, że tak wybrałeś. Nudne były te wieczory bez Twojego towarzystwa. H." Erwin usiadł na ziemi wpatrując się w kartkę. Jego oczy napełniły się nadzieją, a blada twarz wydała się nabrać koloru. Podniósł upominek i wrócił do samochodu. "Daj mi GPS'a, musimy pogadać" - napisał wiadomość. Po chwili dostał odpowiedź i udał się na wskazane miejsce. Zwykłe pobocze gdzieś w środku miasta. Podjechał pod garaż szukając wzrokiem wybranej osoby.
- Wsiadaj! - krzyknął.
- No co jest? - mężczyzna zdyszany szybko wsiadł do auta.
- Dobra Carbo, bo my jesteśmy facetami, więc nie będziemy pierdolić 10 minut, nie? Szybka piłka. - oparł swe dłonie na kierownicy - Heidi się ukrywa, bo się boi, że chcesz ją odjebać. Weź jej nie odpierdalaj no. - machnął rękami - Pojebany jesteś? Ja wiem, że wtedy były emocje, no ale co ona zrobiła? - spojrzał na niego błagalnie.
- Przecież ja Ci się już tłumaczyłem, nie odpierdole jej. - powiedział uspokajająco.
- No, no właśnie... Z jej perspektywy ona została porwana, nie odjebana i ona się teraz musi ukrywać, bo Ty ją chcesz zajebać. No pojebana sytuacja.
- Ja powiedziałem Ci już tamtego dnia, że ja nic jej nie zrobię.
- Dobra to okej. Dzięki Ci. Nie bądź zły, a ja żegnam. - Erwin wskazał palcem na drzwi.
- To nie jedziesz ze mną na wyścig? - zapytał Nicollo ciągnąc za klamkę.
- Jaki wyścig? Stary ja idę spać. - przetarł oczy ziewając.
- Oho, to ty nieźle przestawiony jesteś widzę. - zaśmiał się chłopak, po czym poklepał Erwina w ramię. - Do zobaczenia bracie! - trzasnął drzwiami. W końcu spokój... - pomyślał Erwin opierając głowę o siedzenie. Wrócił do swojego pustego, cichego mieszkania. Chciał się już położyć, jednak jego uwagę przykuł pewien widok. Otworzył okno i usiadł na parapecie. Wziął głęboki oddech. Miał jeszcze ochotę pooddychać tym nocnym, chłodnym powietrzem. Wlepił swoje oczy w panoramę betonowej dżungli. Pierwszy raz od dawna mógł w końcu zobaczyć blask tego miasta nocą. Piękny widok.

CZYTASZ
Ta jedna rodzina ~ 5City
FanficCześć kochani! Dawno, dawno temu na 5city miał miejsce event zorganizowany przez Diablesa, który natchnął mnie do przelania tego na papier i napisania z tego opowiadania. Można powiedzieć, że jest to moje pierwsze tak napisane opowiadanie. Pewnie je...