ERYK
------------------------
Los może jest ślepy, ale bywa pamiętliwy. Miałem lepsze rzeczy do roboty, niż jeździć po zagubione owieczki, które postanowiły szukać szczęścia akurat tutaj. Rozumiałem, że Paula miała jakiś dług do spłacenia albo rachunek do wyrównania – patrząc na nadąsane dziewczę na fotelu po mojej lewej stronie, nie byłem pewny, która interpretacja jest właściwa – i że nie zdołała odmówić przyjacielowi z młodości, ale dlaczego to wszystko musiało się odbywać moim kosztem? Ponownie?
Ona coś sobie wymyśliła, a ja obrywałem rykoszetem. Dziewczyna obok mnie milczała jak zaklęta i co pewien czas zaciskała powieki, a ja miałem nadzieję, że ruch lewostronny na długo da jej się we znaki.
Przedstawiłem Pauli szczegółową rozpiskę osobową i zapewniłem, że doskonale damy sobie radę w aktualnym składzie, że nie potrzebujemy wsparcia z łapanki i że kwestie personalne trzeba dobrze przemyśleć, ale uparła się zatrudnić jakąś niedoświadczoną dziewczynę, która wyglądała, jakby uprzejmość to był zaraźliwy wirus, który roznosi się drogą kropelkową.
Zresztą słowo uprzejmość zaczynało się na literę „u" – może po prostu nie dotarła w słowniku aż tak daleko.
– We'll get to Portobello in twenty minutes – powiedziałem tylko, na co ona nieznacznie skinęła głową i rzuciła po polsku, gapiąc się przez szybę na krajobraz, który nikogo nie pozostawiał obojętnym – to znaczy nikogo oprócz niej:
– Co za upierdliwy gość.
No proszę, jednak się myliłem. Na literę „u" zaczynały się i uprzejmy, i upierdliwy.
Szybko porzuciłem więc próbę small talku, bo jak długo można znosić pełne wyższości spojrzenia i chamskie teksty? – No właśnie, krótko. – Nie miałem ochoty, żeby ktoś mnie traktował tak, jakbym był kloszardem, który po raz ósmy z rzędu prosi o drobne na piwo. Mogła przyjechać taksówką, autobusem, tramwajem albo rowerem, miliony ludzi jakoś sobie radzą z dojazdem z lotniska, ale nie, szkocka gościnność to podstawa. Dobrze, że Paula nie zaplanowała, że będzie ją witać zespół dudziarzy w kiltach. Dziewczyna i tak by tego nie doceniła.
Kiedy wreszcie dojechaliśmy do wschodniej dzielnicy Edynburga – moim skromnym zdaniem duszy tego miasta, które wybrałem świadomie i przytomnie – jak każdego dnia uśmiechnąłem się, zastanawiając się, czy panna obrażona na cały świat dostrzega to co ja. Cudowne połączenie współczesnej i dawnej architektury, Water of Leith, rzeka, nad którą codziennie biegałem, poprzemysłowe budynki przy porcie.
Miałem nadzieję, że Yoda nie widzi ponurych portowych budynków, ale że podoba jej się to, na co patrzy. Kochałem to miejsce tak bardzo, jakbym się tu urodził.
Gdy wreszcie dotarliśmy do Portobello, poczułem, jak się uspokajam i relaksuję, i to pomimo niewdzięcznego bachora na siedzeniu obok. Opuściłem szybę, żeby wciągnąć do płuc ożywcze morskie powietrze. Plażowy kurort Edynburga i piękne domy przy promenadzie powinny wynagrodzić jej traumatyczny przejazd przez Leith w moim towarzystwie. Uśmiechnąłem się mimowolnie, na co Yoda oderwała wzrok od szerokiej plaży i ze zmarszczonym czołem wbiła wzrok w mój policzek. Jezu, co z nią było nie tak?! Miałem tam bekon ze śniadania czy co? Jeśli bezgłośne wgapianie się w ludzkie twarze to był jej patent na obłaskawianie klientów pubu, to wróżyłem jej szybki powrót do jej ukochanego Poznania.
– Something wrong? – wykrztusiłem w końcu, bo czułem, że albo się rozbiję, albo ją zmuszę do mówienia.
Zaprzeczyła ruchem głowy. Nie byłem przyzwyczajony do tak zdawkowych reakcji. Nie wyglądało na to, ze ją onieśmielałem – zachowywała się z dystansem, wręcz wrogo i naprawdę chamsko. Miałem nadzieję, że kiedy wyląduję z nią na pierwszej zmianie, nie uduszę jej w ciągu pierwszej godziny.
CZYTASZ
Detox Love Story | 16+ | WYDANA
RomanceJoda ucieka. To znaczy pakuje się i wyjeżdża, bo bardziej niż studiów i niewiernych facetów potrzebuje oddechu i solidnej przerwy. Przyjaciel rodziny poleca ją do pracy w pubie pod Edynburgiem, a dziewczyna postanawia skorzystać z szansy. Chce uwoln...