4. nasmarkałam tam.

458 18 29
                                    

Obudziłam się rano z totalną niechęcią do wszystkiego. Wiedziałam, że ten dzień spędzę w łóżku, co jakiś czas wychodząc z pokoju. Oczywiście przy pierwszym wstaniu do łazienki zakręciło mi się w głowie, ale zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Zawsze w takich sytuacjach się czegoś przytrzymuję i zamykam oczy, a otwieram je dopiero wtedy, gdy przestanę się tak czuć.

Zeszłam do kuchni, aby choć spróbować cokolwiek zjeść i z dumą przyznaję, że wcisnęłam w siebie wysokokalorycznego omleta z nutellą, więc może mój organizm mnie dzisiaj nie zagłodzi. Jak co rano wzięłam leki, a następną godzinę przespałam na kanapie.

Później wyszłam zapalić. Moja kochana siostrzyczka dziś rano zostawiła mi na biurku dwie rzeczy: glo i paczkę neo, z karteczką "nie pal tych jebanych szlugów"

Potem znów ucięłam sobie kilkugodzinną drzemkę i obudziłam się dopiero, gdy moja siostra wróciła do domu. Zamieniłam z nią kilka zdań, po czym oświadczyła, że musi iść coś załatwić. Zachowywała się tak, jakby nasza ostatnia rozmowa w ogóle się nie odbyła, ale szczerze miałam w to wylane.

Około dwudziestej drzwi jej domu z hukiem się otworzyły, więc myślałam, że wróciła. Jednak gdy zobaczyłam kto faktycznie wparował do domu, miałam nadzieję, że to tylko głupi koszmar, z którego zaraz się obudzę.

Bo w salonie przede mną stał Axel.

Zblokował ze mną spojrzenie, które ociekało obrzydzeniem, ale zignorowałam to. Typ ewidentnie miał coś nie tak w bani, więc co mi tam.

- Jest Maddy? - zapytał poważnym głosem, a ja w odpowiedzi pokręciłam głową. - Japierdole.

- Nie wiesz, że istnieje coś takiego jak telefon, z którego możesz do niej zadzwonić, a nie wchodzić bez pukania jak do siebie. - prychnęłam i przewróciłam oczami.

- Jakby chociaż odebrała. - westchnął a potem jak gdyby nigdy nic podszedł do lodówki, której wnętrze zaczął przeglądać. Odwrócił się po chwili i ze zmarszczonymi brwiami na mnie spojrzał. - Po co wam to? - spytał, wskazując na przedmiot w swojej ręce, na którego widok spuściłam wzrok.

Wzruszył ramionami i odłożył małą buteleczkę moich obrzydliwych kalorii spowrotem, a potem wyciągnął wczorajsze spaghetti i odgrzał je sobie w mikrofalówce. Przypomniałam sobie jego wczorajsze słowa w moim kierunku...

- Tak ci przypomnę, że to spaghetti robiłam ja - powiedziałam obojętnie. Spojrzał na mnie, a następnie na talerz i znów na mnie.

- Nie mogłaś powiedzieć zanim to zagrzałem? - burknął i odłożył talerz na blat.

- Dobra, nie wiem o co ci chodzi, ale nie musisz się zachowywać jak przedszkolak, który brzydzi się wszystkiego czego dotknęła dziewczyna. - przewróciłam oczami.

- Nie brzydzę się tym, tylko tobą, a to różnica - uśmiechnął się kpiąco i wraz z talerzem przyszedł do salonu, a następnie usiadł na kanapie i wziął pierwszy kęs. - Jak cię nienawidzę, tak przyznam, że gotujesz nieźle. - powiedział, patrząc na talerz.

- A mogę wiedzieć co takiego zrobiłam, że mnie nienawidzisz? - spytałam, patrząc w telewizor, na którym leciał jakiś program kuchenny.

- Nie.

Siedzieliśmy w ciszy. On jadł, a ja patrzyłam ze znudzeniem na telewizor. W końcu poczułam, że moje powieki zaczęły opadać, co niestety ten idiota zauważył.

- Dobranoc. Nie zdechnij przez sen, bo zasługujesz na bardziej tragiczną śmierć. - powiedział kpiąco, również patrząc na program.

- Nie zasnę, bo jeszcze mnie porwiesz. - przewróciłam oczami.

- Nah, nie. - wzruszył ramionami, odkładając talerz na stolik kawowy. - Nie chciałoby mi się.

- Mhm. - mruknęłam i bardziej wcisnęłam się w za dużą bluzę Juana, którą miałam na sobie.

Chłopak wstał, a następnie poszedł odnieść talerz do zmywarki. Poczułam nagłą potrzebę zjedzenia czegoś, jednak na samą myśl o jedzeniu odechciewało mi się.

Nie widząc innej opcji zrobiłam to, co musiałam. Upchnęłam truskawki do blendera i po dolaniu do nich tego obrzydlistwa wymieszałam to. Na szczęście Axel tego nie widział, bo był bardzo zainteresowany swoim telefonem.

Wróciłam ze szklanką do salonu i usiadłam obok niego. Dopiero wtedy na mnie spojrzał, a raczej na mój koktajl.

- Jest jeszcze? - spytał jak gdyby nigdy nic. Mimo, że w blenderze trochę tego zostało, wolałabym, żeby on tego nie pił.

- Nie ma. - mruknęłam, nawet na niego nie patrząc.

Chłopak nic nie mówiąc wstał i ruszył do kuchni. Z przerażeniem patrzyłam, jak wraca z wypełnioną koktailem szklanką. Gardło zacisnęło mi się w supeł, gdy pociągnął zdrowy łyk, a następnie delikatnie się skrzywił i spojrzał na mnie.

- Coś ty tam dodała? - spytał z obrzydzeniem na twarzy.

- Nasmarkałam tam. - prychnęłam.

- Nie wątpię. - odłożył szklankę na stolik kawowy.

W ciszy wypiłam swój koktajl, co jakiś czas powstrzymując odruch wymiotny.

- Dobra, Maddy napisała, że to gówno w lodówce jest twoje. - mruknął po jakimś czasie. - Czyżby nasza mała Mary była chora? Jak mi przykro. - powiedział z kpiną w głosie, na co przewróciłam oczami. - Rak? Kurwa, mam nadzieję że złośliwy.

- Jaki ty jesteś spierdolony. - powiedziałam z lekkim żalem. Mimo, że jego diagnoza była daleka od prawdy, na samo wspomnienie o tym coś boleśnie mnie zakuło.

Gdy miałam cztery lata, moja mama zmarła na nowotwór złośliwy piersi. Nie miałam z nią zbyt wiele czasu i na pewno to Maddy bardziej przeżyła jej śmierć. W końcu miała wtedy dwanaście lat i rozumiała dużo więcej niż ja.

Idealnie zastąpiła mi ją babcia, jednak nie mogłam powiedzieć tego samego o mojej siostrze. W wieku 17 lat wyprowadziła się do Austin, nie chcąc mieć kontaktu z moim ojcem. Obwiniała go o to, że to z nim mama zdradziła jej ojca, który przez to się zabił. Jednak na szczęście nie miała o to żalu do mnie.

Bałam się, że tak jest, ponieważ w końcu gdyby mama nie zaszła w ciążę, jej związek by się nie rozpadł. Później jednak poznałam drugą stronę tej historii. Maddy wyznała mi kiedyś, że jej ojciec nie był idealny. Bił ją i mamę, jednak nadal był to jej ojciec, którego kochała i na samą myśl o jego śmierci załamywała się. Była jeszcze dzieckiem.

Jednak Frank - bo tak miał na imię mój ojciec, zajął się nią. Traktował jak córkę i kochał ją. Jednak ona nadal za nim nie przepadała. W 2010 roku, gdy dowiedziała się o jego śmierci, poczuła się jak najgorsze ścierwo. Wiem o tym, bo mi to powiedziała. Wstydziła się słów, które do niego powiedziała rok przed jego śmiercią. Więcej z nim nie rozmawiała, choć wyznała mi, że kochała go jak ojca i przez wiele lat go nie doceniała.

Chłopak spojrzał na mnie, a w jego spojrzeniu widziałam niepewność. Jakby.. żałował tych słów..? Nie wiem.

- Wiem jak zmarła wasza matka. - odchrząknął i wstał, kierując się do wyjścia. - I życzę ci tego samego.

***

HURT |✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz