17. Axel mnie nienawidzi.

344 9 8
                                    

Wymioty.

Ból głowy.

Wymioty.

I jeszcze więcej wymiotów.

Tak oto prezentował się mój poranek, który spędziłam z głową w muszli klozetowej. Maddy nie było w domu, a ja w pewnym momencie rozważałam podcięcie sobie żył, aby nie musieć się dłużej męczyć. W końcu gdy poczułam się lepiej, wstałam i umyłam się. Wyszorowałam zęby i przemykam twarz. Ubrałam świeże ubrania i zeszłam na dół.

Wyglądałam jak żywa śmierć, ale nie dziwiło mnie to nawet. W końcu spałam jakieś trzy godziny i kolejne trzy spędziłam w toalecie. Potrzebowałam elektrolitów, jednak skończyły mi się. Nie miałam siły na nic, więc sięgnęłam po telefon.

do max
hej, byłbyś tak miły i poszedłbyś mi do apteki po elektrolity?

Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.

od max
yo, jakie to mają być?

do max
takie tabletki musujące.

Dwadzieścia minut później usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć Maxowi. Chłopak stał z wesołym uśmieszkiem i pojemnikiem w dłoni.

- Cześć, czołem, twoje zamówienie.- wcisnął mi elektrolity do rąk, a króla która dotychczas byla przewieszoną przez jego ramię skoczyła na moje, przez co zachwiałam się i upadłam. - Łamaga.

Spojrzałam na niego spod byka, a Malayne położyła się na mojej głowie. Było to bardzo miłe, więc pozwoliłam jej na sobie poleżeć.

- Wstawiaj, to ochydctwo czeka.

- Wygodnie mi. - rozluźniłam się i zdjęłam kicie z mojej głowy. Położyłam ją sobie na brzuchu.- Zrób mi to, a ja zajmę się twoim dzieckiem.

Blondyn się zaśmiał, jednakże nie protestował. Zabrał mi opakowanie z dłoni i chwilę później słyszałam jak tabletka musuje w szklance.

- Jak się trzymasz, Claine? - spytał zatroskany, a ja wiedziałam o co mu chodziło.

- Nie trzymam się. - wzruszyłam ramionami i podoarlam się plecami o ścianę. Głaskałam opuszkami kotkę, która zadowolona mruczała. - Jak trochę lepiej się poczuje to do niej pójdę.

Wydawało mi się, że Max zmiażdży mnie spojrzeniem.

- Mary, nie zrozum mnie źle, ale nie sądzisz że to tylko pogorszy sprawę? - spytał, jednak nie dał mi szansy odpowiedzieć. - Tak, wiem. Przyjazniłyście się takie tam, ale nie znałaś jej długo. Równie dobrze mogła w ogóle nie pojawić się w twoim życiu.

Otwierałam już usta, żeby się na niego wydrzeć przez głupoty które wychodzą z jego ust, ale nadal nie dostałam szansy wypowiedzi.

- Posłuchaj, wiem, że teraz jest ci ciężko, ale pomożemy ci przez to przejść. Za jakiś czas nie będzie to dla ciebie już tak okropne. Pogodzisz się z tym, a na cmentarzu będziesz raz lub dwa razy w roku. Wiem z doświadczenia jak to jest, ale nie jesteś z tym sama. Masz mnie, Maddy, Jane, Axela...

- Ostatnie wykreśl. - prychnęłam. Spojrzał na mnie pytająco, podczas gdy ja wnikałam wzrok w sufit. - Axel mnie nienawidzi.

- Ta faza mu już przeszła. - powiedział pewien swoich słów, na które wybuchłam oschłym śmiechem.

- Ale tym razem serio dałam mu powód do tej nienawiści. - oznajmiłam. - Ostro się z nim pokłóciłam...

- Ash jest czasem wybuchowy. Czasem prawie codziennie. - dodał ciszej.

- On mnie kurwa dusił, Max. - szepnęłam, mocno wtulając się w kotkę.

Wyraz jego twarzy całkowicie się zmienił. Nie był już zatroskany i miły. Był wściekły i rozczarowany. Widziałam to w jego oczach...

- Kiedy? - spytał tak oschłym głosem, że nie byłam w stanie mu odpowiedzieć.

- Max, nie denerwuj się. - próbowałam załagodzić sytuację. - Zasłużyłam sobie na to.

- Co ty pierdolisz?! - wrzasnął, a Mala odrazu do niego poleciała. - Mary, nic. Absolutnie kurwa nic nie jest powodem do przemocy.

- Ale ja...

- Nie ma, kurwa, żadnego "ale" - uderzył ręką w blat. - Nie uspra....

Jego wypowiedź przerwał dźwięk otwierania drzwi i śmiechy naszych znajomych w korytarzu. Już po chwili przed nami stanęła cała trójka. Jane spojrzała na mnie z miłym uśmiechem.

- Hej, Mary. Czemu jesteś na podłodze?

- Wygodnie mi tu. - wzruszyłam ramionami i podniosłam się. Otrzepałam ubrania i odwzajemniam jej uśmiech. Maddy w tym czasie poszła do kuchni, a Axel podszedł do Maxa.

Wystawił mu rękę, jednak ten się od niego odwrócił. Axel był trochę zdziwiony, ale nie wnikał. Nie spojrzał nawet na mnie, a ja byłam my za to wdzięczna, bo zamierzałam unikać z nim wszelkich kontaktów.

- Muszę zapalić. - oznajmiłam i zgarnelam z szafki moja paczkę.

- Pójdę z tobą. - zadeklarował odrazu Max. Razem wyszliśmy z domu, a ja dopiero wtedy poczułam, że z chłopaka schodzi całe napięcie. Usiedliśmy na trawie, opierając się o dom. Położyłam głowę na jego ramieniu i poczęstowałam go papierosem.

Byłam w połowie palenia, gdy drzwi domu otworzyły się i wyszedł przez nie Axel. Spojrzał na nas, a ja poczułam jak ciało Maxa się spina. Zaciągnął się dużo mocniej niż wcześniej i dużo dłużej przytrzymywał dym w płucach.

- Mary, możemy pogadać? - spytał głosem, którego chyba nigdy u niego nie słyszałam. Nie patrzył mi w oczy. Mocniej ścisnęłam fajkę między palcami.

- Nie, nie możecie. - odpowiedział za mnie Max.

- Możemy. - poprawiłam go szybko, a on spojrzał w moje oczy. Kiwnęłam głową i podniosłam głowę z jego ramienia, na którym chwilkę później zacisnęłam dłoń. - Ale on tu zostaje.

- Bo? - spytał Shane

- Bo jesteś jebanym śmieciem. - warknął blondyn. - Co, może tym razem jednak ją udusisz, a nie jak ostatnio?

- Powiedziałaś mu? - spojrzał na mnie z zaciśniętą szczęką. Kiwnęłam głową, a on przeniósł wzrok na chłopaka.- Chcę ją gdzieś zabrać, nic jej nie zrobię.

- Nie ma opcji.

- Max, jeżeli cokolwiek się stanie, zadzwonię do ciebie. Obiecuję. - wstałam i po zabraniu telefonu udałam się z Axelem do jego samochodu.

***

mary jest idiotką xdd

HURT |✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz