Rozdział 5

276 22 1
                                    

Dom przed którym stali był duży i zadbany. Czerwone dachówki lśniły w słońcu, a podwórko zapełniały rośliny. Izuku stał przed nim trzymając notes w dłoni, a obok niego stał Todoroki wszystko bacznie obserwując. Zielonowołosy trochę się bał zapukać do drzwi które miał przed sobą. Nie był u cioci od dawna. Musiał jednak to zrobić jeśli chciał uratować Kacchana. Drżącą dłonią zapukał w drewno trzy razy. Kobieta o twarzy tak podobnej do twarzy ich przyjaciela otworzyła drzwi. Miała na fioletowy sweter i czarne spodnie.

- Izuku? - Zapytała zaskoczona jego niezapowiedzianą wizytą.

- Tak to ja. Czy moglibyśmy się zapytać o kilka spraw? - Starał się mówić szybko i pewnie żeby nie wychwyciła jego podenerwowania.

- Oczywiście. - Uśmiechnęła się życzliwie i wpuściła ich do środka.

Pomieszczenia lśniły czystością. W ogóle nie widać było ani jednego zaniedbania. Todoroki zmarszczył na to brwi. Kobieta zaproponowała im ciastka i herbatę. Grzecznie odmówili.

- Ciociu jak dowiedziałaś się o zaginięciu Kacchana? - Zadał pierwsze pytanie otwierając zeszyt i wyciągając ołówek.

- No cóż... Katsuki zawsze wracał do domu z zachodem słońca. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło żeby przyszedł wcześniej lub później więcej zaniepokoiłam się kiedy nastał wieczór, a jego nie było w domu. Kiedy wyszliśmy go szukać znaleźliśmy jego komórkę w krzakach. Przekazaliśmy ja policji wraz z zgłoszeniem zaginięcia. - Tłumaczyła wszystko spokojnie i opanowanie.

Izuku zapisał szybko skróconą wersję w notatniku. Todoroki spojrzał na kobietę.

- Podobno podejrzewa pani porwanie. - To było raczej bardziej stwierdzenie niż pytanie.

Spojrzała prosto przed siebie co spowodowało, że ich oczy się spotkały. Opuściła wzrok speszona.

- Tak. Katsuki którego znam nigdy by nie uciekł z domu i tym podobne. - Oznajmiała z pewnością swojej racji.

- A czy moglibyśmy zobaczyć jego pokój? - Zapytał

Blondynka zawahała się jednak pokiwała głową. Traktowała ich całkiem poważnie, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Poszli po schodach do pokoju zaginionego. Zaskoczył ich swoją prostotą . Nie było w nim za wiele rzeczy. Łóżko, biurka zawalone różnymi projektami, obliczeniami i notatkami i niewielka szafa. Dwulitrowy podszedł do niej i bez skrępowania, zupełnie jakby był u siebie, otworzył ją. Była pustą jeśli nie licząc jednej podartej koszulki i wytartych spodni. Jeśli się przyjrzeć można było dostrzec, że są w okropnym stanie. Zamknął ja po czym podszedł do biurka.

- Nie znaleźli państwo jego plecaka, prawda?

Potwierdziła. Chłopak pokiwał na to głową zamyślony. Spojrzał w bliżej nieokreślonym kierunku i wpatrując się ściana rozmyślał. Izuku w tym czasie zaczął przeszukiwać notatki jednak nie znalazł w nich żadnych wskazówek.

- Że też zrobiła pani remont tylko w tym pokoju. - Zauważył nagle Shoto.

- Tak nie dawno tu malowaliśmy... Ale to było przed jego porwaniem.

- Jest pani pewna? Czuję zapach zwietrzałej farby...

- Czyżbyś coś sugerował? - Mitsuki spojrzała na niego czujnie.

- Nie, ależ skąd. - Zaoponował. - Pomyślałem tylko, że może pani coś ukrywać. Idziemy. - Poinformował zielonookiego po czym pociągnął go do wyjścia.

Kiedy znaleźli się już na dworze Izuku rozsadzał gniew. Żądło to się zdarzało, ale chodziło o Kacchana. O jego przyjaciela.

- Dlaczego się tak uwziołęś tak na ciocie. - Ledwo się kontrolował. - Przecież ona...

- Maltretowano go. - Przerwał mu. Deku spojrzał na niego zszokowany.

- O czym ty mówisz?! Ciocia by nigdy...

- Pomyśl tylko. Zawsze chodził poobijany. Codziennie nowy siniak, nowe zadrapanie. Unikał schodzenia na ten temat. Bał się wracać do domu o czym świadczy to, że nie wracał do niego przed godzinie policyjnej. Czytałem raz ( informacje autentyczne ), że osoby bite w domu cechują się agresywnym lub deskcukstryjnym zachowaniem. Jest też wycofany w stosunku do ludzi co też może być tego skutkiem. Ściany są świeżo pomalowane jednak w rogach dostrzegłem interesujące ślady.

- Jakie? - Zapytał mimowolnie Izuku. Nie chciał wierzyć w to co mówił mu jego przyjaciel.

- Ślady po kajdankach.

Zielonowołosy zatrzymał się jak wryty. Gwałtownie chwycił drugiego za rękę i szarpnął do siebie.

- To niemożliwe. Niemożliwe. Nie wierzę.

- Przykro mi, ale to prawda. Sam przechodziłem przez coś podobnego.

Tak, Midorya pamiętał to i to bardzo dobrze. Zwierzył mu się z tego podczas festiwalu sportowego. Już wtedy nie mógł uwierzyć, że to była prawda, a co dopiero teraz...

- Ale...

- Midorya to jest prawda. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się gdyby sam uciekł.

Po czym ruszył go miejsca i z czułością przytulił.

Po piegowatych policzkach chłopaka poleciały łzy. Udowodni mu. Udowodni mu, że się myli i ciocia wcale nie jest zła. Uratuje Kacchana i sprowadzi z powrotem do przyjaciół. Do domu.

**************************************

To już szósty rozdział i jesteśmy tak gdzieś w połowie. Cieszę się, że to czytacie bo bałam się szczerze mówiąc, że skoro książka jest z mało popularnym shipem to raczej tego nikt nie przeczyta. Wprowadziłam w tym rozdziale również coś na kształt psychoanalizy z czym się trochę pomęczyłam. Mam nadzieję, że wyszło dobrze.

Gwiazdka ?

Komentarz ?

,, Szczęście." II Bakudabi IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz