Rozdział 10

225 17 3
                                    

Biegli ile sił w nogach co zaczynało powoli męczyć już Katsukiego. Nie przyznawał się do tego, ale Dabi dobrze to widział. Starał się zmniejszyć tempo biegu jednak ścigający ich radiowozy im n to nie pozwalało. On był już dawno przyzwyczajony do takiego wysiłku jednak... Znów skierował spojrzenie na drugiego. Dyszał ciężko. Potykał się o swoje nogi. Jego twarz była nienaturalnie sina, jakby nie mógł złapać oddechu. Nie wytrzymał. Zatrzymał się gwałtownie tylko po to żeby wziąć go na ręce i zaczął uciekać dalej. Ostrożnie, żeby nie zranić młodszego, zaczął torować drogę aut ogniem. Dało im to trochę czasu bo przecież nie mogli w niego wjechać. Zatrzymał się znowu i zaczął rozglądać. Kiedy znalazł miejsce gdzie mógł odłożyć blondyna zrobił to i przyłożył rękę do jego czoła. Był rozgrzany. Poczuł nagle jak chwyta go za rękę i ją odsówa delikatnie. Zamknął pod nosem. Przecież urzywał przed chwilą daru. Mógł tylko pogorszyć sprawę. I pewnie już to zrobił kiedy wziął go na ręce. Usłyszał syrenę wozu strażackiego. Znów zaczął kląć. Co miał robić? Co do cholery miał robić. Katsuki spróbował się podnieść jednak drugi lekko go popchną nakazując się położyć. Tak też zrobił.

- Idź. Uciekaj. - Powiedział cicho czerwonooki.

- Zabiorą cię z powrotem. - Szepnął w odpowiedzi.

Nastała cisza przez którą odgłos gaszonego ognia był jeszcze wyraźniejszy. Katsuki nie zważając już na protesty drugiego podniósł się i otrzepał ubranie.

- Zabiorą mnie czy nie nie gra różnicy. I tak sobie poradzę. Ale nie chcę żebyś przez mnie trafił do więzienia. - Spojrzał mu w oczy.

Uśmiech zniknął nie powracalnie i Dabi dobrze to widział. Zdawał sobie sprawę z tego, że Bakugo zazwyczaj nie uśmiechał się szczerze. Jednak przez ostatni tydzień to się zmieniło. Śmiał i uśmiechał się szczerze i z przyjemnością. Nie musiał cały czas tak jak on zastanawiać się czy dobrze, że zrobił to w tym momencie. Ta cała akcja ,, ratunkowa" tylko zaprzepaściła to na co pracowali tak niestrudzenie chociaż nieświadomie.

- Nie chce żebyś trafił do więzienia. - Powtórzył błagalnie.

- I tak to się kiedyś stanie. Zabiłem za wiele osób żebym mógł od tego uciec. - Uśmiechnął się smutno. Wstał z klęczęk i znów posłał tam ogień. - Teraz postaram się ciebie obronić.

Po czym odszedł zostawiając go samego. Chłopak posłusznie schował się w kącie. Po jego policzku popłynęła samotna łza.
Dabi w tym czasie stanął na przeciwko kilkudziesięciu policjantów i kilku profesjonalnych bohaterów. Spojrzał na nich spod łba szykując się do ataku. Na przód wyszedł Endvador (czy jakoś tak, przepraszam) i zaczął mówić :

- Gdzie jest dzieciak? - Zapytał chłodno.

- Skąd te pytanie? - Odpowiedział z przerażającym spokojem.

- Nie rób że mnie idioty! To ty go porwałeś! - Przestawał się kontrolować.

- Chodziło mi o to, że skąd wiesz, że jeszcze żyje. - Dopowiedział, a wszystkich zmroziło.

- Sam się o to prosisz. - Ostrzegł go.

- Jeszcze jak. - Na jego usta wypłyną okropny uśmiech. Wręcz szaleńczy.

Kiedy miał już zaatakować. Usłyszał jak ktoś kaszle. Nastała cisza, a jego rywale dobrze już zdawali sobie sprawę z tego, że chłopak żyje. Zaknął w duchu.

- Nie podchodźcie! - Rozkazał co też wykonali myśląc najwyraźniej, że jeśli go nie posłuchają to chłopak zginie.

Przypadł do niego znów wytwarzając bariere ognia między nimi. Strażacy którzy na ich nieszczęście jeszcze nie odjechali natychmiast przystąpili do gaszenia ognia.

- Weź mnie na zakładnika w takim razie. - Zaproponował czerwonooki. Zatkało go.

- Co?

Katsuki posłał mu znaczące spojrzenie. Nie mieli wyboru. Może w taki sposób uda im się uciec? Dabi pokiwał głową po czym delikatnie postawił blondyna tylko po to żeby brutalnie, wręcz teatralnie pociągnąć go w stronę policji. Kiedy mały pożar został zgaszony od razu wszyscy się zatrzymali wstrzymając oddech. Dabi zaciskał rękę na szyji Bakugo grożąc tym samym podpaleniem go. Nie zamierzał jednak tego zrobić. Nigdy by go nie skrzywdził. To był tylko blef. Który z resztą zadziałał.

- Jesteś jego stalkerem, prawda? - Zapytał jakiś policjant. Nie odpowiedział. - Kochasz go, prawda?

Paradoksalnie do sytuacji znów zamiast brać ich na poważnie i przejmując się nimi po prostu się zawstydził. Przecież Katsuki tego słuchał. I co z tego, że prawie się pocałowali? Nic. Katsuki mógł się zgodzić tylko dlatego, że się go bał.

- Prawda? - Naciskał dalej brunet wyprowadzając go z równowagi.

- Po huja ci to wiedzieć!? - Wydarł się nie wytrzymując.

- Bo mimo wszystko zachowujesz się tak jakbyś był wyczulony na wszystko co ma z nim związek. - Odpowiedział spokojnie i pewnie dyskutował by dalej gdyby nie starszy oficer który położył mu rękę nakazując go nie denerwować.

Było już na to jednak za późno. Posłał w ich stronę tyle płomieni ile dał rady. Puść tym samym blondyna, niby to niechcący jednak zrobił to po to żeby nie skrzywdzić go niepotrzebnie. Endvador nie zostawał mu dłużny i zaczną, jak to się mówi, ogień zwalczać ogniem. Trwało to dłuższą chwilę, aż do chwili kiedy powietrza nie rozerwał huk wystrzału. Chwilę później stał przed nim Katsuki, postrzelony w brzuch. Zasłonił go własnym ciałem. Wszyscy zaprzestali walki zszokowani jego zachowaniem. On sam niedługo potem zrobił krok w kierunku czarnowłosego tym samym tracąc grunt pod stopami. Chwycił go w taki sposób, że odwrócili się tyłem do reszty, a on położył się na kolanach niebieskookiego. Dabi słysząc jak zaczynają robić kroki w ich stronę na nowo wytworzył barierę ogniową.

- Debil... - Szepnął pod nosem, a z oczu zaczęły lecieć łzy. Trząsł się na całym ciele mimo świadomości, że drugi żył. - Co za debil...

- Dabi... - Szepnął Katsuki ledwo przytomnie. - Zrobisz coś dla mnie?

Ten automatycznie pokiwał głową.

- Pochyl się. - Nakazał mu. Zrobił jak chciał. - Jeszcze.

Trwało to chwilę aż w końcu ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Blondyn oblał się rumieńcem, a drugi dopiero teraz zdał sobie sprawę co się dzieje. Katsuki wypiął się do przodu łącząc ich usta. Zrobił to pewnie i mocno. Dabi po chwili oddał pocałunek. Trwało tak chwilę aż chłopak nie opadł na jego klatkę piersiową tracąc przytomność. W tej samej chwili, choć z wielkim trudem, udało im się zgasić jego barierę.

- Podaj się! - Krzyknął obecny bohater numer jeden.

Nie musiał go namawiać. Uniósł ręce w geście podległości. Szybko ich rozdzielono. Przez cały ten czas Dabi śledził wzrokiem chłopaka. Nie planował się zakochać, ale... Kto planuje takie rzeczy?

**************************************

Ostatni rozdział. Teraz tylko prolog. Nie zabijajcie za takie przed zakończenie. Naprawdę się starałam żeby wyszło dobrze. Może epilog mi dobrze wyjdzie.

Gwiazdka ?

Komentarz ?

,, Szczęście." II Bakudabi IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz