5

2.3K 118 11
                                    

Zosia była o rok starsza od Oli, dlatego to właśnie ją poprosiła o pomoc w zakupach na jej urodziny.
Jej ojciec się nie wtrącał, bo od początku Aleksandra zastrzegła, że sobie poradzi sama.
Zosia stała i przeglądała półki z alkoholami, gdy Ola wertowała listę zakupów. - Ale ja nie dostałam zaproszenia. - Spojrzała na młodszą, która nawet nie oderwała wzroku od kartki. - Mówię do ciebie... - Podeszła i wyrwała jej zapisany świstek.

- Osz...kurwa, musisz być taką jedzą? - Zdenerwowała się. Ola nie lubiła, gdy ktoś jej coś przerywał.

- To nie jest przyjęcie powitalne dla królowej. - Prychnela. - Bierz co trzeba i wychodzimy, umówiłam się.

- Po co ja ciebie zabierałam.... - Westchnęła rozczarowana zachowaniem Zosi.

- Po prostu myślałam, że załatwimy to szybko, i wpadniemy do ciebie do pokoju na szybkie co nieco.... - Wymownie poruszała swoimi krzaczastymi brwiami.

Ola schowała listę zakupów do kieszeni i ruszyła wypchanym wózkiem do kasy. - Po prostu zawieź mnie do domu. - Powiedziała zrezygnowana.

- Jak tam chcesz.... - Burknęła i poszła za brunetką do kasy.

Ola zapłaciła za zakupy i załadowała je sama do samochodu znajomej, bo przecież ta nawet nie zamierzała kiwnąć palcem. Pół godziny później stała już w garażu i pakowała rzeczy na półki. - Coś jeszcze? - Zapytała spoglądając na opierająca się o ścianę koleżankę.

- Czekam, aż skończysz, żeby zabrać cię na górę...

- Zapomnij. - Prychnęła.
Zosia obróciła się na pięcie i wyszła. Gdy tylko jej samochód ruszył z piskiem opon, Ola wyciągnęła telefon i bardzo niechętnie wybrała numer swojego brata. Wiedziała, że będzie marudził ale koniec końców i tak jej pomoże. - Hej, jesteś zajęty?

- Nie wierzę....siostra do mnie dzwoni sama. - Marek po tym, jak skończył uczyć się na każdym stanowisku w markecie, w końcu zaczął pracę w firmie z ojcem. Ola wiedziała, że musi mu trochę posłodzić i rzucić kilka komplementów, żeby liczyć na jakąkolwiek pomoc. - Co tam?

- Ha ha... Potrzebuję pomocy. - Przyznała się od razu.

- Niemożliwe....

- Oj! Daruj sobie. Po prostu proszę cię o pomoc. Wiem, że jesteś zajęty ale cię po prostu proszę...

- O co chodzi. - Zapytał poważnym glosę.

Ola już widziała w myślach, jak rośnie jego ego. - Pojedziesz ze mną na zakupy? Albo ja je zrobię a ty tylko do kasy ze mną podejdziesz....

- Alkohol, tak?

- Noo...przecież mam urodziny. - Dodała szybko uprzedzając swojego brata. - Nic się nie stało, jeśli zapomniałeś. Wiem, że jesteś zapracowany.

- Dobra, dobra... Już, wystarczy. Nie zapomniałem. Będę po ciebie za dwie godziny. Pasuje?

- Pasuje. Dziękuję. - Marek rozłączył się nie żegnając. Ola miała trochę czasu, więc poszła do pokoju, wykreśliła z listy wszystko to, co już miała i rzuciła się na łóżko.
Chciała odpocząć. Jeszcze nikt od razu po powrocie do szkoły tak jej nie zdenerwował. Ta nauczycielka od samego początku nie przypadła jej do gustu, ale z drugiej strony...miała bardzo łagodny głos, taki subtelny i te oczy. Niby niebieskie, ale jakieś takie inne. Ola nie zdążyła im się dobrze przyjrzeć, ale na pewno nadrobi to jeszcze.
Gdy tylko zobaczyła wiadomość od brata, zeszła na dół.
- Hej....co tam w firmie? - Wsiadła do sportowego samochodu chłopaka.

- Dużo pracy. Kiedyś zobaczysz....

- Wątpię... To nie dla mnie. - Odwróciła się w stronę szyby. Wiedziała, że zaraz się pokłócą.

- Co ty gadasz!? Wiesz jaka z tego kasa jest? Chyba za mało wiesz o życiu dziewczyno. - Skomentował i pokręciło głową.

- Marek... - Westchnęła. - Wiesz, że mnie to nie kręci. To nie dla mnie. Ja chcę czegoś innego, czegoś...kreatywnego.

- Bzdury! Później wylądujemy w sądzie i będziemy się kłócić o majątek. Znam życie!

- Nie wszyscy są tak zawistni jak ty i nie każdemu zależy na pieniądzach...

Przypomnij miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz