VIII

138 17 4
                                    

Wyciągnęłam rękę i wyjęłam jedną z teczek stojących na półce. Na moje wielkie szczęście przy okazji pociągnęłam coś innego, przez co stos kartek posypał się na podłogę. Skrzywiłam się przy tym lekko, zrezygnowana stwierdzając, że już zrzucę wszystko z tej półki. Po prostu ja i moje nieopisywalne szczęście.

— W tym tempie nie posprzątasz tego i za milion lat. — Zauważył Joshua, który siedział przy biurku, analizując nowe materiały. Jak się okazało na karcie pamięci, którą ostatnio mu przekazałam, znajdowały się nowe informacje co do miejsca pobytu chłopaka. — Kiedy coś się robi trzeba się ruszać, bo braknie ci doby na zrobienie wszystkiego.

— Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. — Zdradziłam klękając, by przejrzeć wszystkie kartki. Moim zadaniem było zrobienie porządków w jego dokumentacji. Jasno dał mi do zrozumienia jak mam to wszystko posegregować i co mam zniszczyć. Dlatego teraz przegrzebywałam regały, na których rzeczywiście był epicki bałagan. — Co wnioskując po twoim niezadowoleniu, jest prawdą. — Dodałam po chwili, posyłając mu cwaniacki uśmiech.

Od akcji w sklepie minęło kilka dni. W tym czasie zdążyłam z pomocą najemnika ugotować coś bardziej ambitnego. Nie powiedziałabym, że było to jakiś szczególnie dobre, jednak liczyły się chęci. Nikt nie urodził się zawodowym kucharzem. Oprócz moich nauk na idealną panią domu brunet regularnie wymyślał mi jakieś dziwne zadania. Pokroju biegania po schodach czy przenoszenia ciężkich rzeczy z miejsca na miejsce bez żadnej konkretnej przyczyny. Było to momentami irytujące jednak ja pokornie robiłam to, o co mnie prosi. Ciesząc się, że mimo wszystko jest dla mnie dobry.

— Układaj. Bo robisz to od godziny i ułożyłaś jedną półkę. — Zauważył zgodnie z prawdą. Szło mi to dosyć opornie, bo praca było żmudna. A ja przez te kilka ostatnich dni zrozumiałam, że nienawidzę sprzątać. — W tym tempie za cały dzień ułożysz jeden regał. Czyli na posprzątanie głupich papierów potrzebujesz trzech dni.

— Dobra dotarło, nie mam tyle czasu. — Rzuciłam przeglądając kolejne papiery, które leżały na ziemi. Wszystko musiałam uporządkować sprawami i datami. Czego ten nigdy nie robił, bo nie miał na to czasu. Dlatego przez te kilka ostatnich lat nagromadziło się tego całkiem sporo. — Ou. — Mruknęłam, kiedy odwróciłam jedno ze zdjęć. Przedstawiało ono ciało. I to mocno pokiereszowane ciało. Przez ostatnio godzinę trochę się tego naoglądałam. I nie powiedziałabym, że zdjęcia robiły na mnie większe wrażenie. Jednak i tak było to niesmaczne.

— Handlował ludźmi. Do momentu, w którym porwał dziewczynę, na którą nikt nie miał nawet odwagi patrzeć. — Zdradził mężczyzna, spoglądając na zdjęcie. Czasem dopowiadał mi różne historie związane z poszczególnymi sprawami.

— Ojciec? — Dopytałam, wkładając zdjęcie do teczki. Zaczęłam przegrzebywać stos dokumentów w poszukiwaniu tych związanych z tą sprawą.

— Matka. Mściwa kobieta. Dorobiła się majątku, handlując bronią na czarnym rynku. Nie lubiła brudzić sobie rączek jednak nie wahała się mnie zatrudnić, by odzyskać córkę, którą wychowuje sama. — Oświadczył, a ja przeniosłam na niego zdziwione spojrzenie. Nie wychowano mnie w przekonaniu, że kobiety są zdolne do takich czynów. Dlatego miłą odmianą było usłyszenie historii o silnej kobiecie. — Kobiety mnie przerażają. A najbardziej boję się matek. Te kochające posuną się naprawdę daleko by chronić dzieci. Chociaż młode i ambitne też budzą mój ogromny szacunek. Wiesz, co jest waszą wielką przewagą? — Dopytał, na co pokręciłam głową na nie. — Kiedy ktoś widzi takiego faceta jak ja. Wysokiego, wysportowanego i z bliznami od razu staje się ostrożniejszy. Rzucam się w oczy i od razu przywodzę na myśl najemnika. Jednak taka kobieta jak ty? Ciebie mało kto uzna za realne zagrożenie. Raczej nawet cię nie dostrzegą, wypatrując kogoś takiego jak ja. To, że jesteście niedoceniane, jest waszą największą bronią. O ile umiecie z niej korzystać.

Zapewne byłam głupia. Jednak nie na tyle, by nie zauważyć, że on coś kombinuje. Zdecydowanie nie czułam się tutaj jak sprzątaczka ani innego rodzaju służąca. Szanował mnie. Dużo ze mną rozmawiaj. Wręcz przesadnie uświadamiał mi, że kobiety też mogą coś osiągnąć w tej branży. I robił mi coś na kształt pseudo treningu. Coś było bardzo nie tak, jak powinno.

— Po co tak naprawdę mnie tutaj przywiozłeś? — Spytałam, jednak zanim ten zdołał mi odpowiedzieć, po mieszkaniu rozległo się głośne pukanie. — Joshua?

— Zostań tutaj. — Polecił, zgarniając broń. Zszedł schodami na dół a ja jak ta idiotka podeszłam do barierki, by widzieć co się dzieje. Mężczyzna podszedł do drzwi i spojrzał przez wizjer po chwili otwierając drzwi. — Czego? — Warknął do mężczyzny, który wszedł do mieszkania.

— Szef się niecierpliwi. — Oświadczył bardzo spokojnym głosem. Od razu domyśliłam się, że to podwładny któregoś z klientów. — Brakuje nam czasu.

— Jego syn jest ostrożny. Nie podejdę do niego osobiście. Potrzebuję kogoś, kto go podejdzie i dla informacji twojego szefa już nad tym pracuje. I nie zajmie mi to już dużo czasu. — Zapewnił a wysoki mężczyzna w garniturze spojrzał w moją stronę. Jego oczy wydawały się dziwne. Kompletnie wyprane z emocji. Co było trudne. Emocje na twarzy łatwo było ukryć jednak w oczach już niekoniecznie.

— W jego typie. Jednak podejrzewam, że amatorka... Nie poradzi sobie. — Stwierdził, ponownie przenosząc spojrzenie na najemnika.

— Mafie i te paskudne gierki ma we krwi. Na tyle na ile jej potrzebuje, poradzi sobie w tej misji. — Zapewnił, na co ja skrzywiłam się lekko. Czyli o to chodziło. Niby mogłam się domyślić, jednak w życiu nie pomyślałabym, że chciałby mnie wykorzystać do czegoś takiego. — Poza tym to nie twoje zmartwienie. Płacicie mi za to, więc wywiąże się z zadania.

— Niech będzie. — Mruknął, kierując się do wyjścia. — Albo dostarczę szefowi syna, albo twoje zwłoki. Zdecyduj co bardziej ci się opłaca. — Ostrzegł takim tonem, jakby mówił o głupiej umowie biznesowej. A nawet spokojniej.

Mężczyzna wyszedł z mieszkania, a Joshua zamknął drzwi wzdychając ciężko. To było no cóż. Przerażające.

— Znają twój adres. Serio? — Dopytałam, schodząc ze schodów. Nie wiem czemu to pytanie, wydało mi się teraz najważniejsze.

— Ciężko ukryć się przed wpływowymi ludźmi. Zwłaszcza że ten człowiek to mój stały klient a gość w garniturze... Nauczyłem go paru rzeczy, kiedy jeszcze był szczylem.

— Dobra ważniejsze pytanie. — Stwierdziłam, przeczesując włosy palcami. — Ja mam Ci pomóc. Oszalałeś do reszty?

— Nie. Wybrałem cię, bo wierzę, że sobie poradzisz Dan. A mój instynkt nigdy mnie nie zawodzi. — Zapewnił, odkładając broń na jedną z szafek.

Przez moje ciało przeszła fala strachu. A ja uświadomiłam sobie jedno. Umrę lub zyskam wolność, o której nigdy nawet nie ośmieliłam się marzyć.

LegacyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz