Kuzynki z przypadku/Kazimiera Wąsowska

47 1 2
                                    

Na zamówienie Ostrzalka. Przepraszam, że tak długo ale moja wena twórcza zrobiła sobie wakacje i dopiero wróciła. Poza tym planowałam też znacznie krótszy rozdział ale wyszło długo. Przez to pisanie rozciągnęło się chyba na dobre dwa tygodnie bo nie mogłam się zebrać i łapałam momenty takie jak jechanie samochodem gdzieś na wakacje. Mam nadzieję że się spodoba.

🐎

Kiedy [T.I] postanowiła odwiedzić Zasławek nie sądziła, że pierwszym co zastanie będzie rzęsisty deszcz. Wysiadła z pociągu. Lało jak z cebra.
- Niech diabli wezmą taki wypoczynek - prychnęła i potykając się w eleganckich pantofelkach pobiegła w stronę powozu.
- Dzień dobry - woźnica uśmiechnął się i zabrał od kobiety walizkę.
- Dzień dobry. Z babcią w porządku? - zagaiła panna [T.N] wsiadając do dorożki.
- A dobrze. Nawet gości zaprosiła.
- O, a kogo? - [T.I] na chwilę zapomniała o deszczu.
- A no tych co zwykle. Ale powiem pani w sekrecie, że zaprosiła jakiegoś pana co go żem wcześniej nie widział - chłop ściszył głos.
- E - kobieta machnęła ręką - pewno jakiś adorator Izki. Choć powiem, że skoro tu przyjechał to babcia musi mieć o nim dobre zdanie. A ona zna się na ludziach. Oj ciekawa jestem tego pana, ciekawa.

Swą ciekawość mogła zaspokoić dość prędko, bo kiedy weszła do salonu zobaczyła grupkę ludzi grających w karty. Wśród nich znajdował się nieznajomy. Ciekawość nie przysłoniła jej jednak dobrego wychowania i w pierwszej kolejności podeszła do prezesowej Zasławskiej siedzącej w fotelu.
- Dzień dobry babciu - powiedziała i pocałowała dłoń seniorki.
Zamiast powitania usłyszała:
- Dziecko kochane jak ty wyglądasz!?
- Oh tak racja deszcz mnie złapał pójdę się przebrać - dygnęła z przyzwyczajenia i zawstydzona wybiegła z salonu.
Prezesowa Zasławska tak naprawdę nie była jej babką. Nie były nawet ze sobą spokrewnione. Ich stosunki opierały się na tym, że po śmierci rodziców [T.I] prezesowa przygarnęła ją i wychowała jak własną wnuczkę.

Kiedy [T.I] znalazła przeznaczoną dla niej sypialnię spojrzała w lustro. Wykrzyknienie prezesowej nie było przesadzone. Deszcz naprawdę nieźle ją urządził. Zajrzała do szafy by znaleźć suchą i stosowną sukienkę. Większość sukienek trzymała właśnie w szafie w swojej sypialni z dzieciństwa. Kilka, znajdujących się w walizce stanowiło jej nieodłączny i jedyny dobytek w czasie licznych podróży. Po przejrzeniu całej swojej garderoby chwilę jeszcze zastanawiała się między błękitną, a różową sukienką. W końcu wybrała tę drugą. Przebrała się i zaczęła rozplatać misternie ułożoną fryzurę. Na koniec nieco roztrzepała włosy dłońmi by swobodnie opadły jej na ramiona. Przejrzała się ponownie w lustrze. Efekt swoich starań uznała za zadowalający. Z najniższej półki w szafie wzięła suche, czarne pantofelki, a z szuflady pończochy. Zanim zeszła na dół do towarzystwa przespacerowała się kilkukrotnie po pokoju, aby rozchodzić buty. Nie zakładała ich od roku i zdążyła już nieco odwyknąć. W końcu przewiesiła mokrą sukienkę przez ramę łóżka, wsunęła pod łóżko walizkę i opuściła pokój.

Kiedy zeszła na dół zainteresowanie "adoratorem Izki" odebrało jej trzeźwe myślenie. Bez pytania dosiadła się do grupy grającej w wista. Spadł na nią grad oceniających spojrzeń. Skuliła się w sobie.
- Czy mogłabym dołączyć? - zapytała nieśmiało by zatrzeć pierwsze złe wrażenie.
- Jesteśmy w środku rozgrywki - poinformowała ją wyniośle czarnowłosa kobieta w pąsowej sukni.
- Może pani popatrzeć. Skoro to sprawia pani przyjemność - zaproponował ów nieznajomy, z którym [T.I] tak bardzo chciała zawrzeć znajomość.
- Popatrzę - przytaknęła.
Jednakże natura panny [T.N] nie pozwalała jej usiedzieć długo w jednym miejscu. Po chwili przypatrywania się grze wstała i podeszła do babci.
- Jest Julek? - zapytała.
- Jest. Ale zamknął się i czyta. Mówię ci moja droga on źle na tym wyjdzie. Ciągle z głową w chmurach. A ty go jeszcze zachęcasz, może byście się pobrali?
- Babciu! - zawołała oburzona [T.I] słysząc taki pomysł - poszukam Juliana. A do małżeństwa głowy to ani on ani ja nie mam.
- No właśnie - westchnęła prezesowa - wy młodzi to do niczego teraz głowy nie macie.

One shoty xreader/Zamówienia ZamknięteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz