003.

54 6 5
                                    

Olivia odkąd wróciła do domu zastanawiała się "dlaczego?".

Dlaczego zaufała swojemu dobremu i naiwnemu sercu i mu o tym powiedziała?

Dlaczego pomyślała przez ułamek sekundy, że pojawienie się Matthew Marvetty na rodzinnej kolacji z okazji pierwszej rocznicy śmierci Anastasii to dobry pomysł?

Spojrzała w swoje odbicie w lustrze, oprawionym w złotą ramę. Makijaż podkreślał jej jasne oczy, zakrył zmęczenie i kilka minut płaczu dzisiaj. Jej wzrok mimowolnie powędrował do zdjęcia przywieszonego przy wielu innych polaroidów.

Było ich trzynaście. 

Każde zdjęcie przedstawiało symbol, cokolwiek kojarzącego się z jej grzechami.

Równo trzynastoma grzechami, które popełniła.

Zaczęła je zapisywać równo rok temu.

Od tamtej pory nie dopisała tam żadnego nowego występku. 

Potrząsnęła głową, przez co jej pofalowane włosy, ponownie zaczęły żyć własnym życiem. Natychmiast je poprawiła, dotknęła opuszkami palców krzyżyka na szyi. Westchnęła i wyszła z pokoju. W korytarzu jej mama, Carolina witała swoją mamę, babcię Madelyn.

Olivia od razu zerwała się i podbiegła w jej stronę, nie zważając na długą niebieską sukienkę. 

Przytuliła ją, może nazbyt przesadnie i szepnęła krótkie:

— Cześć babciu, tęskniłam.

— Ja też aniołku.

Babcia Madelyn była jedyną osobą z jej rodziny (oprócz Anastasii) którą kochała. Po prostu szczerze kochała.

Carolina odkaszlnęła, wyraźnie, jakby przeszkadzało jej to, co właśnie się stało.

— Olivio Rito Herby, idź przywitaj się z dziadkami i powiedz tacie, że może nakazać Rachel aby zaczęła wystawiać jedzenie. Zaczniemy trochę wcześniej.

Olivia przewróciła oczami jedynie niezauważalnie i ruszyła aby wykonać wyznaczone zadania. Widząc siedzących przy wielkim stole, dziadka Jim'a oraz babcię Cristinę wręcz od razu poczuła odruch wymiotny. Zaraz obok siedział jej ojciec, opowiadając poważnie o tym, że "przeklęci" Marvetty nie chcą dostarczyć próbki lekarstwa na jakąś chorobę do szpitala, albo o tym, że Milkinowie to aroganccy, bogaci i rozpieszczeni arystokraci z wygórowanym ego.

— Cześć dziadku, babciu — Olivia przywitała się spokojnie, kąciki jej ust zadrżały. 

— Witaj Olivia. Jak w szkole? 

— Wszystko dobrze — skomentowała krótko rudowłosa i podeszła do ojca. Pochyliła się i wyszeptała to co kazała jej matka. 


Kiedy każdy zasiadł do stołu, muzyka przestała grać, a z pieczeni wydobywała się para. Olivia czuła się niekomfortowo, mimo tego, że to jej rodzina.  Kiedy ojciec Olivii, Lucas, wstał aby zacząć modlitwę, w domu rozległ się dzwonek. Wyraźny, krzykliwy i głośny dźwięk, który sprawił, że Olivia spociła się na czole, a jej włoski, wystające z przodu, przykleiły się do świecącego od rozświetlacza czoła.

— Spodziewasz się jeszcze kogoś, Carolino? — babcia Cristina zapytała, kiedy nikt nie próbował ukryć zdziwienia niespodziewanym gościem.

— Wydaję mi się, że nie Pani Cristino.

Co za paranoja, rodzice Olivii są razem od dwudziestu lat, a mimo to jej mama bała się swojej teściowej. Odnosiła się do niej z tak dużym szacunkiem, że najmłodszą przy stole, Olivię, zemdliło. W tej chwili zazdrościła Katherine i Phillipe, którzy są na obozie medycznym i nie muszą uczestniczyć w tej szopce.

just her [1] ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz