019.

30 2 0
                                    

Deszcz spadł na Moon Hills jak wiadro wody.

Mimo dopiero zaczynającego się tygodnia każdy już wiedział, że będzie zjebany.

Joy spojrzała na siebie w lustrze. Schudła, a jej wcześniej nieskazitelna cera pokryła się pryszczykami i niedoskonałościami. Przez cały poprzedni tydzień, od strzelaniny w barze do momentu kiedy jej brat powiedział, że Marianne nie żyje wypłakała więcej niż w całym swoim życiu. 

Od momentu kiedy zadzwonił telefon nie usunęła. Pocieszała brata, a gdy tylko wybiła szósta wstała z łóżka i ruszyła do swojego domu wcześniej dziękując dwadzieścia razy Milkinom za opiekę kiedy była najsłabsza.

Kiedy do niego weszła wiedząc, że Fjor się obudził już tak nie bolało. 

I nawet na chwilę poczuła się szczęśliwa, że jej miłość żyje a ona wróciła do domu.

Ale później zobaczyła siedzącego na stole w kuchni brata. I nagle jakiekolwiek pozytywne emocje opuściły jej ciało. Wiedziała, że rodzice byli w delegacji, a Makiz i Adrian w pracy.

Axel wyglądał strasznie i każdy, który by na niego teraz spojrzałby potwierdziłby to.

Jego zawsze idealnie ułożone włosy dzisiaj były porozwalane i poplątane. Pełen szczęścia wzrok pusty i wbity w zapalniczkę, którą się bawił.

Joy chciała o coś zapytać albo palnąć głupim żartem aby rozluźnić atmosferę, ale zrezygnowała z tego pomysłu kiedy tylko jej oczy spotkały się z jego ciemnymi tęczówkami.

Bez słowa zszedł ze stołu i zrobił kilka kroków w jej stronę, ale po chwili upadł na kolana, a Joy wręcz pobiegła mu na spotkanie. Zamknęła go w uścisku i wtedy to usłyszała. Usłyszała jego płacz. Pierwszy raz słyszała jak Axel płacze.

— Już dobrze — szepnęła Joy.

Jego głos się złamał jak próbował coś powiedzieć i jedynie mocniej zacisnął pięści na jej koszulce. Słońce wchodziło i oświetlało ich postury lekko wychylając się za horyzontu i wpadając do pomieszczenia przez okno. 

— Hej, już dobrze. Jestem tutaj.

— Ja chyba jednak ją kochałem — stwierdził, co Joy ledwo zrozumiała przez jego nasilający się płacz. Joy pękło serce.

— Wmawiałem sobie, że ich nie kocham. Ani Emeline, ani Marianne — jedynie wyszeptał. — Wmawiałem sobie, że przecież mamy czas i może później spróbuję.

Jego głos drżał kiedy wypowiadał każde słowo. Nagle odsunął się od Joy i spojrzał jej w oczy.

— To nienormalne kochać dwie osoby na raz. Jestem skurwysynem. Zraniłem Emeline i ona..

Joy zamarła z łzami w oczach.

— Chwila, to Emeline ją zabiła? 

Axel drżącymi palcami wyciągnął telefon i pokazał w stronę siostry. Joy od razu odnalazła kontakt Emeline i zauważyła wiadomości, że nie chciała i nie wiedziała co właściwie robi.

— Dzwoniłeś na policję? — czarnowłosa poderwała głowę do góry.

— Nie.

— Axel. Idziemy z tym do Vincenta. Teraz.

Kiedy pomagała mu wstać rzucił się w jej ramiona upewniający się, że ona na pewno tu była.

— Byliśmy zbyt idealni Joy. Nasze życie było zbyt idealne. Myślę, że ktoś rzucił na nas klątwę. 


***

— Umówiłeś się z nią?! — krzyknęła Joy na cały samochód zaciskając dłonie na kierownicy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

just her [1] ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz