× 22 ×

498 44 25
                                    

Mimo tego, czuł się jakby zawarł pakt z diabłem.

Nim się obejrzał, starszy zaczął odliczać do trzech dając mu czas na ucieczkę.

I uciekł.

Ruszył szybkim biegiem, w stronę swojego domu. Znał tą drogę na pamięć. Każdą najmniejszą chociażby dziurę w chodniku. Nie widział nawet możliwości przegranej. Ta wizja była odległa i niemożliwa. Miał zamiar wygrać i odebrać swoją nagrodę, mimo że bardziej scigał się dla honoru, zabawy no i by móc dalej go przezywać i pokazać, że od początku nie miał z nim szans.

Kondycji najlepszej nie miał ale  motywacja nie pozwoliła mu się zatrzymać mimo pieczenia mięśni w kończynach.

Sam wyścig nie trwał bardzo długo, czuł i słyszał, że Killua jest dosłownie nie wiele za nim ale jeszcze go nie złapał więc uznawał to za przewagę. Bo to była przewaga.

Był blisko domu, dlatego korzystając z resztek energii i siły jak najszybciej pobiegł do drzwi wejściowych. Dotknął ich otwarta dłonią, śmiejąc się głośno gdy zobaczył Killue dopiero dobiegającego i zasapanego.

– Boże myślałem, że jako KAPITAN jesteś szybszy i nie męczysz się po tak krótkiej trasie. – Wyśmiewał go bardziej w żartach niż po złości, patrząc jak ten opiera się o drzwi i próbuje unormować oddech. Pojedyńcze krople potu, spływały im obu po skroniach ale u Killui gdy włosy mu się Odrobinę lepiły do czoła wyglądało to nieziemsko. Nieziemsko przystojnie i Gon mógł poczuć jak serce zaczyna mu szybciej bić, jednak tym razem nie od wysiłku. Sam się zmęczył ale nie aż tak jak drugi.

– Złapałem tylko lekka.. Zadyszkę.. okej..? Na boisku jest.. inaczej.. – Podczas gdy ten normował oddech, Gon dalej się cicho chichrał pod nosem, oddychając z o wiele większą łatwością.

Otworzył mu drzwi do domu i weszli, ściągając buty. Po całym dniu w szkole I tym wyścigu nawet zdjęcie butów było dla niego ogromną ulgą.

Z kuchni wzięli sobie cole z lodem i poszli do pokoju Gona. Killua był tu poraz pierwszy i.. Nie spodziewał się, że ten pokój będzie taki. Wyobrażał sobie coś innego.

– Wybacz trochę za bałagan, ale z reguły nikogo nie zapraszam i nie wchodzi tu nikt inny poza mną. Nie czuje potrzeby sprzątania no i będąc całkowicie szczerym, nie chce mi się i to cholernie. – Zaśmiał się zawstydzony stanem jego pokoju, drapiąc się  nerwowo po karku. – Nie jestem pewien czy nie ma tu nigdzie pieśni więc uważaj. A pod szafą to już na sto procent mam robaki.

Starszy tylko na te słowa zaśmiał się i rozłożył na łóżku, oglądając dokładnie każdy zakamarek pokoju.

– Może I brudno ale ładnie tu masz. Klimatycznie i ciemno, boże chciałbym tak. Mówiłeś kiedyś, że dużo spędzasz czasu w łóżku i teraz ci się nie dziwię. Strasznie wygodnie tu, chyba zmienię plany co do ciebie i pójdę spać.

"Plany co.. do mnie?" Pomyślał zainteresowany Gon siadając po turecku na łóżku zajętym przez jego sympatię.

– Plany powiadasz? A zdradzisz mi czego one dotyczyły bo brzmi bardzo nikczemnie i groźnie? – Dociekał Gon, wbijając w niego swoje duże brązowe oczy.

Killua spojrzał na niego z lekkim uśmiechem i położył mu dłoń na policzku. Przejechał po nim powoli I pewnie dłonią po czym powiedział.

– Gdybym ci powiedział, musiałbym Ci usunąć pamięć lub cie zabić. A chyba obu nie chcemy.

Jego słowa przyprawiły młodszego o jeszcze większą ciekawość, a przez dotyk dłoni miał wrażenie, że tak po prostu się roztopi.

Rozpuści się z uczucia do chłopaka, które rozrywało jego serce rozlewając się.

Rozchylił lekko usta zastanawiając się co powiedzieć jednak w jego głowie świeciła pustka. Wzrok chłopaka uciekł nawet przez chwilę na usta drugiego jednak odrazu wrócił na oczy gdyż poczuł się niekomfortowo. I poczułby się bardziej zażenowany niż kiedykolwiek indziej w swoim krótkim życiu, gdyby Killua zwrócił na to szczególną uwagę.

– To co powiesz na zagranie w Adventure? Potem mi powiesz co będzie twoją nagroda za ten oszukany wynik wyścigu. Dobrze wiem, że oszukiwałeś i specjalnie mi podkładałeś kamyki pod nogi. – I czar prysł po słowach Killui tak samo jak jego dłoń na policzku Gona.

– O..Oh, jasne i nie oszukiwałem. Po prostu słabo biegasz, popracuj trochę nad tym. – Odchrząknął speszony sytuacją, oblizując spierzchnięte malinowe usta.

I tak jak powiedział Killua zaczeli grać.

I naprawdę podobało się to obu stronom. Było zabawnie, miło i nawet Skończyli w pozycji gdzie Gon leżał między nogami Killui, co przyprawiało go o szybsze bicie serca. Grali w akompaniamencie śmiechów i kpin gdy jeden przegrywał.

I Freecss w końcu czuł się dobrze.

Nie liczyli ile rund zagrali już ale nie chcieli tego kończyć, bo bylo za miło i przyjemnie by teraz tak po prostu to mogło się skończyć.

– Killua, boże ale ty jednak jesteś w to słaby! – Śmiał się z niego żartobliwie Gon nie spodziewając się ruchu starszego, który wyrwał mu telefon z ręki i oba ich urządzenia rzucił gdzieś w kąt łóżka, zawisając nad chłopakiem. Końcówki jego włosów drażniły twarz drugiego.

Przestał się śmiać momentalnie speszony i zdezorientowany. Gon czuł jak serce mu przyśpiesza a ciepły oddech Killui na swojej twarzy mu w tym nie pomagał.

– Słaby? Uważaj na słowa, młody..– Wyszeptał mu do ucha, z lekkim uśmiechem.

A Gon uznał to za okazję wręcz idealną, że lepszej być nie może.

– Wiem co chce za nagrodę za wyścig. – Powiedział przyciszonym głosem, czując mocny wzrok niebieskich tęczówek. Gdy Odpowiedział mu mruk dający znak by mówił dalej, kontynuował. – Chce byś mnie pocałował.

Powiedział to. Serce waliło mu jak nigdy a gula podeszła do gardła.

Starszy przez pierwsza chwilę wydawał się w szoku a Gon przygotował się już na odrzucenie, jednak poczuł dłoń wplątującą się w jego włosy.

– Z chęcią, nie musisz dwa razy prosić..

𝙶𝚊𝚖𝚎...  | | |  𝙺𝚒𝚕𝚕𝚞𝚐𝚘𝚗 ☽︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz