Niespodziewanie Carter przycisnął usta do moich warg. Objął mnie, przycisnął do drzwi i całował, a ja jak gdyby nigdy nic, upajałam się tym. Zarzuciłam ręce na jego szyję i pozwoliłam na każdy dotyk jego warg, ciężko wzdychając.
Ku mojemu zdziwieniu, smakował alkoholem. Z każdym pocałunkiem był bardziej władczy, zachłanny. Jego dłonie wędrowały po moim ciele, aż powoli zaczęły przechodzić pod bluzkę.
Spojrzałam prosto w jego intensywnie ciemne oczy i zamarłam. Tego ohydnego uśmiechu próbowałam się wyzbyć z głowy już długi czas, a ten okropny wzrok taksujący mój wzrok nękał moje myśli codziennie. Bob trzymał mnie znów w swoich ramionach, zostawiając ślady na mojej skórze.. i duszy. Oddech uwiązł mi w gardle, a w oczach stanęły łzy. Zaczęłam krzyczeć.
Otworzyłam oczy, a oślepiające blaski słońca przebijające się przez szybę uderzyły prosto we mnie. Zamrugałam kilkakrotnie, a moje oczy zaczęły łzawić. Chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do światła i rozejrzenie się po pomieszczeniu w poszukiwaniu tego drania, Boba.
Mój oddech przyspieszył, gdy poczułam dotyk na ramieniu. Impulsywnie strzepnęłam dłonią rękę, która mnie dotykała i byłam gotowa do znacznie gorszych czynów, ale widok opadającej ręki Cartera, który zaczął się budzić powstrzymała mnie przed agresją. Powoli otwierał oczy, a gdy również jak ja spostrzegł, że jest dzień, zerwał się z miejsca niczym poparzony, rozglądając się nerwowo po pomieszczeniu. Zaskoczyłam się jego widokiem, chociaż był pocieszający - w końcu nie był to Bob.
- Co się stało?! Która godzina?! - wypytywał.
Udawał. Udawał przede mną nieprzytomnego, kiedy to mnie naszprycował i wykorzystał. Byłam pewna. Zaczęłam czuć mdłości, a gniew wezbrał się we mnie większy niż kiedykolwiek wcześniej.
- Dotknąłeś mnie?! - wrzasnęłam na niego z wyrzutem.
Patrzył na mnie dłuższą chwilę, nie wypowiadając żadnego słowa. Przyglądał mi się - oczom pełnym łez, zdenerwowaniu wymalowanemu na twarzy i drżącym dłoniom. Wycofywałam się powoli, chcąc być od niego najdalej jak tylko mogłam.
Rzucił mi spojrzenie pełne zażenowania, rozczarowania i pogardy. Westchnął głęboko, a potem skrzyżował ręce na piersi. To nie było w stylu przestępcy.
- Fallon, ile razy mam Ci powtarzać, że nie jestem pieprzonym gwałcicielem? Ani mordercą. - wywrócił oczami.
- Nie żartuję, Carter. - mówiłam ostrzegawczo. - Ktoś tu był poza nami?!
- O czym Ty mówisz? Słyszałaś kogoś? - jego głos załamał się podczas rzucania tych pytań. Miałam wrażenie, że nawet jego ogarnęło przerażenie.
Kiedy się obudziłam, faktycznie wyglądał na kogoś, kto właśnie wybudzał się z głębokiego snu. Jeśli jednak tak było, oznaczałoby to, że to wszystko sobie przyśniłam... a czemu miałabym śnić o Carterze? O nas? To było niedorzeczne.
- J a p i e r d o l ę. - powiedziałam na głos, prostując się. Nerwowo przeczesałam dłońmi włosy i zaczęłam chodzić w kółko po pomieszczeniu. Nagle ogarnęło mnie delikatne skrępowanie przez tą całą, chorą sytuację. - Nigdy więcej nie dawaj mi żadnych narkotyków - rzuciłam ostro przez ramię - Nigdy, Carter.
Nie odezwał się, a jedynie przytaknął, patrząc na mnie pytająco. I dobrze. Cieszyłam się, że nie zadawał pytań, bo nie potrafiłabym mu wyjaśnić tego, co zadziało się w mojej głowie. Byłam wystarczająca wariatką dla siebie - nie potrzebowałam, żeby kolejna osoba dostrzegła, jak bardzo popieprzona byłam. Chociaż na tym etapie naszych przygód, Carter na pewno zdążył to zauważyć.
CZYTASZ
droga do domu
Fiksi Remajadom może być miejscem, ale przede wszystkim... to uczucie, do którego zagubione dusze koniec końców znajdują drogę.