6. / spending too much time on things I know that I'll forget /

110 12 1
                                    


Niespodziewanie Carter przycisnął usta do moich warg. Objął mnie, przycisnął do drzwi i całował, a ja jak gdyby nigdy nic, upajałam się tym. Zarzuciłam ręce na jego szyję i pozwoliłam na każdy dotyk jego warg, ciężko wzdychając.

Ku mojemu zdziwieniu, smakował alkoholem. Z każdym pocałunkiem był bardziej władczy, zachłanny. Jego dłonie wędrowały po moim ciele, aż powoli zaczęły przechodzić pod bluzkę.

Spojrzałam prosto w jego intensywnie ciemne oczy i zamarłam. Tego ohydnego uśmiechu próbowałam się wyzbyć z głowy już długi czas, a ten okropny wzrok taksujący mój wzrok nękał moje myśli codziennie. Bob trzymał mnie znów w swoich ramionach, zostawiając ślady na mojej skórze.. i duszy. Oddech uwiązł mi w gardle, a w oczach stanęły łzy. Zaczęłam krzyczeć.

Otworzyłam oczy, a oślepiające blaski słońca przebijające się przez szybę uderzyły prosto we mnie. Zamrugałam kilkakrotnie, a moje oczy zaczęły łzawić. Chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do światła i rozejrzenie się po pomieszczeniu w poszukiwaniu tego drania, Boba.

Mój oddech przyspieszył, gdy poczułam dotyk na ramieniu. Impulsywnie strzepnęłam dłonią rękę, która mnie dotykała i byłam gotowa do znacznie gorszych czynów, ale widok opadającej ręki Cartera, który zaczął się budzić powstrzymała mnie przed agresją. Powoli otwierał oczy, a gdy również jak ja spostrzegł, że jest dzień, zerwał się z miejsca niczym poparzony, rozglądając się nerwowo po pomieszczeniu. Zaskoczyłam się jego widokiem, chociaż był pocieszający - w końcu nie był to Bob.

- Co się stało?! Która godzina?! - wypytywał.

Udawał. Udawał przede mną nieprzytomnego, kiedy to mnie naszprycował i wykorzystał. Byłam pewna. Zaczęłam czuć mdłości, a gniew wezbrał się we mnie większy niż kiedykolwiek wcześniej.

- Dotknąłeś mnie?! - wrzasnęłam na niego z wyrzutem.

Patrzył na mnie dłuższą chwilę, nie wypowiadając żadnego słowa. Przyglądał mi się - oczom pełnym łez, zdenerwowaniu wymalowanemu na twarzy i drżącym dłoniom. Wycofywałam się powoli, chcąc być od niego najdalej jak tylko mogłam.

Rzucił mi spojrzenie pełne zażenowania, rozczarowania i pogardy. Westchnął głęboko, a potem skrzyżował ręce na piersi. To nie było w stylu przestępcy.

- Fallon, ile razy mam Ci powtarzać, że nie jestem pieprzonym gwałcicielem? Ani mordercą. - wywrócił oczami.

- Nie żartuję, Carter. - mówiłam ostrzegawczo. - Ktoś tu był poza nami?!

- O czym Ty mówisz? Słyszałaś kogoś? - jego głos załamał się podczas rzucania tych pytań. Miałam wrażenie, że nawet jego ogarnęło przerażenie.

Kiedy się obudziłam, faktycznie wyglądał na kogoś, kto właśnie wybudzał się z głębokiego snu. Jeśli jednak tak było, oznaczałoby to, że to wszystko sobie przyśniłam... a czemu miałabym śnić o Carterze? O nas? To było niedorzeczne.

- J a p i e r d o l ę. - powiedziałam na głos, prostując się. Nerwowo przeczesałam dłońmi włosy i zaczęłam chodzić w kółko po pomieszczeniu. Nagle ogarnęło mnie delikatne skrępowanie przez tą całą, chorą sytuację. - Nigdy więcej nie dawaj mi żadnych narkotyków - rzuciłam ostro przez ramię - Nigdy, Carter.

Nie odezwał się, a jedynie przytaknął, patrząc na mnie pytająco. I dobrze. Cieszyłam się, że nie zadawał pytań, bo nie potrafiłabym mu wyjaśnić tego, co zadziało się w mojej głowie. Byłam wystarczająca wariatką dla siebie - nie potrzebowałam, żeby kolejna osoba dostrzegła, jak bardzo popieprzona byłam. Chociaż na tym etapie naszych przygód, Carter na pewno zdążył to zauważyć.

droga do domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz