III

67 7 2
                                    

- Ilu już masz ludzi?- Spytał się heterochromik. Mało wiedział o osobach,  z którymi teraz będzie walczyć po jednej stronie.

- Ciężko stwierdzić. Często przychodzą, ale i odchodzą przez, co nie mam tak naprawdę pojęcia. Ktoś może mi być wierny, ale po chwili zorientuje się, jaki jestem naprawdę. Często przeszkadza im mój charakter, lecz to oni nie są wystarczająco warci mojego poznania. - Przymknął na chwilę powieki. Drugi chłopak mógł tylko się domyślać, co przyszło mu do głowy. Zgadywał, że ktoś ważny, bo na twarzy Bakugou pojawił się mały uśmiech. Ani zadziorny, ani miły, taki który był szczery. - A jak z twoją rodziną? Masz dobry kontakt z rodzeństwem?- Spytał się po chwili.

Shoto zdziwił się na chwilę. Chłopak miał zdecydowanie za dużą wiedzę na jego temat. Musiał go poznać i jego intencje. Nie podszedł by do niego, gdyby nie wiedział o nim wystarczająco. Niby pytanie blondyna było normalne, bo w końcu Shõto był synem króla i wszyscy z rodzinny byli znani. Ale to właśnie mu przeszkadzało. W głosie aktualnego sprzymierzeńca było słychać, że dokładnie wie o ich sytuacji rodzinnej. Tak jakby ktoś mu o tym powiedział. Już wcześniej o tym wspomniał, ale czemu teraz się o to dopytuje? Zadawał sobie te pytania. Po chwili zdał sobie sprawę, że krwisto oki patrzy się na niego od dłuższego czasu, oczekując odpowiedzi. Zbyt długo zajęło mu przemyślenia.

- Ciężko stwierdzić, bardziej obstawiał bym na dobre relacje- podrapał się po karku próbując utrzymać spokój.

- Klamca- Katsuki tylko prychnął. Zostawiając ich rozmowę w całkowitej ciszy.

- Co zrobisz?- Spytał się Dabi.

- Poczekam. Jestem ciekaw co wymyślili. Jak nas pokonają i kim są. Ty też się tym zastanawiasz, prawda? Znam Cię od dłuższego czasu i widzę te twoje iskierki w oczach, gdy coś cię zaciekawi- Shimura dokładnie przyjrzał się turkusowym oczom. Iskierki adrenaliny skakały wesoło. Same oczy ukochanego doprowadzały go do szału. Zbyt mocno go kochał aby kiedyś zostawić. Turkus tak często się zmieniał. Na ten pragnący adrenaliny i ten przypominający lód. Najlepiej było to widać podczas walki, którą obydwoje pragnęli. Ran i krzywdy wyrządzonej drugiej osobie. Płaczu i krzyku bólu. Cierpienie było muzyką dla ich uszu, ale sami sobie to zabiorą. - Myślisz, że będą warci naszego czasu?- Tym razem to jasno włosy się odezwał.

- Chyba tak, w końcu chcą stanąć do walki z nami.- Wstał z krzesła na, którym wcześniej siedział. Podszedł do ukochanego. Chwycił delikatnie jego podbródek i złączył ich usta. W istnie szalonym pocałunku. Wiedząc, że obydwoje go uwielbiali.

Było to niczym ugryzienie trującego jabłka. Spomiędzy warg spływa krew zamiast soku. Wypełniając ich podniebienie metalicznym smakiem. Doprowadzało to do ich szału i pragnienia aby nadal czuć ten smak. Nozdrza wypełnione zapachem ukochanego. W uszach rozbrzmiewała muzyka na pianinie i głos anioła. Tak często słuchana i tak często uwielbiana. Mająca klasykę, ale zarazem swą historię. Powietrza w organizmie, coraz to bardziej brakuje, lecz oni nadal tkwią w pocałunku. Nie ważne jeśli będzie to ich ostatni, bo będą z ukochaną osobą. Jeśli jeden zasłabnie to drugi mu pomoże. Zachowanie kochanków i całej ligi. Ręce króla śmierci znalazły się na szyi Dabiego. Mogły w każdym momencie się zacisnąć odbierając powietrze chłopakowi. Często to robiły jakże delikatne dłonie, ale nie tym razem. Specjalne traktowanie miał bliznowaty, bo po chwili palce ukochanego splatały się w jego włosach. Nie śmierć, nie nienawiść, nie miłość. Pomimo potwierdzenie swej miłości czasem mogli się nawzajem pozabijać. A czasem zanurzyć w pocałunku pełnym cierni i cierpienia. Oderwali się w końcu od siebie. Nabierając spokojnie powietrza pomimo tego, że przed chwilą utracili jego namiar. Pozwalając aby uścisk śmierci się pogłębił. Aby ich ciała eksplodowały wypełniając pomieszczeniem krwią i metalicznym zapachem. Żyjąc każda chwilą, nie martwili się o jutro.

- Koniec tego dobrego. Musimy się przygotować na kolejne spotkanie z szlachtą - Młodszy przerwał ciszę, która ich otaczała. Ponownie wznowili kontakt wzrokowy. Obydwoje badali swe oczy wyszukując uczuć, które nie były dostępne dla innych.

- Dobrze, więc widzimy się za pół godziny na głównym holu - Jedynie to wydostało się z ust czarnowłosego.

Zostawił go samego. Ostatnio robił to coraz częściej, ale uczucie się nie zmieniło. Shigaraki widział ten wzrok skierowany w jego stronę, tak jak za pierwszym razem. Nadal się kochali, ale król zaczynał się martwić. Turkusowo oki nie chciał nic powiedzieć, co tylko pogarszało sytuację. Zmartwienie nie opuszczało krwisto okiego choćby na sekundę. Nie było to dobre zwracając uwagę na jego stanowisko króla. Nagle przeszedł dreszcz przez jego kręgosłup, gdy pomyślał o najgorszym. I to nie było przez strach, nie bał się tego, że Dabi przestał go kochać, bo to nie było ważne. Ale bał się, że mógł dostać jakieś śmiertelne obrażenia podczas wojny lub misji. Jeśli ukochany zginie to on sobie nie poradzi. Rozpacz objęłaby całe jego ciało i umysł. Mroczki  pojawiły  się  przed oczami,  a jego widoczność  drastycznie  się  zmieniła.  Wszytko  stało  się  czarno białe. Ból  głowy  był niemiłosierny. Żołądek  się  ściskał powodując  obrzydliwe  uczucie  w gardle.  Czuł,  jakby za chwilę  miał  zwrócić  cały  swój  wcześniejszy  posiłek.  Chwiejnym  krokiem  skierował  się  do drzwi i drżącą  ręką  próbował  je otworzyć,  ale przed  tym było  słychać  głośny  huk.  Tomura Shigaraki stracił  przytomność i to nie pierwszy  raz. Wie, że  znowu zanurzy  się  w swym kosmarze.  Spotka po raz kolejny człowieka,  którego  nienawidził,  ale był  jego  wybawcą.  Ręką,  która  została  wyciągnięta  w kierunku mordercy, choć  chłopczyk  miał  tylko  parę  lat. Ręce  splamione  krwią, ale potem jeszcze  bardziej. Tylko  dziecko,  które  chce normalnego  dzieciństwa,  ale co to jest  normalność? Na to pytanie nigdy nie dostał  odpowiedzi  i jej nie dostanie.


897 słów

Dziękuję bardzo za przeczytanie i życzę miłego dnia lub nocy.

Wybuchowa zemsta | Shigadabi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz