#3 Wycieczka do zoo

203 12 73
                                    

- No i jesteśmy - westchnął ciężko Kaoru opierając czoło o kierownicę.

Był zmęczony i to bardzo. Temperatura, która z każdą godziną wydawała się rosnąc sprawiała, że nie tylko był poirytowany, ale też czuł się jakby miał się zaraz roztopić.

- Boże, jak gorąco - odezwał się Shadow wachlując się gazetą.

Pomimo ubioru odpowiedniego na porę i klimatyzacji w aucie, zaczynał mieć dosyć ciepła. Lubił lato, ale nie tak wysokie temperatury. Nastolatki narzekały na to najmniej, zaś Kojiro zamiast na ciepło, narzekał na bolącą rękę.

- Nie mogłeś pożyczyć wachlarza od Cherry'ego? - zapytał Miya otwierając drzwi od strony pasażera.

- Nie mógł - odpowiedział za niego Cherry.

- To czemu nie wziąłeś ich więcej? Na pewno masz ich w swojej kolekcji sporo. Zaoszczędziłbyś nam cierpienia.

- I tak kierowca ucierpiał najwięcej.

- I ty jeszcze narzekasz?! - oburzył się Kojiro rozmasowując mięśnie przedramienia. - Przez ciebie myślałem, że odpadnie mi ręka.

- I tak wygląda pomoc z twojej strony - westchnął złotooki.

- Wachlowałem jaśnie pana przez ponad godzinę!

- To wciąż za mało. Zaraz się roztopię - jęknął.

- Nie widać.

- Zaraz będziesz wracał na pieszo z powrotem - zagroził nie odrywając czoła od kierownicy.

Za jakie grzechy dał się namówić na ten wypad? Czemu to Kojiro nie mógł prowadzić? A no tak... Przecież to ten przeklęty goryl jak na złość wypił mu z rana przygotowany kieliszek wina.

- Nie jeśli to Hiromi będzie prowadzić.

- Nie dzięki?

- Ty tak na serio, staruszku? - prychnął rozbawiony Miya. - Wysiadacie, czy nie?

- Poczekam. Idźcie.

- No chyba nie, matka. Bez ciebie to się źle skończy.

- Ze mną jeszcze gorzej.

- W najgorszym przypadku zamkniesz nas w tej klatce co jest udostępniana do zdjęć.

- Mogę już na starcie?

- Nie możesz. Idziemy - zadecydował Miya.

Reszta ochoczo ich posłuchała wysiadając. Jedynie biedny Hiromi zmuszony był zabrać plecak i torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami jako, że na miejscu chcieli też coś zjeść. Kojiro machnął mu dłonią by już szli, a oni do nich zaraz dojdą. Wpierw chciał porozmawiać ze swoim mężem. Choć od wielkiego wydarzenia nie minęło sporo czasu, Nanjo sam był zaskoczony z jaką łatwością przyszło mu nazywanie Kaoru swoim mężem. Za każdym razem przychodziło mu z taką naturalnością jak gdyby nie byli ze sobą rok, a przynajmniej sześć lat.

- Jak się czujesz? - zapytał dotykając jego ramienia.

- Źle. Głowa mnie boli i gorąco mi. Cud, że dojechaliśmy tu bez wypadku.

- Chcesz się przebrać?

- C-co? - zaskoczony odwrócił głowę by spojrzeć prosto w rubinowe oczu.

- Wziąłem ci zestaw lżejszych ciuchów.

- Kochany jesteś.

- Faktycznie słońce ci zaszkodziło.

- Przywalę ci jak tylko odzyskam siły.

- A jednak nie zaszkodziło. Może lepiej oszczędzaj je na coś innego, dobrze? - puścił mu oczko.

||OS|| MatchablossomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz